historia lubi się powtarzać

95 10 0
                                    

Pov Gavi

Od meczu minęło już trochę czasu więc każdy przestał się przejmować przegraną i kibole nie wyzywali aż tak Ter-stegena. Ale dzisiaj to nie o tym. Od pewnego czasu Vinicius zaczął do mnie zagadywać. Na początku nie było w tym nic takiego. Po prostu mnie zaczepiał żeby mnie wkurwić. Zwykle było to po wspólnych meczach lub jak mnie gdzieś zobaczył na przykład w sklepie. Ale potem zaczęło się to robić niepokojące. Czułem strach kiedy miałem obok niego przechodzić. Bałem się że znowu jebnie mną o ścianę i mi wpierdoli. A teraz? Teraz mógłbym nawet rzec że mnie prześladuje. Coraz częściej jest w tych samych miejscach co ja i za każdym razem coś do mnie mówi a jeśli jest to na zewnątrz w jakimś mniej zaludnionym miejscu to mnie przyciska do jakiegoś muru czy czego tam popadnie i mam wrażenie że mnie tam zamorduje co chwilę pokazując ten swój wkurwiający uśmiech.

Postanowiłem że wyjdę na spacer żeby odpocząć od tej monotonii w domu w którym nic nie robię. Trochę świeżego powietrza dobrze mi zrobi. Może nie aż takiego świeżego ale niech już będzie. Ubrałem bluzę bo było dość chłodno i nie zabierałem ze sobą telefonu bo miał 12 procent i się ładował. Moim celem było przejście się wokół parku. Czyli jakoś może 3 kilomentry na oko.

Nie to kurwa nie możliwe - szepnąłem sam do siebie widząc dobrze mi znanego piłkarza królewskich. Nie miałem nawet gdzie się schować. W głębi duszy modliłem się żeby mnie nie zauważył. Miałem dosłownie kilkaset metrów powrotu do domu po mojej podróży a tu on. Po chwili odetchnąłem z ulgą bo myślałem że mnie nie zobaczył. A jednak się myliłem.

O Gavira znowu się spotykamy - zaczął Brazylijczyk. Brzmiało to strasznie sztucznie. Tak jakby on już wiedział że się tu zobaczymy. Jakby to była jakaś część jego planu. Nie Gavi stop. Za dużo myślisz.

Czego znowu ode mnie chcesz kurwa odpierdol się ode mnie rozumiesz co ja ci takiego zrobiłem że mnie nienawidzisz do tego stopnia żeby mnie nękać mam już tego dość - wykrzyczałem mu w twarz i szybkim krokiem odeszłem. Przynajmniej teraz nie poszedł za mną. Będąc już po chwili w mieszkaniu nie wiedziałem co mam robić. Byłem roztrzęsiony i wkurwiony. Nie panowałem nad emocjami. Skierowałem się do łazienki bo znajdowała się tam jedna potrzebna mi rzecz. Żyletka. Miałem tego już nie robić. Obiecałem sobie. Niestety targały mną silne emocje których nie mogłem pochamować. Po zrobieniu kilku kresek zaczęło kręcić mi się w głowie i musiałem usiąść na podłodze.

Obudziłem się w innym pomieszczeniu. To nie była moja łazienka. Znajdowałem się w szpitalu. Zrozumiałem że zemdlałem. Całe ręce miałem w bandażach. Zastanawiałem się jak ja się tutaj znalazłem. Najsensowniejszym rozwiązaniem byłoby to że Ferran mnie zauważył i zadzwonił po karetkę. Tylko on przez ostatni czas do mnie przychodził. Ale właśnie. Czy to oznaczało że chciałem się zabić? Chcecie mi powiedzieć że jestem po próbie samobójczej? Nie to niemożliwe. Przecież to nie tak miało wyjść. Miało być kilka niewinnych kresek. Ja pocieszam Ferrana a skończyłem tak samo. Historia lubi się powtarzać co nie? Z moich przemyśleń wyrwało mnie otwieranie się drzwi do sali. Był to Torres.

Boże Gavi przebudziłeś się nawet nie wiesz jak się martwiłem - prawie wykrzyczał chłopak i podszedł pod moje łóżko.

Ile ja już tu jestem? - zapytałem bo straciłem poczucie czasu. Nawet nie miałem przy sobie telefonu.

Ponad dwie godziny byłem już tutaj wcześniej ale nadal nie dało się ciebie obudzić i pielęgniarki powiedziały że mam wyjść więc do tej pory czekałem na korytarzu powiedzieli mi że gdybym zadzwonił pięć minut później to mogliby cię nie uratować Gaviś dlaczego to zrobiłeś? Co się takiego stało? Przecież wiesz że mogłeś do mnie zadzwonić zawsze znajdę dla ciebie czas - oznajmił brunet a ja momentalnie się rozpłakałem. On mi uratował życie. To nie tak miało być. Czy ja naprawdę chciałem go zostawić z tym wszystkim samego? A co jakbym się nie wybudził? Jak ja mogłem zrobić takie coś Ferranowi. Boże jaki ja jestem głupi. Nienawidzę siebie.

Przepraszam to nie tak miało być ja naprawdę nie chciałem to miało być tylko kilka kresek ja nie chciałem przepraszam nie mogę sobie uświadomić że mógłbym cię zostawić z tym samego miałem ci pomóc a sam nie daję sobie ze sobą rady - wymamrotałem ledwie słyszalnie bo schowałem twarz w rękach żeby nie było widać tego że jestem cały we łzach.

Gaviś spokojnie oddychaj powiedz mi skąd w ogóle taki pomysł ci się wziął co było jego przyczyną - zaczął mnie uspokajać przyjaciel.

Vinicius - odpowiedziałem jednym słowem. Nie byłem w stanie mu wszystkiego wyjaśniać. Nie teraz. Chociaż mogę się domyśleć że wiedział o co mi chodzi. Przecież nie raz mu opowiadałem sytuacje związane z nim.

Zabije kurwa zabije go ja już muszę lecieć jak coś odwiedzisz mnie na komisariacie - powiedział Fer i ruszył w stronę wyjścia.

Błagam cię nie rób nic głupiego - odpowiedziałem bo nie wiedziałem do czego on może być zdolny.

Zobaczymy - odparł i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Już się boję co on wymyśli.

Pov Ferran

Mój kurwa przyjaciel po próbie samobójczej w szpitalu przez jakiegoś chuja? No chyba nie. Zamykając za sobą drzwi byłem tak wkurwiony że naprawdę mogłem zrobić mu krzywdę. Nie wiem co dokładnie się stało pomiędzy nimi ale mogę się domyślać że znowu go prześladuje. Co jest z nim nie tak? To jakiś psychopata. Będąc już w samochodzie wystalkowałem jego miejsce zamieszkania i tam się udałem. Około 30 minut drogi. Zaparkowałem pod jakimś drzewem na parkingu Lidla i udałem się na niewinny i w ogóle nie podejrzany spacer w okolicy. Z moich źródeł informacyjnych wychodzi na to że Vini aktualnie zgaduje się na rynku. Tam też poszedłem. Przeskanowałem wzrokiem wszystkie tam osoby i znalazłem jedną grupkę ludzi obok restauracji. Był tam i on. Poczekałem aż pożegna się z nimi aby nie mieć świadków i szybkim krokiem podszedłem do niego.

Zadowolony kurwa z siebie jesteś? Młody teraz w szpitalu leży przez ciebie psychopato ty kurwa normalny jesteś? Prześladujesz ludzi co nic ci nie zrobili kurwa jak można być taką szmatą żeby dopuścić do takich rzeczy on się kurwa zabić chciał przez ciebie a ty tak sobie normalnie po ulicach zadowolony chodzisz? - wykrzyczałem mu prosto e twarz i jebnąłem nim o ścianę jakiegoś budynku. Powtórzyłem to kilka razy e międzyczasie zaciskając mu ręce wokół szyi. Kiedy zobaczyłem że z tyłu głowy zaczyna lecieć mu krew i się dusi to uciekłem z miejca zdarzenia a on dochodził do siebie po tym co się stało.

Ty: myślisz że wyrzucenie ciała do rzeki to dobry pomysł?

Ty: tak czysto teoretycznie nie żeby coś

Gavi: co ty mu kurwa zrobiłeś

Ty: oj no nic

Ty: ALE KARY ŚMIERCI JUŻ NIE MA W POLSCE PRAWDA???

Gavi: boże człowieku co ty odjebałes

Gavi: czy on żyje

Gavi: oddycha

Ty: nie wiem

Ty: może

Gavi: CO TY MU ZROBILES

Ty: żartuje przeciez

Ty: chuj zyje tylko lekkie obrazenia glowy ma

Ty: nie matrw sie nie bedziesz mnie odwiedzal w wiezieniu

Ty: chyab ze zglosu pobivie

Gavi: boze z kim ja zyje

Gavi: DZIEKUJE ZE MNIE WYRECZYLES

Bedny Gaviś. Musiałem no po prostu musiałem zacząć z niego żartować. Była to idealna sytuacja do tego. Ale na początku mi uwierzył. Mam chociaż nadzieję że Vinicius nie zgłosi mnie na psy że go pobiłem. Kurwa przez niego mój Pablo chciał popełnić samobójstwo. Nadal nie potrafię w to uwierzyć. Wsiadając do samochodu skierowałem się znowu do Barcelony do Gaviego. Nie chciałbym żeby był sam w takim czasie.




Życie w Barcelonie jest popierdoloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz