Rozdział 28

67 3 0
                                    

Przez ostatnie 2 tygodnie wersje próbne rozdziałów były dopracowywanie i szlifowane w brudnopisie na wyjeździe w miejscu bez Wi-Fi lub zasięgu, dlatego aktualizuję dopiero teraz.

Raczej już wiecie jak wygląda kaiju, ale i tak macie tu obrazek.

OSTRZEŻENIE!!! W tym rozdziale występują duże ilości krwi lub czegoś podobnego (trudno mi to opisać bez spojlerów, ok?). Jeśli ktoś bardzo nie lubi takich scen, informuję, że jest ona tuż przed końcem rozdziału. Raczej będzie wiadomo, kiedy się zacznie, a skończy ciągiem znaków X.

Wiem, że jest wiele wersji walki z Trigonem, ale, zważywszy na obecność mojego OC w fabule, mam pomysł jak napisać to całkowicie inaczej. Zaznaczę ponownie: to opowiadanie nie jest w ŻADNYM ze znanych kanonów, tylko w moim, więc WIELE rzeczy nie będzie się zgadzać częściowo lub W OGÓLE.

...

Enjoy.

Sceneria w nowym wspomnieniu pozostała taka sama, jednak Tytani byli w trakcie całkowicie innych czynności niż stanie, siedzenie lub zwykła konwersacja.

- Masz jakieś czwórki?

- Go Fish, Dee - odpowiedział jej Dick z uśmieszkiem.

Donna wydęła wargi i ze znużonym wyrazem twarzy rozejrzała się po ścianach.

W tym czasie Dick szybko zerknął na pozostałych.

Victor spał, albo był w trybie czuwania na fotelu. Podczas gdy on sam i Donna siedzieli na atramentowym dywanie, dzieciaki zajęły kanapę w dość zauważalnym konkursie kto-wytrzyma-dłużej-przytomny w pozycjach medytacyjnych.

- Cień Kory zniknął - zauważyła nagle Amazonka.

Chase i Raven natychmiast wstali i odsunęli się od kanapy.

- Potrzebujemy więcej magii - westchnęła dziewczyna.

- Nie. Potrzebujemy więcej drzwi - odparł jej mesmeryta.

Skinęli sobie głowami, a oczy chłopaka zaświeciły na złoty kolor. Twardówki, źrenice, tęczówki - wszystko to zniknęło. Reszta jego wyglądu pozostała taka jak zwykle w tej "prawdziwej" formie...

Do czasu, aż dodatkowo wypuścił z potylicy 3 pary holograficznych uszu, również wyjątkowo o złotej barwie.

- Widzę i słyszę salon w świecie realnym. Chwila - uniósł palec wskazujący, niemal wybijając Rachel oko. - Dobra, chodźcie tu, tylko powoli.

Dick i Donna odłożyli "negatywną" wersję kart na dywan (który wchłonął je niecałą sekundę później) i wraz z całkowicie przytomnym już Victorem podeszli do dzieciaków.

- Śpi w kuchni. Ręce na ramiona. Ten jeden raz.

W sekundzie gdy wykonali jego instrukcje i nawiązali z nim kontakt fizyczny, pod ich stopami otworzyła się czarna pustka, w którą zapadli się jak w wodę.

I znowu wylądowali z wysokości dwóch metrów na kanapie w salonie, który wyglądał, jakby przetrwał pożar i huragan. A raczej nie przetrwał.

- Musiałeś? - Troia posłała mesmerycie pełne wyrzutu wspomnienie.

- Wolałabyś szczyt Wieży Eiffla? - chłopiec wyglądał teraz równie zwyczajnie, co w dniu, gdy go poznali, a nie jak na zdjęciu z filtrem "negative".

Dick przyłożył palec do ust. W ciszy ruszyli w stronę kuchni, Victor przebudował ramię w działo soniczne, Donna trzymała w pogotowiu lasso, ręce Rachel lśniły energią, a Dick wyciągnął z kieszeni dwa Wing-dingi.

"Wspomnienia o Dicku Graysonie"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz