skąd ci niemcy sie respią

113 5 1
                                    

Pov Gavi

Obudziłem się około 11. Wczoraj poszedłem spać jakoś o 4 więc się nie dziwię. Ale i tak się nie wyspałem. Pierwsze co to wziąłem do ręki telefon żeby zobaczyć czy coś mnie nie ominęło. 5 połączeń nie odebranych od Pedriego i 4 wiadomości.

Pedri: odebralbys laskawie

Pedri: chuju

Pedri: trening mamy

Pedri: vede za chwile

Aha super mamy trening. I że ja o niczym nie wiem? Zerwałem się szybko z łóżka i pobiegłem do łazienki żeby się przebrać i umyć twarz. Zrobiłem płatki i spakowałem torbę. To chyba było najszybsze przygotowanie na trening jakie miałem. Schodząc na dół usłyszałem trąbienie samochodu. Wyszedłem zamykając drzwi domu i wszedłem do pojazdu.

Co nie odbierałeś - zapytał od razu Pedro.

Spałem i w ogóle miałem pięć minut żeby wszystko ogarnąć - odparłem zapinając pasy. Za momemt staliśmy już pod stadionem. Byliśmy trochę spóznieni ale chyba nie dużo bo widziałem jak Ferran idzie przed nami. Też musiał niedawno przyjechać. Będąc w szatni przebrałem się i wyruszyłem na murawę.

To jak wszyscy dzisiaj są? - zapytał Xavi patrząc się na każdego z nas po kolei.

Jak tam z tym kotem? - dopytał trener Pedro który stał obok mnie.

Kotem z jakim ko a yyy dobrze wszystko z nim - odpowiedział brunet sztucznie się uśmiechając. Prawdopodobnie próbował żeby wyglądało to wiarygodnie bo sam zapomniał jaką miał wtedy wymówkę. Cieszę się że mnie o to nie wypytywał. No wiesz trenerze tak wyszło byłem w Dubaju. Dał nam najpierw kółka do przebiegnięcia czyli coś czego nienawidzę i jeszcze mi i Pedriemu o kilka więcej bo nas nie było tydzień temu. Kiedy po półtorej godziny tortury się skończyły mogliśmy iść do szatni.

Oznajmiam że melanż u mnie dzisiaj o 20 - powiedział Marc zamykając drzwi.

To wcale nie tak że chce się nachlać to w ogóle nie tak - dodał po chwili.

Mhm już ci wierzę - odparł Ferran śmiejąc się.

Czyli wszyscy idą bez Torresa okej - stwierdził Ter-stegen słysząc że ten mu dogaduje.

Ej no weź też chce sie najebać za darmo bramkarzu ty mój najlepszy ukochany cudowny - zaczął mówić Hiszpan.

Zaraz sie porzygam od tych słodkości wychodzę - oznajmił Balde i poszedł na korytarz.

U MNIE O 20 PAMIĘTAJCIE - krzyknął Niemiec i tak samo opuścił pomieszczenie. Kiedy Pedri odwiózł mnie do domu to nic pożytecznego i wartego uwagi nie robiłem. Zamówiłem jedynie nowy toster bo tamten się spalił i rozjebał na dwie części. Postanowiłem że posprzątam dom bo te podłogi myte z poł roku nie były. I tak mi zeszło do późnego wieczoru. Właśnie kurwa przecież miałem do Marc'a jechać.

Ty: kurwa

Ty: miiekismy do stegena jechac

Ty: przyjedz pi mnie

Napisałem do swojego szofera i poszedłem się przebrać bo miałem ujebane dresy i koszulkę płynem do naczyń. Nie wnikajcie. Tak to sie kończy jak raz w życih chcę umyć sam naczynia a nie korzystać ze zmywarki. Po jakichś 10 minutach przyjechał Pedro i oby dwoje skierowaliśmy się pod dom naszego bramkarza. Weszliśmy jak do siebie i pierwsze co zobaczyłem to duszącego się Frenkiego w salonie a obok stał Ferran z krwawiąca ręką.

Co tu sie do chuja dzieje - powiedziałem gdy tylko zobaczyłem ten cyrk. Pedri podszedł do Holendra który jak się okazało zadławił się zerując wódkę a Torres wyjebał się na podłogę uderzając dłonią w ścianę chcąc zobaczyć co sie dzieje.

Chłopcy zostawiłem was na chwile samych co tu sie odjebało - skomentował Marc wchodzący do pokoju. Fer poszedł szukać czegoś do opatrzenia ręki a De Jong już zdrowy skierował się do kuchni. Idąc dalej zobaczyłem Christensena leżącego na schodach a w kiblu ktoś rzygał.

Boże ale patologia - szepnąłem do siebie idąc do górnej części domu omijając Andreas'a. Zauważyłem tam jedynie Raphinhe rozmawiającego przez telefon. Widząc że to jeden z trzeźwych poszedłem do niego żeby pokomentować całą sytuację w domu. Po kilku minutach skierowałem swoje kroki do łazienki z której wychodził jakiś chłopak. Kto to jest? To napewno nie żaden z nas w sensie z Barcy. Po skorzystaniu z toalety wszedłem na chwilę do kuchni żeby napić się czegoś ale napewno nie tej taniej wódy Ter-stegena. Kiedy już nalałem sobie soku ujrzałem że też przyszedł tu ten nieznany mi chłopak i rozmawiał z jakimś innym typem którego też nigdy nie widziałem. Porozumiewali się językiem którego nie rozumiałem ale po kilku usłyszanych słowach stwierdziłem że to Niemiecki bo czasami Marc tak mówił. Co oni tu robią i kim są?

Chcąc wyjaśnić to sobie z naszym bramkarzem poszedłem go szukać aż tu nagle z pokoju który nie wiem czyj dokładnie był bo Stegen ma duży dom wyszedł kolejny chłop o którym pojęcia nie miałem. Podsłuchałem jak coś gadał i to też był Niemiecki

Skąd ci Niemcy się respią - powiedziałem sam do siebie nadal szukając piłkarza. Postanowiłem że pójdę na taras bo tam mnie jeszcze nie było. Ale za to był tam nasz bramkarzyna z tymi trzema typami.

Chodź na chwile - rzekłem podchodząc do niego i odeszliśmy na tyle daleko żeby tamci nas nie słyszeli.

Co to za ludzie - mówiąc to skierowałem swój wzrok na obcych mężczyzn.

A tak właśnie to jest Thomas to Manuel a to Joshua - odpowiedział mi chłopak przystawiając mi swoich znajomych.

To są moi koledzy z reprezentacji pomyślałem że też by tutaj wpadli dawno sie nie widzieliśmy - dodał po chwili. Przynajmniej sprawę Niemieckojęzycznych piłkarzy mamy wyjaśnioną ale gdzie jest Pedri? Oto jest pytanie. Ostatnio widziałem go w salonie jak pomagał Frenkiemu. Obszedłem cały dom przy okazji napotykając się na Araujo siedzącego w szafie, Kounde śpiącego w łóżku najprawdopodobniej Marc'a oraz Balde mającego kryzys z niewiadomych mi przyczyn. Przecież on tu jeszcze ogród ma. Teraz sobie przypomniałem. Tam też poszedłem. Okazało się że mają tutaj basen i tam właśnie był Gonzalez z De Jong'iem i Torresem. Patrząc na ich stan byli mocno wstawieni i Ferran z całą ręką w bandażach.

O GAVI CHODŹ DO NAS - krzyknął blondyn widząc mnie.

Nie wiesz co nie dzięki - odparłem na szybko i jeszcze szybciej stamtąd wybiegłem.

Czy w tym domu jest ktoś trzeźwy - powiedziałem a raczej zapytałem sam siebie nie oczekując odpowiedzi od kogo kolwiek no nikogo tu nie widziałem.

Tak ja - wydarł się z pokoju obok Raph. Zapomniałem o nim.

Jaki stan patologi? - dopytał mnie Brazylijczyk.

Nie jest najgorzej - odpowiedziałem wzruszając ramionami.

Skoro nie pijemy to jedziemy? - zapytał chłopak biorąc kluczyki do ręki.

Ta - rzuciłem na szybko i wyszliśmy z domu bramkarza kierując się do samochodu Raphinhi. Zostawiliśmy ich samych sobie. Może nic nie odjebią.

Życie w Barcelonie jest popierdoloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz