Rozdział 21

1.8K 43 12
                                    

Następnego dnia rano, obudziłam się leżąc w łóżku Archera. Chłopaka nie było obok mnie, ale po chwili wszedł do pomieszczenia. Miał mokre włosy, które opadały mu na twarz.

- Dzień dobry - przywitał się z uśmiechem ukazując swoje białe zęby - wyspana?

- Tak, nawet bardzo - odpowiedziałam przeciągając się.

- To dobrze, dzisiaj zabieram cię na wycieczkę - powiedział zdejmując koszulkę, aby po chwili wyjąć inną z szafy - za 10 minut widzimy się na dole - powiedział po czym wyszedł.

Szybko wstałam przez co lekko zakręciło mi się w głowie. Usiadłam a gdy zawroty przeszły ponownie wstałam. Wyjęłam z torby czarną koszulkę na ramiączkach, dżinsy, bluzę oraz bieliznę. Dodatkowo zabrałam ze sobą kosmetyczkę i poszłam do łazienki aby się przebrać. Gdy byłam gotowa zeszłam na dół gdzie przy stole siedziała ta sama trójka, z którą wczoraj spożywałam kolację.

- Cześć słońce, jedz już bo ci wystygnie - powiedziała Polly.

Przywitałam się jeszcze z Alice i zaczęłam spożywać posiłek. Byłam najedzona jak nigdy i ledwo udało mi się wszystko zjeść. Za ten czas słuchaliśmy zabawnych opowieści z życia Alice, które musiałam przyznać były bardzo ciekawe. Poinformowała mnie, że dziś zabierze mnie na imprezę i mimo moich protestów zrozumiałam, że nie mam nic do gadania.

- My już będziemy jechać żebyśmy wrócili przed tą waszą imprezą - stwierdził chłopak i wstał.

Zrobiłam to samo nadal zastawiając się gdzie może mnie zabrać. Gdy staliśmy już przy samochodzie - tym razem jeszcze innym ale również sportowym i cholernie drogim - otworzył mi drzwi od strony pasażera. Ciekawiło mnie ile oni mają tych aut. Mogłam się spodziewać wszystkiego ze względu na to, że posiadali własny ogromny garaż lub bardziej parking podziemny, o którym dowiedziałam się od siostry bruneta.

- Dasz mi na chwilę swój telefon? - spytał gdy już odpalił samochód.

- Jasne - odpowiedziałam i podałam mu odblokowane urządzenie.

Zaczął coś klikać na ekranie telefonu a ja jedynie widziałam, że wszedł w Spotify.

- Dlaczego masz mnie zapisanego jako Archer Davis?

- Bo takie jest twoje imię i nazwisko? - odparłam przy tym lekko się śmiejąc.

- Mało kreatywne, strasznie oficjalne. Mam nadzieje, że wymyślisz coś lepszego bo dla ciebie nie jestem tym oficjalnym Archerem - stwierdził i oddał mi telefon.

Po chwili z głośników samochodu rozebrzmiała moja na okrągło słuchana playlista. Obdarzył mnie krótkim uśmiechem i wyjechaliśmy.

***

- Jesteśmy już na miejscu - wybudził mnie ze snu lekko zachrypnięty głos Archera.

Otworzyłam oczy aby zobaczyć, że znajdujemy się na parkingu przed wesołym miasteczkiem. Było ono bardzo popularne ze względu na jego wielkość. Gdy byłam mała, moim marzeniem było aby tu przyjechać.

- Idziemy? - spytał cały czas na mnie patrząc i się uśmiechając.

Wyskoczyłam z auta a on zrobił to samo. Gdy szliśmy w stronę wejścia, z którego wychodziła ogromna kolejka ludzi wyglądałam jak 8 latka, której kupiono lalkę. Ominęliśmy kolejkę i podeszliśmy do ochroniarza, który stał przy bocznym wejściu.

- Witaj Henry, dawno się nie widzieliśmy - powiedział do groźnie wyglądającego ochroniarza, na którego twarzy po chwili pojawił się uśmiech.

- Archer! Co tam u ciebie?

Wymienili ze sobą jeszcze kilka słów i przeszliśmy przez bramki. Było tam głośno, ze względu na rozmowy i krzyki innych ludzi. Pogoda dopisywała więc zostałam zmuszona do zdjęcia bluzy. Zawiązałam ją sobie w pasie i na mapce ustaliliśmy gdzie najpierw pójdziemy.

- Skąd znasz się z ochroniarzem - zapytałam zaciekawiona.

- To miasteczko należy do mojego ojca. Gdy byłem młodszy często tu przebywałem - wytłumaczył.

- Oh...to wszystko wyjaśnia

***

W miasteczku bawiłam się naprawdę dobrze. Skorzystaliśmy z dużej ilości atrakcji i zjedliśmy watę cukrową. Nigdy bym nie potrafiła wyobrazić sobie Archera w wesołym miasteczku. Wiedziałam już, że gdy bliżej się go pozna można odkryć jego poczucie humoru ale mimo wszystko, tego się nie spodziewałam.

- Podobało ci się? - podczas drogi powrotnej usłyszałam pytanie Archera.

- Jasne że tak!! Spędziłam świetnie dzień - odpowiedziałam zaglądając przez okno.

- Chce ci się jeszcze teraz iść imprezować? Mi by się nie chciało - stwierdził - jakbyś była zmęczona czy coś to możesz Alice powiedzieć przecież zrozumie.

- Obiecałam jej, poza tym to są jakieś urodziny jej przyjaciółki. Mam szanse poznać nowe osoby i oderwać się od codzienności.

Odpowiedział skinięciem głowy a ja stwierdziłam, że znowu się zdrzemnę.

Wydawało mi się, że droga powrotna minęła trochę szybciej. W trakcie myślałam w co się ubiorę na te urodziny. Teoretycznie miałam zapas ubrań ale średnio nadawały się na imprezowanie. Powiedziałam to Archerowi, który stwierdził, że Alice mi jakąś da, lub pojadę z nią jeszcze na zakupy. Rzeczywiście gdy byliśmy w domu, sama mi to zaproponowała. Siedziałam na jej łóżku gdzie patrzyłam jak blondynka grzebie w swojej garderobie.

- Przymierz tą - powiedziała podając mi ślicznie wyglądającą błękitną sukienkę.

Nosiłyśmy te same rozmiary, więc z tym nie było problemu. Dziewczyna obróciła się plecami w moją stronę abym swobodnie mogła się przebrać. Zdjęłam swoje dotychczasowe ubrania i zamieniłam na sukienkę. Powiedziałam Alice, że może się obrócić a ona otworzyła szerzej oczy. Uśmiechnęła się w szerokim uśmiechu i zaprowadziła mnie do lustra.

- Wyglądasz przepięknie!! - stwierdziła zachwycona.

Rzeczywiście wyglądałam nie najgorzej. Nie był to jeszcze efekt końcowy, ponieważ miałam zamiar pofalować włosy i wspólnie wykonać mocniejszy makijaż. Blondynka przebrała się w podobną, ale różową sukienkę, która bardzo do niej pasowała i zabrałyśmy się za makijaż.

I'm the mafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz