Rozdział 20

1.7K 52 15
                                    

- Jezu po co ci taka duża torba co ty tam zabrałaś - jęknął a ja otworzyłam torbę aby pokazać jej zawartość.

Przed wyjściem uzupełniłam kotom miski i nalałam do dodatkowej wody. Wyszliśmy z mieszkania a klucz wrzuciłam do tej ,,dużej" torby. Często zastanawiałam się jak i gdzie mieszka Archer. Czy mieszka w wypasionym apartamencie, czy może w ogromnym domu z basenem? To pytanie dręczyło mnie często przed snem. Wsiedliśmy do jego samochodu i odjechaliśmy.

***

Zaparkowaliśmy pod domem Archera.

Wróć.

Zaparkowaliśmy pod ogromnym budynkiem, w którym mieszkał Archer.

Był już wieczór, ale przez dobre oświetlenie mogłam dokładniej mu się przyjrzeć. Oczywiście budynkowi, nie Archerowi. Chociaż jemu trochę też.

Budynek był pomalowany na ciemny kolor, ale nie był ponury ze względu na dużo białych elementów. Ogród znajdujący się dookoła można było nazwać bardzo dużym parkiem. Z auta widziałam ze dwie fontanny, stawek i dużą ilość kwiatów. Zdecydowanie zajmowała się tym cała ekipa a nie jeden ogrodnik, bo nikt nie byłby wstanie ogarnąć samemu takiego ogrodu. Całość była ogrodzona murem.

Wysiedliśmy z auta i podeszliśmy do furtki. Otworzył ją kodem ostrzegając mnie przed psami na łańcuchach. Powiedział mi też żebym nie wychodziła bez jego wiedzy w nocy na dwór, ponieważ wtedy zostają spuszczane. Drzwi do domu otworzył trzema kluczami, kodem i dodatkowo wydawało mi się, że nawet przyłożył kciuk do klamki, jakby miało to odczytać linie papilarne.

Jeśli uważałam, że dom Caroline był piękny, tutaj byłam w niebie.

Wnętrze było bardzo eleganckie. Kątem oka w innych pomieszczeniach ujrzałam nawet białe posągi. Jeśli chodzi o zapach, pachniało ciasteczkami. Domyśliłam się, że ktoś je upiekł a zapach dochodzi z kuchni. Zdjęłam buty, które postawiłam przy samym wejściu.

- Polly upiekła ciasteczka, weźmiemy kilka po drodze - poinformował mnie - widzisz tamte schody? - spytał wskazując na ciemne bardzo szerokie schody gdy przeszliśmy pomieszczenie dalej a ja pokiwałam głową - tam nie idź. Znajduje się tam biuro mojego taty i inne pomieszczenia, do których nie powinnaś zaglądać. Do mojego pokoju prowadzą inne schody.

- Jasne, nie miałam zamiaru - zaśmiałam się nerwowo dziwnie się czując w tym miejscu.

Szłam za brunetem w stronę kuchni. Odgarnęłam włosy z twarzy za ucho gdy weszliśmy do kuchni i zobaczyłam mile wyglądającą kobietę. Miała na oko 60 lat i kroiła warzywa na blacie kuchennym. Była szczupła i dosyć niska a jej włosy były w brązowym kolorze. Lekko się uśmiechała nucąc pod nosem jakąś piosenkę a ja ujrzałam przeurocze zmarszczki przy jej oczach. Brunet wziął jedno ciasteczko z miski.

- Dzień dobry Polly. Co dziś gotujesz? - spytał siadając na stołku barowym jeden odsuwając dla mnie.

- Oh... nie usłyszałam was. Cześć Archer. Ty musisz być Emily. Jesteś jeszcze ładniejsza niż opowiadał Archer - powiedziała bardziej się uśmiechając.

- Dzień dobry. Miło mi panią poznać - odpowiedziałam oddając uśmiech.

- Poczęstuj się ciasteczkiem. Z białą czekoladą i malinami. Jeszcze ciepłe, nie dawno wyjęte z pieca.

Wzięłam jedno z nich wyobrażając sobie jak smaczne musi być. Gdy ugryzłam pierwszy kęs ciastka myślałam, że jestem w niebie. Były to najlepsze ciastka jakie w życiu jadłam.

- Przepyszne - stwierdziłam fakt gdy już przełknęłam jedzenie - nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam coś równie dobrego.

- Cieszę się, że ci smakuje. Zejdźcie później na kolację, gotuję ryż z kurczakiem i warzywami.

Oboje pokiwaliśmy głowami gdy do pomieszczenia weszła pewna dziewczyna, która klepnęła Archera w plecy i zajęła miejsce obok niego.

- Siema. Jestem Alice - przywitała się i podała mi dłoń, którą uścisnęłam.

Była przeciwieństwem Archera. Miała przepiękne długie blond włosy i śliczne zielone oczy. Zanim jeszcze usiadła widziałam jej idealną figurę. W tamtym momencie poważnie zaczęłam zastanawiać się nad swoją orientacją. Również się przywitałam i zaczęłyśmy rozmawiać obie zajadając się przysmakami. Za ten czas Polly zdążyła skończyć kolację, którą nam podała. We trójkę zjedliśmy przepyszne jedzenie wraz z Polly, która usiadła po drugiej stronie. Bardzo dobrze czułam się w towarzystwie tych trzech osób. Jakkolwiek to zabrzmi, nie potrafiłam oderwać wzroku od nowo poznanej siostry Archera.

Mogło mi się wydawać, ale sprawiał wrażenie zazdrosnego. Po jakiejś godzinie stwierdziliśmy, że pójdziemy do pokoju chłopaka. Pokój był również bardzo duży i w ciemnych kolorach. Po zaświeceniu światła zamknął drzwi.

- Co wy tak się na siebie patrzyłyście? Zakochane czy co - mruknął

- A co zazdrosny? - spytałam z uśmiechem na ustach.

- Być może - powiedział kładąc ręce na mojej talii.

Na dworze było już ciemno co widzieliśmy przez duże okna sięgające aż do ziemi. Nadal trwaliśmy w tej pozycji do póki chłopak nie postanowił mnie pocałować. Oddałam pocałunek a ten zaczął jeździć dłońmi po moich plecach. Chcąc nie chcąc musiałam przyznać, że było to bardzo przyjemne.

- Czekałem na to odkąd przyjechaliśmy - powiedział w moje usta.

~~~
Slodko co nie 🤭

I'm the mafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz