a co ja caritas jestem?

123 7 0
                                    

Pov Gavi

Dzisiaj był nasz ostatni dzień w hotelu. Dowiedziałem się o tym przed chwilą od Pedriego który od rana siedział u Roberta i Wojtka. Ja nie dawno się obudziłem. I to jedyne co zrobiłem. Wziąłem więc moją torbę z którą tutaj przyjechałem i zacząłem się pakować. No tak zapomniałem że miałem 4 reklamówki ubrań kupionych w galerii. Gdzie ja to teraz zmieszczę? No w dupie. Nie mam innej walizki.

Masz może miejsce na kilka koszulek? - zapytałem bruneta który tak samo się pakował.

A było tyle tego nie kupować - odpowiedział i zamknął swoją torbę. Super kurwa. I co ja teraz zrobię. Z dalszych przemyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. To napewno nie był Wojtek. On nie puka tylko sie wpierdala bez pytania. Po otworzeniu ich w progu ujrzałem Frenkiego. A on tu po co.

Masz może te spodenki te takie co mi pokazywałeś - dopytał Holender. No tak rzeczywiście kilka dni temu jemu i Kounde pokazywałem wszystko co kupiłem a on był napalony na te ubrania jak stare baby w lumpeksie.

Ta jasne - odparłem a on wszedł do środka. Po pół godzinie De Jong wyszedł z dwoma siatami ciuchów. Uświadomiłem sobie że żadnej z tych rzeczy nie użyję ani razu więc postanowiłem być dobroduszny i mu je dać. Teraz przynajmniej jakoś zapakuje te rzeczy do siebie. Po czasie znowu ktoś zapukał. Odziwo nie był to Frenkie a Kounde. Co go tu sprowadza.

Słyszałem że ubrania za darmo rozdajesz masz jeszcze coś - powiedział chłopak kiedy otworzyłem drzwi. A co ja kurwa Caritas jestem? Dobra żeby nie było wpuściłem go do środka a ten po przejrzeniu wszystkiego zabrał to co chciał i poszedł.

Teraz już nie powiesz że nie masz miejsca - zaśmiał się Pedri kiedy zobaczył co tu sie dzieje.

Weź sie nie denerwuj i tak byś tego nie założył - dodał po chwili kiedy zobaczył że jestem wkurwiony. No nie powiem chciałem pozbyć się niektórych ubrań bo tak to bym ich tam nie pomieścił ale nie żeby kurwa ze mnie jakiś lumpeks darmowy robili. Po chwili usłyszałem kolejne pukanie do drzwi. No mnie zaraz popierdoli.

Nie nie dam już ubrań za darmo wypierdalaj - powiedziałem nie patrząc nawet kto jest po drugiej stronie.

Spokojnie ja nie chce twoich ubrań przyszedłem tylko powiedzieć że zbieramy się do wyjścia - oznajmił jak się okazało Lewy. Czy wyszedłem na debila? Tak.

A ty co Gavira jedziesz już? - zapytał mnie nie kto inny jak Vinicius kiedy zamykałem drzwi na klucz bo to ja byłem teraz za to odpowiedzialny a Pedri czekał już przy samochodzie.

Tak i mam nadzieję że cie już nie zobaczę - odpowiedziałem z wkurwieniem. 

Co tak agresywnie Pablo - dopytał chłopak opierając się o ścianę.

Dla ciebie Gavira - odrzekłem i wszedłem do windy klikając przycisk 0.

Dobra wszyscy już są? - zapytał Pedro kiedy podszedłem pod pojazd.

Chyba tak - odrzekł Ferran wchodząc do środka a zaraz po nim Frenkie.

Gavi stało się coś - dopytał brunet kiedy zamiast normalnie zamknąć drzwi samochodu to z wkurwiem nimi trzasnąłem.

Tak ten chuj z realu się stał - powiedziałem zapinając pasy.

Znowu cie zaczepiał? - odparł Gonzalez włączając silnik.

Tak i jeszcze kurwa nie uwierzysz zamiast po nazwisku powiedział do mnie Pablo on sobie kurwa pozwala na za wiele jak dla niego to Gavira - wyjaśniłem krzyżując ręce na piersi.

Co ty sie jakimś niedojebem życiowym przejmujesz - odpowiedział Hiszpan i wyjechał z parkingu na ulicę. Oczywiście musiało się coś odjebać. Frenkie z Ferranem się pobili z tyłu samochodu i Pedri musiał zjechać na bok żeby ich rozdzielić, potem prawie wjebał się do rowu bo Torres darł to znaczy śpiewał mu jakieś włoskie piosenki do ucha. Pomińmy fakt że on nawet nie umie włoskiego. Ja żeby uchronić nas od wypadku wyłączyłem tą jego muzykę a wzamian włączyłem Shakirę której jak się okazało fanką jest Frenkie więc kazał przygłosić ale Pedri twierdził że mu to będzie przeszkadzać i prawie rozjebali radio tą swoją kłótnią zmieniania głośności. Potem zrobiłem się głodny więc musieliśmy zjechać do jakiegoś pobliskiego sklepu bo bez jedzenia bym im narzekał przez całą drogę. Kiedy już wracałem ze swoim hot-dogiem usłyszałem jak Gonzalez jest na kogoś wkurwiony. Lub jednak na coś. Gdy wszedłem do środka okazało się że samochód nie chce odpalić.

Czy ktoś tu zna się na mechanice? - zapytał chłopak a każdy odpowiedział że nie.

No to jesteśmy w dupie - stwierdził i wyszedł z pojazdu aby do kogoś zadzwonić. Po treści ich rozmowy którą podsłuchiwałem zrozumiałem że prawdopodobnie gada z Lewym. No tak Robcio mechanik. Naprawia krany, szafki, prysznice i samochody. Jak mi zapłaci to mogę mu nawet reklamę zrobić. Po półtorej godziny siedzenia na jakimś zadupiu gdzie ledwie zasięg dosięgał udało się Hiszpanowi naprawić auto z poradami Lewandowskiego. Podczas kolejnej godziny drogi ja postanowiłem że pójdę spać bo wstawanie wcześnie czyli tak jak dzisiaj to nie jest coś co lubię.

Wstawaj - usłyszałem jak ktoś coś do mnie mówi.

Mhm pięć minut jeszcze - odpowiedziałem z pewnością że jestem u siebie. Nagle ktoś mnie popchnął i spadłem ma jakiś chodnik. Wtedy uświadomiłem sobie że jestem pod swoim domem i zasnąłem w samochodzie Pedriego który mnie budził a na końcu wyjebał z samochodu przez otwarte drzwi.

Żyjesz tam - zapytał chłopak kiedy zobaczył że nie wstaję z chodnika.

Tak tak zamyśliłem się - odpowiedziałem i próbowałem wstać trzymając się drzwi jego Audi bo nadal byłem zaspany a powieki same mi się zamykały.

Dobra chodź pomogę ci - odparł Pedro pomagając mi wejść do domu i przyniósł mi torbę z bagażnika.

Idź już spać lepiej - dodał wychodząc z domu. Udało mi się nie wyjebać ze schodów i poszedłem do pokoju żeby położyć się na łóżku i zasnąć.

Życie w Barcelonie jest popierdoloneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz