Pov Gavi
Dzisiaj mieliśmy grać mecz z Gironą. Biorąc pod uwagę nasze wcześniejsze wyniki to szło nam naprawdę dobrze ale teraz to powątpiewam. Zapytacie czemu? Sam nie wiem. Podświadomość. Postaramy się a przynajmniej ja się postaram żeby zagrać jak najlepiej w końcu Frenkie jest kontuzjowany i będę musiał wyjść w składzie wejściowym za niego. Se chłop posiedzi na ławce do połowy listopada bo tak mu lekarz powiedział. Jeszcze przed meczem mieliśmy mieć trening. Więc zaczynając od początku to jak zawsze standardowo łazienka, spakowanie torby, śniadanie, insta i przyjazd Torresa. Monotonna codzienność.
IDE KURWA - wydarłem się mimo że wiedziałem że Hiszpan mnie nie słyszy. Zgubiłem gdzieś kluczyki od domu a on od dobrych kilku minut trąbił mi pod oknem.
CO TY ROBIŁEŚ TYLE CZASU ZARAZ BĘDZIEMY SPÓZNIENI - powiedział lekko poddenerwowany Fer kiedy wszedłem do pojazdu.
Spokojnie bez agresji kluczyków znaleźć nie mogłem - łagodnie odpowiedziałem zapinając pasy.
A tam co sie odpierdala czemu jest korek - rzekł Torres sam do siebie widząc policję na środku jezdni. Okazało się że jakieś dwa żule się pobiły i ktoś zadzwonił na psy żeby nie polała się krew mimo że karetka i tak tam stała więc coś chyba im się nie udało. Przez ten incydent byliśmy spóznieni 20 minut na trening. Będąc już na miejscu szybko się przebraliśmy i wybiegliśmy do reszty chłopaków.
Co to za spóźnienie co to ma znaczyć - napomniał od razu wkurwiony Xavi.
Trener nie uwierzy - i tak oto Ferran zaczął opowiadać tą piękną historię pobicia się dwóch najebanych gości na środku ulicy z interwencją policji i pogotowia. Xavi za bardzo nie wyglądał jakby uznał to za prawdę ale w końcu nam odpuścił i kazał robić te same ćwiczenia co Raphinha i Araujo.
A Pedriego czemu nie ma? - zapytał mnie Balde.
Ja nic nie wiem zapytaj się Lewego on wie wszystko o wszystkim i o wszystkich - odparłem. Popatrzyłem się wokoło i rzeczywiście nigdzie nie było Goznaleza. Nie zauważyłem tego wcześniej.
Dobra myślałem że coś wiesz w końcu się przyjaźnicie ale skoro tak to idę do Roberta - odpowiedział Alejandro i podszedł do Polaka. Przyjaźnicie. No właśnie tak nie bardzo bym powiedział. Czy to nadal można nazwać przyjaźnią? Wątpię. A raczej jestem pewien że nie. Okazało się że nikt nic nie wiedział o tym czemu go nie ma a jak zapytaliśmy o to Xaviego to wydawało mi się że on coś wie na ten temat ale nic nam nie chce powiedzieć. Ale może to tylko jakieś moje urojenia. Po treningu postanowiłem napisać do Pedro. Wiem że nie mamy jakieś super relacji ale przecież nie nienawidzimy się.
Ty: ej stary w porządku wszytsko??
Ty: czemu cie nie bylo?
Pedri: tak tak po prostu zle sie czulem
Pedri: ale na nasteonum bede
Wierzyć mu czy nie? Nie no uwierzę przecież on by mnie nie okłamywał. Nawet nie miałby powodu żeby to robić. Poinformowałem o tym wszystkich chłopaków żeby nie było i razem z Torresem wyszliśmy.
Wierzysz mu? - dopytał mnie Hiszpan gdy już byliśmy w jego samochodzie.
A mam inne wyjście? Nie potrzebnie sie doszukujemy drugiego dna po prostu źle się czuł to normalne - odpowiedziałem bez zastanowienia się. Przez następną połowę dnia nic ciekawego się nie działo. Siedziałem w domu kompletnie nic nie robiąc a potem przyjechał po mnie mój szofer czyli Ferran i ruszyliśmy w stronę stadionu. W szatni jeszcze powtórzyliśmy taktyki których jak możecie się domyśleć nikt nie słuchał. Marc romansował z kimś przez telefon, Araujo z Raphinhą szeptali coś pomiędzy sobą, Felix układał sobie włosy a Christensen który i tak miał siedzieć pierwszą połowę na ławce zasypiał. Wyszliśmy na murawę i już się zaczęło. Pierwszy gwizdek i pierwsza połowa. Od razu w 5 minucie wygrywaliśmy 1 - 0 bo Cancelo wykorzystał to że przeciwnik leżał na trawie ale że arbiter nie zagwizdał faulu to mogliśmy grać dalej i pobiegł prosto w pole karne gdzie podał do Felixa po czym ten strzelił idealnie w prawy górny róg bramki.
Za to druga połowa nie była taka piękna. W 51 minucie Sávio trafił w pustą bramkę pod nieuwagę Stegena i w 87 minucie strzelił drugiego gola tym razem z powodu za słabej obrony z naszej strony. Chwilę po tym usłyszeliśmy gwizdek sędziego oznajmiający koniec meczu. Słychać było że kibice Girony cieszyli się na trybunach ale za to nasi kibice lub jakbym to nazwał kibole wyzywali Marc'a przez to że nie obronił tych dwóch piłek. Tym razem w szatni nikt nie krzyczał że jest melanż ani nikt się nie uśmiechał. Byliśmy załamani. Xavi wydarł się na nas że ta nasza gra w ogóle nie przypominała tego co mieliśmy omawiane. Ja dość szybko się przebrałem i wyszedłem przed budynek czekając na Torresa. Zauważyłem pewną osobę więc spuściłem głowę w dół i udawałem że wcale nie jestem Pablo Gavira. Jednak to mi się nie udało.
Coś wam dzisiaj nie poszło widzę - powiedział arogancko Vinicius i wkurwiająco się uśmiechnął żeby jeszcze bardziej mnie zezłościć. Jakby sama jego osoba mi nie wystarczała do tego.
Nie zawsze w życiu się udaje - odparłem nie chcąc dalej prowadzić z nim rozmowy.
Zapomniałeś dodać że nie każdemu mam ci przypomnieć kto ma wygrane wszystkie mecze i pierwsze miejsce w tabeli? - napomniał Brazylijczyk.
Wszystkie? A ja mam tobie przypomnieć kto wygrał El Clasico 3 - 0? - dopowiedziałem uśmiechając się. Niech on sobie nie pozwala na za dużo. Chłop się zapędził.
Zobaczymy czy potrafisz się napierdalać skoro ci tak wesoło - powiedział piłkarz Realu i popchnął mnie na ścianę budynku przy czym złapał mnie za nadgarstki tak że nie mogłem wyrwać mu swoich rąk tylko miałem je nad głową.
Gaviś nie ładnie lecieć tak na dwa fronty - odezwał się z dupy przechodzący tędy Araujo. To wyrwało Viniego z koncentracji i obrócił się w stronę Urugwajczyka. Skorzystałem z tej sytuacji i uciekłem z miejsca zdarzenia podbiegając do Ronalda.
Stary uratowałeś mi życie ale teraz to ja cię zabiję - powiedziałem łapiąc się go za ramię.
O co ci chodziło z tym że lecę na dwa fronty - zapytałem po chwili.
Przecież widzę że coś cię łączy z Ferranem ślepy nie jestem - wyjaśnił chłopak jakby to była najprostsza rzecz na świecie.
Czyli tak samo jak ty i Raph - odparłem przez co dostałem od niego po łbie. Z tego wszystkiego zapomniałem że miałem czekać na Torresa. Teraz muszę się wracać i tym samym przechodzić obok tego samego miejsca w którym spotkałem madrycką pizdę. Dobra najwyżej wydrę się że pedofil mnie zaatakował i sobie pójdzie. Chyba że chce siedzieć na komisariacie to proszę bardzo. Na szczęście go tam nie było a w samochodzie siedział Torres.
Matko boska co tak długo gdzie ty byłeś telefonu nie odbierasz na wiadomości nie odpisujesz myślałem że sie zgubiłeś albo ktoś cie uprowadził - zaczął szybko wymieniać brunet.
Wiesz co jeszcze gorzej słuchaj tego - powiedziałem i wyjaśniłem mu całą sytuację z Viniciusem i Araujo. Po opowiedzeniu tej nie cudownej historii niczym z jakiejś tureckiej telenoweli Hiszpan podwiózł mnie pod mój dom a on pojechał do siebie.
CZYTASZ
Życie w Barcelonie jest popierdolone
Short Story⚠️cringe i gay alert⚠️ Shipy: • Gavi x Pedri • Gavi x Ferran ‼️jest to moja stara książka, której nie chce mi się poprawiać, więc zawiera błędy bolące w oczy. Czytasz na własną odpowiedzialność‼️