no to niezły ten habibi

109 8 2
                                    

Pov Gavi

Od naszego przegranego meczu minęły dwa tygodnie. Już mi przeszło po tym wszystkim i wreszcie ogarnąłem dupe. Naprawdę makaron pomaga na depresję. Ale to nie o tym dzisiaj. Było około 1 w nocy a za kilka godzin miałem lot do Dubaju. Szukałem ostatnio najtańszych lotów za granicę i trafiło na Zjednoczone Emiraty Arabskie. Ale nie leciałem tam sam bo przecież zgubił bym się od razu po wyjściu z samolotu. Wziąłem ze sobą Pedriego. Znaczy się on jeszcze o tym nie wiedział. Jestem ciekawy jego reakcji gdy randomowo w środku nocy dzwoni do niego przyjaciel mówiąc że wylatują za granicę i ma być gotowy za kilka godzin. Przekonajmy się co on na to.

Człowieku odbierz no - powiedziałem sam do siebie gdy po dwóch nieodebranych połączeniach ten nadal nic.

Wreszcie - krzyknąłem kiedy ten łaskawie odebrał ten telefon.

Co sie drzesz nie dasz pospać - odpowiedział zaspany Hiszpan.

Dobra tam chciałem ci powiedzieć że lecimy do Dubaju za kilka godzin bądź gotowy i przyjedz po mnie - oznajmiłem chłopakowi.

CO KURWA TY MI TAM PIERDOLISZ JA TY I DUBAJ W ŚRODKU NOCY NO CHYBA JAKIEŚ ŻARTY - powiedział wkurwiony jak i zszokowany brunet. Wydaje mi się że mi nie wierzy za bardzo no ale trudno się dziwić. Dla potwierdzenia swoich słów wysłałem mu zdjęcie dwóch biletów do miasta w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Rozmawiałem z nim jeszcze przez kilka minut wyjaśniając całą tą sytuację a on poszedł się pakować. Nie codziennie otrzymuje się taką informację co nie? Po może półtorej godziny Pedri wreszcie podjechał pod mój dom.

Czego ty człowieku nie wymyślisz - powiedział gdy tylko otworzyłem drzwi od strony pasażera.

No tak jakoś wyszło że zapomniałem ci powiedzieć wcześniej - odpowiedziałem zapinając pasy. Na lotnisko mieliśmy 30 minut drogi. Nie jest to jakoś dużo ale ja że byłem zaspany to starałem się nie zasnąć w samochodzie. Nie chciałem znowu wylądować na chodniku. No ale tak czy inaczej oczy same mi się zamykały a ja tego nie kontrolowałem.

Młody nie zasypiaj mi tu zaraz będziemy na miejscu to w samolocie na spokoju sie prześpisz - rzekł Pedro widząc mój stan fizyczny. Rzeczywiście po chwili byliśmy już na lotnisku. Nie czekaliśmy długo i nim się obejrzałem siedzieliśmy już w środku pojazdu. Ja byłem po stronie okna z resztą jak zawsze. Dopiero co wystartowaliśmy a ja już zasnąłem. I tak mi minęła cała podróż. Nawet nie wiem ile godzin lecieliśmy.

Mordo wstawaj - usłyszałem jak ktoś mnie budzi a tym kimś był oczywiście Gonzalez.

Mhm - odpowiedziałem podnosząc swoją głowę z jego ramienia i przetarłem twarz rękami.

Wygodne masz ramie - dodałem po chwili wstając z siedzenia. Przynajmniej się wyspałem. Tylko zapomniałem o jednej rzeczy. Tutaj jest inna strefa czasowa i aktualnie mamy wieczór. Pojebane.

To masz tu jakiś hotel czy będziemy spać na ulicy - zapytał piłkarz kiedy już z walizkami wychodziliśmy z lotniska.

Yyyy tak znaczy sie no mam hotel tylko czekaj wbiję sobie w lokalizację - odparłem.

Mamy 20 minut z buta - powiedziałem sprawdzając najszybszą trasę do naszego miejsca docelowego.

A nie możemy pojechać jakimś uberem czy coś tego typu - dopytał chłopak a w jego głosie słychać było niechęć do chodzenia.

Jak sie dogadasz z nimi po arabsku to proszę bardzo - mówiąc to wskazałem na jakiegoś habibi który gadał w niezrozumiałym mi języku więc uznałem to za arabski.

Niech ci będzie chodźmy już - odrzekł patrząc mi w telefon żeby wiedzieć którędy iść. I tak po równych 20 minutach byliśmy już u celu.

A skąd masz taką pewność że recepcja nie mówi po arabsku - zapytał mnie Pedri gdy chciałem podejść o kartę do naszego pokoju.

Przekonamy się - oznajmiłem i poszedłem w ich stronę. Zacząłem coś pierdolić łamanym angielskim połączonym z hiszpańskim ale najważniejsze że udało nam się dogadać.

I jak - dopytał Gonzalez stojący w rogu pomieszczenia. Ja w odpowiedzi pokazałem mu kartę i udaliśmy się widną na 21 piętro.

To co robimy - nadal wypytywał mnie Pedri gdy odstawialiśmy swoje bagaże do mieszkania.

Idziemy na miasto - odpowiedziałem z uśmiechem. Po chwili spacerowaliśmy już nocą po Dubaju.

Właśnie chłopakom trzeba wysłać zdjęcie - powiedziałem po dłuższym czasie chodzenia.

O akurat Araujo dzwoni - dodałem po sekundzie odbierając połączenie.

Mordo gdzie jesteś trening za chwilę i Pedriego też nie ma - zapytał mnie Urugwajczyk.

W Dubaju jesteśmy - odpowiedziałem pokazując na kamerce siebie, jego i widok na oświetlone miasto za nami.

To co ja mam powiedzieć wkurwionemu Xaviemu że jego piłkarze wylecieli sobie na wakacje zapominając o swojej pracy - powiedział sarkastycznie chłopak.

Tak - stwierdziłem.

Ale nie no wymyśl coś bo on was chyba zabije - odparł Ronald.

No to nie wiem powiedz że jestem na pogrzebie - oznajmiłem swoją pierwszą myśl.

Ale na czyim bo wiesz że on zawsze pyta o szczegóły - odpowiedział chłopak.

Nie wiem sasiadki psa córki siostry babci - odrzekłem na szybko.

No a Pedri - ciągle podpytywał Araujo.

Powiedz że byłem z kotem u weterynarza - odezwał się Gonzalez obok.

Ale ty nie masz kota - dodał blondyn.

To teraz już mam - odparł Pedro.

Dobra wołają mnie jakoś to załatwie - powiedział Ronald i po chwili się rozłączył.

A gdzie my tak właściwie jesteśmy - zapytał Pedri. Popatrzyłem się wokół i rzeczywiście znajdowaliśmy się na jakimś wypizdowie z daleka od naszego hotelu.

Zobaczę na loka - przerwałem w połowie zdania bo zauważyłem że rozładował mi się telefon.

No to nie zobaczę - powiedziałem pokazując mu urządzenie.

Czyli jesteśmy w dupie - stwierdził Pedro.

Czekaj zapytam się tego habibi może on nam pomoże - odpowiedziałem pokazując na typa stojącego tyłem do nas.

KRYCHA??? - wykrzyczałem kiedy zobaczyłem twarz naszego araba.

No to niezły ten habibi - dopowiedział Gonzalez stojący metr od nas.

Gavi a ty tu co robisz - zapytał zaskoczony chłopak.

Długa historia pomóż nam lepiej znaleźć hotel - odpowiedziałem patrząc na oświetlone wieżowce dookoła nas.

Jasne podaj tylko nazwe ja Dubaj znam tak dobrze jak Zielu nazwy wódek - odparł wesoło Polak. Po może pół godzinie byliśmy już w swoim mieszkaniu i jak się okazało to Grzesiek też mieszkał niedaleko. Powiedział że jak coś to zawsze może nas oprowadzić po okolicy.

A ty nie idziesz spać - zapytał Pedro widząc że jest jakaś 1 w nocy a ja stoję sobie na balkonie podziwiając miasto.

Jakoś mi się nie chce - wzdychnąłem opierając się o balustradę.

Chodź bo będziesz zmęczony rano - odpowiedział łapiąc mnie ręką w talii. W sumie miał rację. Posłuchałem się go i wszedłem do środka. Po założeniu czystych ubrań i przemyciu twarzy położyłem się w łóżku i próbowałem zasnąć.

Życie w Barcelonie jest popierdoloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz