Rozdział 41

36 4 1
                                    

No dobra, w kolejnym rozdziale pojawią się nawiązania do wydarzeń, które doprowadziły do akcji obecnej.

Enjoy!

- Nadal w to nie wierzę. To jest gaz Scarecrowa. Albo toksyna Poison Ivy. Nie ma opcji, żebyś znał gorącą laskę, która nie jest głuchoniema i z własnej woli zadaje się z tobą, a nie ze mną! - nadąsany Jason opadł nieco na kanapie w salonie Titans Tower.

Kory właśnie wyszła z kuchni i zniknęła w korytarzu. 16-latek odprowadził ją spojrzeniem.

Dick podniósł wzrok znad raportu.

- W takim razie utknąłeś w zaprzeczeniu, Littlewing.

Jason pokazał mu środkowy palec, za co Donna trzepnęła go w tył głowy.

- Czyli to jest ten twój martwy brat? - zapytała ostro.

- Czyli to są te nieuki, które trenujesz w jodze? - odwarknął chłopak.

Patrzyli na siebie nieufnie, a powietrze w pomieszczeniu zdawało się tężeć.

Dick uszczypnął nasadę nosa.

- O nie... - westchnął.

W tej chwili Kory wróciła do salonu z Chase'em, ponownie zdobywając całą uwagę Jasona.

On z kolei zdobył poirytowane spojrzenia mesmeryty i Amazonki.

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

- I tak to się zaczęło! - Red Hood zarzucił ręce na ramiona Cass i Damiana, którzy strącili je niemal natychmiast. - Wielki fundament pod nasze nie do końca legalne wypady na miasta!

Orphan przewróciła oczami i płynnie przeliterowała słowo KRETYN.

Kilka osób parsknęło.

- Tt. Twoje działania były do tego stopnia pozbawione jakiejkolwiek strategii, że nie warto nawet zapisywać ich jako szantażu. Takowy już posiadamy, Todd - prychnął Damian.

Jason bezgłośnie otworzył i zamknął usta.

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

Nightwing i Red Hood wylądowali na dachu budynku gdzieś pośrodku East Endu.

- Dlaczego rzuciłeś broń? - zapytał szorstko 16-latek. - Tobie nie grozili.

- Nie zostawiłbym cię.

Zapadła cisza, przerywana jedynie syrenami radiowozów w oddali.

- Ja mógłbym - nawet przez modulator głosu zabrzmiało to na siłę.

- Pewnie, Littlewing - Nightwing uśmiechnął się lekko. - Bez dwóch zdań.

Jason westchnął.

- Czemu tak w ogóle przyszedłeś z tym do mnie? - zapytał z resztką wrogości. - W każdej chwili mogłeś po prostu wezwać tych swoich super-ludzi.

Dick wyciągnął wyrzutnię haków z kieszeni pasa, ale trzymał ją skierowaną w dół.

- Bo tęskniłem za tobą, Jay. A ty wiesz, że nie musisz zabijać przestępców.

Red Hood milczał. 19-latek podszedł do krawędzi dachu.

- Chciałbym to kiedyś powtórzyć. Pytanie brzmi, czy ty chcesz? - wycelował wyrzutnię w wyższy dach.

Jason zagwizdał, co zabrzmiało ostrzej przez modulator.

- Będzie Kory?

(zmiana wspomnienia)

"Wspomnienia o Dicku Graysonie"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz