lampa z ruskiego targu

95 5 0
                                    

Pov Pedri

Obudziłem się a raczej Pablo mnie obudził swoim gadaniem. Od chyba pół godziny starałem się znowu zasnąć ale jego chodzenie i rozmawianie chuj wie z kim po mieszkaniu mi tego nie ułatwiało.

O Pedri wstałeś wreszcie - powiedział Gavi widząc że wstaję z łóżka a po chwili rozłączył się z kimś na telefonie.

A ty z kim tam gadałeś - zapytałem stawiając wodę na kawę bo tak tym razem mieliśmy własną kuchnię. Pablito wynajął nam luksusowy hotel. Chłopak nie żałował kasy.

Z Krychą umówiliśmy się że przejedzie się z nami po okolicy bo on to tutaj lepiej się obeznaje więc no szykuj sie bo idziemy za niedługo - odpowiedział radośnie Gavira.

No już już dopiero co wstałem a ty mi tu od rana chodzić karzesz - odparłem pijąc już gotową kawę.

Lepsze to niż kółka wokół boiska od Xaviego - zaśmiał się Pablo.

Myślisz że Araujo uratował nam dupe czy nas podjebał - dopytałem podając mu taki sam napój jaki ja miałem.

Jeżeli nas wydał to ja sie z nim rozliczę - oznajmił brunet biorąc łyk kawy.

Kurwa tego sie pić nie da - wykrzyczał po chwili przy tym niechcący wylewając zawartość szklanki na swoją koszulkę.

No to zajebiście - stwierdził z sarkazmem Gavi i poszedł prawdopodobnie do łazienki zaprać ubranie. Nie wiem czy on potrafi takie rzeczy ale może nic nie zepsuje. I niestety moje przypuszczenia były mylne. Po chwili usłyszałem jak coś spada na podłogę.

Co tu sie - nie dokończyłem bo zobaczyłem chłopaka leżącego na ziemi.

Kurwa popierdoli mnie - odpowiedział Pablo wstając z posadzki.

Ktoś tu wczoraj zostawił swoje jebane spodenki na których się wyjebałem - dodał wkurwiony Hiszpan rzucając mi odzież należąca do mnie.

No kurwa kto tam dzwoni - krzyknął nadal poddenerwowany Gavira kiedy usłyszał dźwięk telefonu.

Czego chcesz - zapytał odbierając połączenie. Dalszej części jego rozmowy z nieznaną mi osobą nie słyszałem bo wyszedł na balkon który swoją drogą był chyba większy od pokoju.

Chodź zbieramy się Krycha czeka - powiedział wychodząc z pomieszczenia. Ja że już się przebrałem i zdąrzyłem zjeść śniadanie to nie sprzeczałem się tylko wyszedłem za nim. Po ostatnich sytuacjach w Madrycie teraz to on trzymał przy sobie naszą kartę. Gdy byliśmy już przed hotelem Polak stał obok jakiegoś drzewa w swoich super extra okularach przeciwsłonecznych które dał mu Pablo podczas pobytu w stolicy Hiszpanii. Przywitaliśmy się z nim a ten zaczął nas oprowadzać po okolicy przy okazji opowiadając jakieś historie ze swojego życia. Jego przynajmniej były wiarygodne nie to co Zielińskiego.

Ej chodźcie tam - rzucił szybko Gavi biegnąc w stronę jakiś straganów. Krychowiak pobiegł za nim a ja początkowo nie chciałem się w to mieszać bo nie wiedziałem co on ma zamiar odpierdolić ale po krótszej chwili poszedłem za nimi żeby się nie zgubić.

Zobacz jaki kwiatek fajny - mówiąc to mój przyjaciel pokazał mi jakaś sadzonkę w wazonie podobnym do tego co kupiłem swojej mamie na jej urodziny.

Człowieku to są pomidory - odpowiedziałem zażenowany widząc na kartce przy roślinie napis "tomatoes".

Patrzcie jaką koszulkę sobie kupiłem - powiedział Grzesiek podchodząc do nas. To możliwe że najbrzydsza rzecz jaką w życiu widziałem. Te okulary chyba przyćmiły mu widoczność.

Już moja babcia ma lepszy gust - odparłem sam do siebie. Ten na szczęście mnie nie usłyszał bo poszli z Pablo oglądać jakieś arabskie herbaty.

Nie bierz tego ty nawet nie wiesz co to jest - powiedziałem do Gaviry który chciał kupić jedną z herbat.

A co jak tam jakieś prochy albo zioła dali weź ty myśl czasami - dodałem odciągając go od tego stanowiska.

Przesadasz - stwierdził Gavi i tym razem poszedł przeglądać lampy. No wprost zajebiście. Co ja z nim mam.

Nie pozwoliłeś mi wziąć herbaty to kupiłem sobie lampe no tutaj już nie powiesz że coś dosypali - rzekł brunet podchodząc do mnie ze swoją zdobyczą.

Niech ci będzie a ile ona kosztowała - zapytałem z niedowierzaniem. Chłop co lampy w Dubaju kupuje.

Nie wiem bo to jakaś arabka była i Krycha się z nią dogadywał - odparł Pablo wzruszając ramionami.

Nie no nie wierzę - szepnąłem pod nosem widząc że idzie do nas Grzesiek z jakimś kocem w ręku.

Fajny taki sobie kupiłem co nie - mówiąc to zaprezentował nam swoją nowo kupioną rzecz. Koc z wielbłądami. Zaraz wyjdę z siebie i stanę obok.

Cudowny jest - odpowiedziałem sarkastycznie krzyżując ręce na piersi.

Co tak nie miło od razu - powiedział Polak biorąc wcześniej wspomnianą zdobycz pod rękę.

Dobra chodźmy dalej bo wy zaraz tu apartament z bronią palną i jakimiś kamieniami magicznymi wykupicie - stwierdziłem zachęcając ich do dalszej drogi. Przynajmniej teraz się mnie posłuchali i szliśmy w stronę jakieś najbliższej budki z kebabami bo Pablito był głodny. Tak nam zszedł cały dzień. Starałem się ich pilnować żeby znowu nie zatrzymywali się w jakiś sklepach albo straganach i odziwo mi się to udało. Teraz kierowaliśmy się prosto pod hotel. Krycha miał swój trochę wcześniej więc przez następne 20 minut szedłem tylko ja i Gavi.

I co ty zamierzasz zrobić z tą lampą - zapytałem kiedy byliśmy już w mieszkaniu.

Będę sobie w domu na półce albo parapecie trzymał pasuje mi do pokoju - odpowiedział chłopak szukając jakiegoś gniazka żeby podłączyć swoje znalezisko do prądu.

Kurwa nie działa - dodał po chwili zszokowany i wkurwiony gdy zobaczył że żarówka się nie świeci.

A czego ty się spodziewałeś jak kupiłeś ją na jakimś ruskim targu - zaśmiałem się podchodząc do Gaviry.

Nie włączyłeś jej zjebie - oznajmiłem klikając przycisk i lampa automatycznie się zapaliła.

A jednak działa widzisz warto było kupić patrz jak pięknie świeci - Pablo nadal kontynuował swoje pochwały w stronę nowo kupionej rzeczy.

Dobra słyszałem że mają tu basen idziemy - zaproponowałem bo kilka godzin temu na rozpisce hotelu widziałem napis "swimming pool" pokazujący że miejsce znajduje się za budynkiem.

Jeszcze pytasz - odrzekł Gavi odłączając lampkę i wyszedł z mieszkania a ja za nim.

Życie w Barcelonie jest popierdoloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz