Rozdział 29

92 6 0
                                    

Jak wszyscy doskonale już wiemy, nie umiem rysować. Dowód? Oto jeden powyżej. Mniej więcej tak wyglądają teraz oczy mojego OC.

Dick siedział w fotelu w salonie. O mebel opierała się również Donna z rękami skrzyżowanymi na piersi.

Kory chodziła w tą i z powrotem w przestrzeni między telewizorem a kanapą, na której połowicznie siedziała, połowicznie leżała Rachel.

Cała czwórka najwyraźniej na coś czekała.

Wreszcie do pomieszczenia wszedł Victor z zakorkowaną fiolką. Wewnątrz tkwił bursztynowy płyn, przypominający na pierwszy rzut oka żywicę drzewną.

Azaratka uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, gdy podał jej przedmiot. Zacisnęła na nim palce i spojrzała przez szkło jak przez lupę. W końcu westchnęła cicho.

- Medytowaliśmy. Nie raz, nie dwa. Doświadczaliśmy wtedy migawek, przesunięć - oderwała wzrok od przedmiotu w dłoni i w końcu popatrzyła na pozostałych. - Nie takiego, jak kilka dni temu, gdy Chase wysłał do Pustki wszelkie życie w pobliżu, nawet zwierzęta. To było jak oglądanie filmu o apokalipsie. Kilku różnych wersji tego samego momentu. W nieskończoność. Gdy byłam sama, wyglądało to całkowicie inaczej.

- Wszelkie życie? A my? Dlaczego nas zamknęliście pod tym polem siłowym? - zapytał neutralnym głosem Dick.

- Nie chciał. Ja też nie. Spędziliśmy z nim za dużo czasu, tym razem nie zapomnielibyście jak tam jest. Dlatego stworzyliśmy dwie warstwy pola siłowego. Odbijało każdy atak z zewnątrz i ze środka. W wielu wersjach tej chwili Chase'a tam nawet nie było, a rzeczywistość była gorsza. O wiele, wiele gorsza. Wszyscy żywi zostali zmienieni w kamień.

Donna zmarszczyła brwi.

- Czegoś tu nie rozumiem. Dlaczego wezwałaś nas wtedy do Jump City? Przecież to wy wykonaliście całą robotę z ratowaniem świata. Nie byliśmy tu potrzebni.

Raven spojrzała na wprost na Dicka.

- Nie? A kto przekonał go do opuszczenia Wieży i użycia takiej ilości mocy, że rozerwało mu to klatkę piersiową? - przeniosła wzrok na Kory. - Kto pokazał mu, że warto chronić innych ludzi, nawet tych irytujących? - spojrzała na Donnę. - Kto nauczył mnie walki, wzmocnił moją zdolność do koncentracji i używania mocy bez efektów ubocznych? - na końcu jej wzrok padł na Victora. - No i kto powiedział mi, że okazywanie emocji to nie koniec świata?

Popatrzyli po sobie. 13-latka uśmiechnęła się blado.

- Pomogliście. Bardziej niż wam się wydaje - potrząsnęła lekko fiolką z żywicą, która zamigotała i zmieniła kolor na fioletowy, przez co wyglądała identycznie jak substancja plamiąca wcześniej górę stroju Chase'a i dach. Prawdopodobnie pochodziła właśnie z tego drugiego miejsca. - Nie przewidzieliśmy takiego zakończenia. Tak, Trigon nie był w pełni sił, ale ja też nie. Musiałam stworzyć nowe wrota od zera. Nic nie było ważniejsze niż to. Dlatego Chase mnie doładował i utracił większość energii życiowej - znowu opuściła wzrok na fiolkę. - Niestety, tymczasowo wrócił częściowo do swojego pierwotnego budulca i musiał pozwolić sobie na pęknięcia. Stąd cała ta maź.

Tytani potrzebowali tylko chwili na zrozumienie sensu jej wypowiedzi.

- Chcesz nam powiedzieć, że on jest zrobiony z... - zaczął Victor.

- Ćśśśśś! - syknęła Azaratka, przykładając palec do ust. Żywica w fiolce wezbrała wściekle i zaczęła wspinać się po ściankach. Przestała chwilę później. - On nie lubi o tym rozmawiać.

Dick przesunął dłonią po czole, po czym zaczął masować skronie.

- Mówiliście, że jesteście w połowie ludźmi.

"Wspomnienia o Dicku Graysonie"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz