patologia jakiej mało

240 12 6
                                    

Pov Gavi

Obudził mnie dźwięk telefonu. Kto normalny o godzinie 11 rano wydzwania do człowieka w dzień wolny od pracy.

Halo - powiedziałem zaspany odbierając. Nie patrzyłem nawet z kim rozmawiam.

Pedri i Ferran zaginęli - oznajmił mi jak sie okazało Raphinha.

CO KURWA JAK TO - krzyknąłem siadając na łóżku.

No wiesz wczoraj nas tam troche poniosło i nikt tam sie nie pilnował pewnie wyszli gdzieś i śpią w krzakach czy coś no ale nie ma ich w okolicy podobno Eric z Roberto już go tam szukają - wyjaśnił mi brunet. Japierdole teraz trzeba ich szukać.

Dobra zaraz tam b - skończyłem w połowie swojej wypowiedzi. No przecież nie będę bo nie mam czym.

Poradzicie sobie sami - rzuciłem na szybko i sie rozłączyłem. W sumie to nie moja sprawa co oni tam wczoraj robili i gdzie poszli. No ale jednak Pedri to mój przyjaciel a Ferran kolega. Sam już nie wiem. Dobra jest tam Eric jest Roberto pewnie jeszcze kilka ich tam przyjdzie i ja nie będę potrzebny. Jak już wstałem poszedłem do łazienki i wziąłem prysznic. Siedząc już w kuchni i szukając czegoś sensownego do zjedzenia w lodówce usłyszałem jak ktoś podjeżdża pod mój dom. Myślałem że to jakś samochód chciał sie nawrócić albo ktoś z rodziny złożył mi niezapowiedzianą wizytę ale wyglądając za okno zauważyłem motor. Byłem przekonany że to Araujo. I sie nie myliłem.

Młody chodź szukamy meneli od rana po całym mieście - powiedział wchodząc do mnie jak do siebie widząc że jestem w kuchni.

Ale ja śniadanie chciałem zj - nie dokończyłem bo pociągnął mnie za rękę i rzucił mi kask. Złapałem na szybko klucze z szafki żeby zamknąć dom i zniechęcony ubrałem to coś na łeb wsiadając na pojazd. Nie kojarzyłem drogi którą jechał Urugwajczyk. Po kilku minutach znaleźliśmy się przy jakieś melinie. Brudne kamiennice, patusy jarające przy żabce i z dupy szczekające psy za budynkami. Niedaleko była plaża. Wolałbym iść tam niż być tu.

No na co czekasz szukamy chłopaków - Ronald popatrzył na mnie wskazując na przejście między blokami. Nie chciałem tam iść no ale chuj. Jak trzeba to trzeba. Po obejściu kilku ulic nie zauważyłem niczego ciekawego no może poza tym że uciekałem przed jakimś owczarkiem który z nikąd pojawił sie zza bramy. Zadyszany od biegania chciałem zrobić sobie przerwę ale nie wiedziałem czy ten pies nadal za mną jest. Obróciłem się za siebie żeby zobaczyć i nagle na kogoś wpadłem.

Co ty kurwa robisz problem chcesz mieć - powiedział wkurwiony dresiarz. Skojarzyłem że to ten który siedział przy żabce.

Sorry no - jedynie tyle zdąrzyłem powiedzieć bo przycisnął mnie do ściany jakieś starej kamiennicy. Przypierdolił mi w twarz ale udało mi sie uciec. On na szczęście nie gonił mnie tak jak ten kundel.

A ty przed kim uciekasz - zapytał Araujo na którego prawie sie wpierdoliłem.

Zabierz mnie stąd - rzuciłem na szybko zakładając kask.

No dobra dobra a widziałeś gdzieś Pedriego lub Ferrana - dopytał wsiadając na pojazd.

Nie - odpowiedziałem a on włączył silnik. Po chwili byliśmy w domu Frenkiego. Nie wiedziałem co tutaj robimy ale lepiej tu niż tam. Wchodząc do środka zauważyłem jak De Jong, Raphinha, Roberto i Eric siedzą na kanapie.

I jak macie coś - zaczął mówić Brazylijczyk. Araujo tylko pokręcił przecząco głową i usiadł na fotelu. Ja skierowałem sie do kuchni bo po tym ciągłym bieganiu chciało mi sie pić. Po naszych dwu godzinnych przemyśleniach gdzie oni są, co robią i kiedy wrócą ktoś nagle zadzwonił do drzwi. Myślałem że to chłopaki napisali do kogoś żeby nam pomógł ale w progu ukazali sie na własne oczy Pedri i Ferran. Gdzie oni kurwa byli. W tym pytaniu wyręczył mnie Sergi.

GDZIE WY KURWA BYLIŚCIE MY SIE TU O WAS MARTWIMY I WAS SZUKAMY A WY Z DUPY SIE ZJAWIACIE Z WÓDKĄ W RĘKU - wykrzyczał na nich wcześniej wspomniany piłkarz.

No już spokojnie spokojnie na plaży - odpowiedział Torres zamykając drzwi. A kurwa coś mi mówiło żeby iść na tą plaże ale ten chujek Ronald wysłał mnie w blokowiska.

W ramach rekompensaty przyjmiemy flaszke - powiedział Frenkie zabierając im daną rzecz.

A tobie co sie stało - zapytał zaniepokojony Pedro widząc moje podbite oko.

Nic - odpowiedziałem odwracając się od niego. Kurwa on sobie siedział na plaży mając wyjebane na każdego a mi przez to patus dał wpierdol. Skierowałem się do pokoju Holendra żeby w spokoju posiedzieć nie patrząc na tych debili ale on poszedł za mną.

Pablo powiedz mi prosze - zaczął rozmowę brunet.

No co kurwa mam ci mówić ty sobie idziesz odpoczywać nad wodę razem z Ferranem bez powiadomienia kogo kolwiek my was szukamy przez co jakiś sebiks mi wpierdolił a wy nagle jak gdyby nigdy nic w domu sie pojawiacie - wyjaśniłem mu sytuację.

No dobra sorry przepraszam ale byliśmy najebani i tak jakoś wyszło - starał sie znaleźć coś na swoje usprawiedliwienie.

Niech ci będzie - powiedziałem przytulając chłopaka. Nie potrafiłem być na niego zły. No może czasami sie obrażałem ale przechodziło mi po kilku minutach lub godzinach. Po tej całej sytuacji Araujo odwiózł mnie do domu, Pedri zabrał swój samochód z parkingu pod pub'em a reszta sie rozjechała do swoich mieszkań.

Życie w Barcelonie jest popierdoloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz