Rozdział 16

102 7 0
                                    

Hey, zgadnijcie z czego to zdjęcie. Jeśli naruszam jakiekolwiek prawa autorskie, proszę o natychmiastowe powiadomienie! Enjoy!

- C-co? Nie! Barbara nie jest jeszcze gotowa, a sam sobie nie poradzisz! - zaczął protestować Robin, jednak dostrzegł typowe spojrzenie Batmana, gdy słyszy coś bez sensu. - Dobra, słaby argument...

- Dick! - przerwał mu mężczyzna. - To nie podlega dyskusji! Do jutra oczekuję, że oddasz mi strój i pas - zakończył rozmowę, po czym wyszedł.

Chłopiec zaczął uderzać czołem w kolana.

(zmiana wspomnienia)

- Zwolnił mnie! Uwierzycie w to? - syknął wściekle 14-latek.

- Tak, bo powtarzasz to od 40 minut! Daj spokój to nie koniec świata! - Barbara oparła brodę na dłoniach.

- Właśnie, daj innym żyć! - Artemis rzuciła folią po kanapce do oddalonego o 10 metrów kosza na śmieci. Oczywiście trafiła.

Obie podpierały ścianę dziedzińca Akademii Gotham. Dick chodził tam i z powrotem przed nimi z kanapką w dłoni, ale nic nie wskazywało na to, by miał chęć ją odpakować.

- Dick, to nie koniec świata! Nadal jesteś w Young Justice! - Barbara rozejrzała się w poszukiwaniu podsłuchu. - Poza tym, kto wie, może Bruce zmieni zdanie?

- Weź, nie rób niewinnemu człowiekowi fałszywych nadziei!

- Panie Grayson? - nagle przez szkolny głośnik zabrzmiał wymizerowany głos dyrektora. - Czy byłby Pan w stanie zgłosić się do głównego wejścia? Pański szofer...

Rozległ się dźwięk szamotania i przejmowania mikrofonu, po czym nad ich głowami rozbrzmiał głos starszego mężczyzny.

- Paniczu Richardzie, muszę nalegać, aby w tej chwili opuścił panicz korytarz i swoje towarzyszki. Młodemu dżentelmenowi nie przystoi przebywać samotnie w towarzystwie dwóch pięknych dam bez przyzwoitki!

- Kto to jest i skąd wie, że jesteś tu z nami sam? - zastanawiała się Artemis, podczas gdy Dick ukrył czerwoną twarz w dłoniach i wymamrotał "Alfred".

(zmiana wspomnienia)

Dick w stroju motocyklowym i z walizką na bagażniku jechał swoim motocyklem drogą prowadzącą do Mt. Justice.

Wjechał do środka i zaparkował motor w hangarze.

- Hej Rob, co tam? - Wally zatrzymał się obok młodszego nastolatka.

- Przyjechałem się pożegnać - westchnął. - Wiesz, bez Robina w Gotham nie ma Robina nigdzie. Nie ma sensu dalej udawać że tu należę.

Obaj weszli do pokoju wspólnego, w którym Conner oglądał zakłócenia w telewizji, M'gann próbowała nie spalić kolejnych ciasteczek (co nawet zaczęło jej wychodzić), Zatanna i Artemis czytały książki w fotelach, a Kaldur rozmawiał z Raquel o Atlantydzie. Roya nigdzie nie było.

- Hej - szepnął Dick. Wally lekko się cofnął. Conner podniósł na nich wzrok, co zwróciło też uwagę reszty Zespołu.

- Ja... Bruce... Batman nadal nie pozwala mi wrócić do bycia Robinem. Więc... Ja... wyjeżdżam i... No wiecie, odchodzę...

- Jesteś pewien? - Zatanna smutno spuściła wzrok.

- Tak Zee. Muszę - szepnął. Od razu został przytulony przez Artemis i Wally'ego.

(zmiana wspomnienia)

Dick pakował wszelkie ukryte dyski wybuchowe do walizki. Nawet jeśli nie nocował często w Górze, przygotował sobie w pokoju mały arsenał w razie sytuacji awaryjnej.

"Wspomnienia o Dicku Graysonie"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz