Rozdział 39

1.3K 33 6
                                    

Obolała leżałam w szpitalnym łóżku, przykryta białą pościelą. Skrzywiłam się, czując wenflon na prawej ręce, co ani trochę nie było przyjemnym uczuciem.

- Dzień dobry, mam dla ciebie śniadanie - powiedziała pielęgniarka w średnim wieku.

Podała mi plastikową tacę, na której znajdował się talerz z dwoma kanapkami oraz kubek z ciepłą owocową herbatą. Szpitalne jedzenie nie było najlepsze, ale na pewno nie aż tak złe jak zawsze sobie to wyobrażałam. Podziękowałam i zanim wyszła odpowiedziałam na kilka pytań związanych z moim zdrowiem. Od wczoraj czułam ból w klatce piersiowej, ale nie wspomniałam o tym.  Zostawiła mnie samą, a ja zauważyłam mój telefon leżący na szafce nocnej. Podniosłam go, a pierwszą aplikacją, którą włączyłam oraz z której też dostałam najwięcej powiadomień był messenger. Przeprosiłam Ashley, która do mnie wypisywała za to, że nie zjawiłam się na wczorajszym spotkaniu czując się głupio, że tak wyszło. Przez około godzinę wpatrywałam się w ekran telefonu, czekając na wiadomość od Archera i Alice. Nie spodziewałam się jednak, że oboje rodzeństwa oraz Lily wejdą nagle do pokoju.

- Emily!! - wykrzyczała Alice i prawie się na mnie rzuciła - ała - skrzywiła się

- Masz za swoje i zamknij się bo nie możemy być tu wszyscy na raz. Cześć

Narobili trochę hałasu, kłócąc się z Archerem, żeby sam się nie wydzierał. Otrzymałam również jakieś kolorowe kwiatki, które postawili w wazonie na szafce. Chłopak powiedział i pokazał mi jego rozwalony telefon, który przez przypadek wpadł mu do basenu uderzając o jego róg, z czego mimo wszystko się śmiałam. Alice za to, zaprosiła mnie na wspólne wyjście do jej fryzjerki, ponieważ wspominałam, że chciałabym coś nowego, a ona sama potrzebowała takiego wyjścia. Myślałam nad zmienieniem koloru włosów, oraz ścięciu ich o czym powiedziałam moim odwiedzającym, ale nikomu nie spodobała się wizja mnie w krótkich włosach. Zawsze miałam długie, zdrowe i gęste włosy ale zastanawiałam się nad zmianą. Po jakimś czasie, znowu zostałam sama, a do sali wszedł tym razem lekarz.

- Dzień dobry, jak się Pani czuję - zapytał głosem, który pasował typowo do lekarzy

- Jest w porządku, lekko mnie boli głowa ale jest dobrze - odpowiedziałam.

- Oprócz wstrząsu mózgu, został u Pani wykryty prawdopodobnie nowotwór. Z nowotworem można żyć przez kilka lat, ale nikt nie jest w stanie określić ile. Wszystko zależy od leczenia.

Mój świat w tamtym momencie runął. Po raz kolejny.

Choroba, była ostatnią rzeczą jakiej się wtedy spodziewałam. Wiedziałam, że przez większość mojego życia będę umierającą osobą przykutą do łóżka, zastanawiającą się czy dożyje jutra. Pewnego dnia odejdę, zostawiając wszystkich ze względu na chorobę, a oni będą musieli ułożyć swoje życia ponownie, beze mnie. Przetarłam twarz dłonią.

- Dzisiaj dostanie Pani wypis. Nie ma sensu ciągle tu leżeć i od razu skontaktuję się z dobrym lekarzem, zajmującym się tymi sprawami.

***

Nikomu o tym nie powiedziałam chociaż podejrzewałam, że Lily wie, bo przecież jest moją siostrą. Siedziałam na fotelu fryzjerskim, a moje włosy aktualnie spalał rozjaśniacz. Czytałam jakieś czasopismo, leżące na stoliku aby zająć głowę. Znudziło mnie czytanie, więc zaczęłam się przyglądać świeżo zrobionym paznokciom, w krwistoczerwonym kolorze. Końcowy efekt moich włosów, wyszedł znakomicie. Wyglądałam o wiele lepiej niż wcześniej. Długość włosów nie wiele się zmieniła, a jedynie zyskałam grzywkę opadającą na moje czoło. Włosy u nasady, pozostały ciemniejsze ale dobrze kontrastowały się z jasnymi blond włosami na dole. Patrząc na siebie w lustrze, mimo tego że wyglądałam znakomicie, widziałam dziwną pustkę w swoich oczach.

- O mój boże! Ale uroczo wyglądasz! - pisnęła podekscytowana Alice.

- Dziękuje, ty też - uśmiechnęłam się

Alice za to ścięła włosy do ramion, które bardzo jej pasowały, były na tyle długie, że wciąż można było z nich zrobić wysokiego koka czy inną fryzurę.

- Musimy zrobić sobie zdjęcie!

Zrobiłyśmy pare zdjęć z czego dwa wstawiła na insta story. Wyszłyśmy dziękując pracownicom, z którymi znała się Alice. Wsiadłyśmy do samochodu Archera i pojechaliśmy do domu.

***
Ciągle wszyscy zachwycali się moim wyglądem. Cała nasza czwórka, siedziała na ogrodzie w słomianych koszach. W prawej ręce trzymałam napój przyrządzony przez chłopka, a lewą ręką bawiłam się jego włosami. Słońce powoli zachodziło, a na niebie pojawiły się pomarańczowo różowe barwy. Niebo było dziś bezchmurne, co powodowało jeszcze lepszy widok. Czując drapanie w gardle zaczęłam głośno kaszleć, co zwróciło wszystkich uwagę.

- W porządku, jest okej - powiedziałam gdy atak kaszlu minął.

Alice i Lily rozmawiały o czymś między sobą, już nie zwracając na nas uwagi. Tym razem oparłam głowę o ramię bruneta, wbijając głowę w jego kość.

- Jak się czujesz?

- Raczej dobrze - odpowiedziałam

- Na pewno?

Nie odpowiedziałam, a chłopak podniósł się trzymając mnie za rękę. Również wstałam i oboje weszliśmy do domu. Dopiero gdy znalazłam się w ciepłym pomieszczeniu, zorientowałam się jak zimno na dworze już było. Archer podszedł do wyspy kuchennej, aby napić się wody z szklanki, którą wcześniej tam postawił. Głośno odetchnął i obrócił się w moją stronę.

- Wiem, że jesteś chora. Lily mi powiedziała - zaczęłam ponownie kaszleć, po czym podał mi wodę - damy razem radę... zrobię wszystko co mogę żebyś była zdrowa i żyła jak najdłużej okej?

- To nie zależy od nas. Pieniądze wszystkiego nie załatwią... będę walczyć jak najdłużej potrafię.

- Nie wyobrażam sobie jak by to było bez ciebie. Bez twojego uśmiechu, bez twojego głosu. Przywiązałem się do ciebie aż za bardzo - powiedział patrząc się w jakiś punkt.

- Kocham cię - podeszłam do niego bliżej i się wtuliłam.

- Ja ciebie też - odpowiedział.

Tkwiliśmy w uścisku wiedząc, że powinniśmy się cieszyć każdą chwilą i każdym dniem. Bluzę chłopaka poplamiłam swoimi łzami i tuszem do rzęs. Słońce na dworze już zaszło, a na swojej głowie poczułam także łzy Archera. Byliśmy bezradni.

I'm the mafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz