Rozdział 26

90 5 0
                                    

Straszne sorki za ciągłe dawanie teledysków z innego serialu, ale to po to, aby dać wam wskazówki. Przysięgam, to już prawie wszystkie!

Pojawią się motywy z serialu "Teen Titans 2003". Powiem coś szczerze: JESTEM CAŁKOWICIE DO KITU W PISANIU SCEN WALKI, PRZEPRASZAM, jeśli chcesz, możesz pominąć ten badziew!

- Kory, nie. Nawet nie próbuj tam wracać! - Donna chwyciła drugą nastolatkę za nadgarstek i zatrzymała w połowie korytarza.

- Jemu trzeba pomóc! Ogrzać go! Mogę to zrobić niemal natychmiast! - zarówno jej twarz, jak i głos wyrażały smutek oraz desperację. Do tego czasu już wszyscy Tytani zebrali się w korytarzu.

- Masz jego parametry życiowe? - Nightwing spojrzał na Cyborga.

- Tak - westchnął starszy chłopak. - Ale Star ma rację. Jego temperatura ciała w najwyższym punkcie wyniosła zaledwie 20 stopni Celsjusza.

- ILE?! - wrzasnęli wszyscy pozostali. Troia puściła nadgarstek Starfire.

- Jakim cudem on jeszcze żyje? - zapytał zaskakująco spokojnie Nightwing.

Victor bezradnie wzruszył ramionami.

- Chyba że nie jest człowiekiem. Ciało naszej kosmitki osiąga temperaturę ludzkiej gorączki na poziomie delirium, a jest cała - zasugerowała Raven.

Cyborg jednak pokręcił głową.

- Według moich danych pochodzi z Ziemi.

Dick potarł skronie i westchnął.

- Kontynuujmy tą dyskusję w salonie, dobrze?

Wrócili tam i usiedli na kanapie lub fotelach. Kory wciąż rzucała tęskne spojrzenia na drzwi, ale już nie uciekała.

- No i co teraz? - pytanie Troi zawisło w ciszy przestrzeni pomieszczenia.

- A czy to nie jest oczywiste? - wszyscy niemal jednocześnie odwrócili głowy w stronę, z której dochodził nowy głos.

Czarnowłosy nastolatek stał oparty nonszalancko o ścianę za nimi i przewijał coś w telefonie. - To wy jesteście tymi dobrymi. Ja jestem tym złym. Wniosek z tego taki, że chyba musicie mnie gdzieś zamknąć. Gdzieś, gdzie nie dociera słońce, pieniądze, pizza, psychopatyczna rodzinka, i cytrusy - mówił spokojnie, a jednak z każdym kolejnym słowem jego wyraz twarzy tężał i coraz mocniej opierał się o ścianę.

Jednak zaledwie kilka sekund później uniósł głowę znad ekranu i uśmiechnął się całkiem zwyczajnie i normalnie... Gdyby nie liczyć zbyt dużej ilości zbyt ostrych zębów.

- Zamknąć? Ale za co? - zapytała go łagodnie Starfire, wstając z kanapy.

Nieco szalony uśmiech nastolatka zmalał o kilka milimetrów.

- A co? Że porwałem bohaterów przez podłogę, to za mało? Chcecie więcej? - odsunął się od ściany na krok do przodu. - To macie małą demonstrację - przesunął się w bok, jednak jego cień pozostał nieruchomo na miejscu i zaczął świecić na granatowo. Po chwili wyłoniło się z niego kilka sylwetek, niewyraźnych i rozmazanych.

Z grubsza wyglądały jak trójwymiarowe cienie chłopaka, ale były całe granatowe, z wyjątkiem włosów. Te były białe. Ich oczy były błękitne i świeciły. Brakowało białka, źrenicy. Tylko tęczówka. Ubrane były na czarno.

Ich twarze nie miały zbyt ostrych rysów, po prostu... Były.

Tymczasem prawdziwy chłopak sięgnął do rękawa i spokojnie wyciągnął z niego ponad metrowy czarny kij. Z nieco bardziej szczerym uśmiechem machnął nim w stronę już stojących w pozycjach bojowych Tytanów.

"Wspomnienia o Dicku Graysonie"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz