życie jak w madrycie

198 8 0
                                    

Pov Pedri

Minął może tydzień od naszego wyjścia na plaże. Nic ciekawego sie nie działo bo wiecie cały czas treningi i te sprawy. W końcu mieliśmy kilka dni wolnego w których mogłem w spokoju odpocząć. No może w spokoju to za dużo powiedziane bo właśnie usłyszałem powiadomienie. Ktoś napisał na naszą grupę którą założyliśmy z chłopakami miesiąc temu.

Robert: słuchajcie jedziemy do Madrytu w 12 osób na 3 samochody wybierzcie sie kto kieruje

Frenkie: co co nic nie rozumiem

Marc: ja moge kierować

Iñaki: ja też

Pedri: też sie dołączam

Robert: dobra to tam ustalcie kto z kim jedzie i później wam wyśle punkt docelowy

Naprawdę nie wiem na co sie zgodziłem ale niech będzie. Uważałem że jestem jednym z lepszych kierowców. Lewemu sie nie odmawia. Nie chciałbym żeby na przykład Raphinha prowadził. Kiedyś zasnął za kierownicą i wjechalibyśmy do rowu. Powiedziałem jeszcze Gaviemu o tym genialnym pomyśle Polaka i ustaliliśmy kto z kim jedzie. 1 samochód: ja, Gavi, Frenkie i Ferran. 2 samochód: Marc, Christensen, Alonso, Eric, Lewy i Kounde bo Ter-stegen miał dodatkowe miejsca. 3 samochód: Iñaki, Araujo, Raphinha, Balde. Każdemu pasowało. Po kilku godzinach wszyscy już byliśmy w trasie. My wyjechaliśmy najpóźniej bo Ferran zapomniał czegoś z domu i musieliśmy się wracać.

Pablo przycisz to chce sie skupić na drodze - powiedziałem do bruneta siedzącego obok który włączył jakąś piosenkę na głośniku. Po moich słowach z niechęcią wykonał polecenie i zaczął rozmawiać z De Jong'iem.

O kurwa - krzyknął Ferran podnosząc coś z dywanu samochodowego. Obróciłem się żeby zobaczyć co się tam stało.

Torres kurwa będziesz to czyścił - oznajmiłem widząc że chłopak rozlał Colę w moim pięknym Audi. Jeszcze na dodatek w tym samym momencie zadzwonił do mnie Lewandowski.

Za ile będziecie - zapytał kiedy odebrałem.

No jeszcze jakieś pół godziny a co - odpowiedziałem włączając tryb głośno mówiący.

Bo my już na miejscu jesteśmy - rzekł Polak a w tle słyszałem Andreas'a kłócącego się z Marcos'em. Będąc już na miejscu zaparkowaliśmy na jakimś parkingu za sklepami gdzie była już ekipa bramkarza. Musieliśmy jeszcze poczekać na resztę.

A bo tak ja wam zapomniałem powiedzieć - zaczął Robert a wszyscy patrzyli na niego z zaciekawieniem.

Wykupiłem nam tutaj hotel na kilka dni i będą tam też moi koledzy z reprezentacji Szczęsny, Krychowiak i Zieliński - dokończył swoją wypowiedź. Znałem jedynie Szczęsnego i Zieliśnkiego z opowieści Lewego. O Wojtku mówił że to największy monitoring osiedlowy co kolwiek to znaczy a o Piotrku że jak jest najebany to zawsze coś musi odjebać. Jestem ciekaw czy to prawda. W końcu będę mógł się przekonać bo będziemy z nimi prawdopodobnie na jednym piętrze. Z moich przemyśleń wyrwał mnie Gavi.

Chodź idziemy do galerii - powiedział opierając się głową o moje ramię. W sumie to nie taki zły pomysł. I tak narazie tutaj nie ma co robić. W ramach potwierdzenia wstałem a on zaraz po mnie i skierowaliśmy się w stronę sklepów. Pablo jak to Pablo musiał wejść do każdego pomieszczenia po kolei. Nawet jeśli nie było tam nic ciekawego lub w jego stylu to i tak to przeglądał.

I jak wyglądam - odezwał się brunet przymierzając okulary przeciwsłoneczne.

Jak zjeb - odparłem zgodnie z prawdą bo te okulary były na niego chyba ze dwa razy za duże a jeszcze z nimi i tą koszulą hawajską którą sobie kupił wygladał jak Eric kiedy Araujo zrobił mu stylówkę na ślepo.

Pfff nie znasz sie - rzucił na szybko i dalej szukał jakiś kompletnie nie przydatnych i nie pasujących mu rzeczy. Stojąc i czekając aż wreszcie sie zdecyduje poczułem jak szarpnął mnie za rękę do tyłu.

O co ci chodzi - zapytałem nic nie rozumiejąc. Ten tylko pokazał palcem na osobę stojącą kilka metrów od nas.

No widzę Vinicius i co - odparłem poprawiając włosy które mi roztrzepał.

No właśnie Vinicius już nie miał się kto inny tu zjawić niż on - wyszeptał Gavi z zdenerwowaniem w głosie i ubrał na głowę jakiś kowbojski kapelusz który miał pod ręką i udawał że ogląda spodenki znajdujące się na wieszaku za nami. Wiedziałem że on go nienawidzi ale żeby aż tak? Żeby nie wjebać Pablo nałożyłem kaptur od bluzy i stałem odwrócony od piłkarza Realu. Po chwili obróciłem się a jego już nie było. Powiadomiłem o tym młodszego i dalej mogliśmy a raczej on mógł robić zakupy. Idąc do kasy nawet nie zauważyliśmy kto stoi przed nami.

O a kogo moje oczy tu widzą? Pablo Gavira w Madrycie? - zapytał Vini podśmiechując się.

A weź sie pierdol - odpowiedział Gavi. No dzieci. Teraz jeszcze brakuje żeby sie pobili w sklepie.

Co tak agresywnie hm? Masz problem o to że ci ostatnio dojebałem na boisku? - dopytywał dalej Brazylijczyk chcąc zacząć kłótnię.

Żebym ja ci zaraz nie dojebał - rzucił na szybko Pablo i dał mi ubrania które do tej pory trzymał. Ledwo go ręką zatrzymałem żeby mi tu sztuk walki nie odstawiali i wręczyłem mu spowrotem ciuchy. Vinicius poddenerwowany wyszedł z kolejki i skierował się do drugiego stanowiska z kasami. Udało mi się uspokić Gaviego i podeszliśmy do obsługi. Sprzedawczyni dziwnie sie na nas patrzyła ale wcale jej sie nie dziwię. Teraz obładowani torbami szliśmy w stronę parkingu gdzie znajdowała się reszta chłopaków.

A wy gdzie byliście - zapytał Lewy widząc że wróciliśmy.

Na zakupach - wydarł się Pablo podchodząc do Frenkiego i Kounde pokazując im swoje zdobycze modowe.

Dobra chodźcie już do hotelu - oznajmił Polak patrząc w powiadomienie telefonu gdzie został poinformowany że nasze pokoje hotelowe się zwolniły.

Życie w Barcelonie jest popierdoloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz