Rozdział 29

1.4K 37 19
                                    

Przekręciłam się przez sen na drugi bok, a obudziło mnie bolesne uderzenie własną głową o szafkę nocną. Przyłożyłam rękę do bolącego punktu i rozmasowałam krzywiąc się. Z niewiadomego powodu odczuwałam ból na całym ciele. Bolały mnie zarówno mięśnie, głowa jak i dłonie od zewnętrznej strony.

Biłam się z kimś czy jak.

Nic nie pamiętałam ze wczoraj, od momentu gdy wybiegłam z posiadłości Willsonów, w której w tamtym momencie się znajdowałam. Byłam sama więc stwierdziłam, że się ogarnę. Okropny ból głowy dawał mi do myślenia, że znowu przesadziłam z alkoholem. Wstałam z łóżka i wyciągnęłam z szafy Archera koszulkę i jakiś losowy dres. Przeszłam do łazienki i zamknęłam drzwi, aby po chwili żałować spojrzenia w lustro. Pomijając fakt, że wyglądałam jak chodząca śmierć, na mojej szyi znajdowały się czerwono-fioletowe plamy. Seks na zgodę? No chyba jednak nie. Nie kojarzyłam, żebym znów wracała do tego domu, a wątpiłam żebyśmy mieli wczorajszego dnia ochotę jeszcze gdzieś wychodzić. Byłam sobą szczerze zawiedziona, że nawet nie wiedziałam kto mi to zrobił. Przebrałam się w ubrania za wszelką cenę starając się przypomnieć jak do tego doszło, ale w głowie wciąż miałam pustkę. Podczas mycia zębów przypomniałam sobie, że pojechałam do klubu, w którym spotkałam Connora. O dalsze wydarzenia miałam zamiar zapytać Archera, chociaż czułam się żałośnie ze względu, że musiałam o to pytać. Westchnęłam głęboko i zeszłam na dół. Jedyną osobą siedzącą w kuchni był Archer przeglądający coś na laptopie. Zdawało mi się, że mnie zauważył ze względu na trochę mocniejsze uderzenia o klawiaturę.

- Hej - przywitałam się.

- Cześć - odpowiedział nadal nie odrywając wzroku od ekranu - Poly się rozchorowała, ale zostawiła ciasto na naleśniki. Zrobić ci?

- Mogę sama je zrobić. Tyle to potrafię - zaśmiałam się trochę niezręcznie.

Nic nie odpowiedział nadal klikając klawisze laptopa. Wyciągnęłam wspomniane ciasto z ogromnej lodówki oraz patelnię. Miskę z ciastem postawiłam na blacie i położyłam natłuszczoną patelnie na włączonej kuchence elektrycznej. Pierwszy naleśnik wyszedł krzywo, ale z każdym kolejnym wychodziły ładniejsze. Nie odzywałam się, czekając aż zrobi to chłopak. Gdy skończyłam, patelnię wstawiłam do zlewu i na osobny talerz nałożyłam sobie dwa naleśniki. Położyłam talerz na blacie i wyjęłam z szafki nutelle. Cienko posmarowałam placek i zawinęłam w rulon.

- Ale co ty robisz - spytał patrząc na mnie jak na kosmitę znad laptopa, którego po chwili zamknął - jak ty to jesz.

- Normalnie? A jak mam jeść? Coś ci nie pasuje?

- Przecież naleśnika się w trójkąt składa.

No chyba jednak nie. Nie dość, że mafioza to jeszcze naleśniki w trójkąty składa. Jezu ufam tobie kogo ja poznałam.

- Ćpałeś coś?

- Nie, w porównaniu do ciebie - prychnął.

Ale, że o mnie chodzi? Ja? Ja niby ćpałam? Po chwili namysłu stwierdziłam, że to całkiem możliwe skoro mówi to Archer, a ja nie pamiętam co się wczoraj działo. Ponownie się na sobie zawiodłam, kiedyś gdy byłam mała rozmawiałam z swoją mamą o alkoholu i narkotykach. Odbyłam tą rozmowę już jak miałam osiem lat, kiedy mama mi tłumaczyła co się dzieje z tatą. Wtedy obiecałam jej, że nie tknę narkotyków, a z alkoholem będę uważać. W jednej i drugiej kwestii ją jak i siebie strasznie zawiodłam. Wpatrywałam się nieobecnym spojrzeniem w jeden punkt, myśląc jak do tego doszło.

- Ale... kiedy? Co się wczoraj stało?

- Nie pamiętasz? Ty mi to może opowiesz droga Emily? Bo mnie za ten czas z tobą nie było, ponieważ jeździłem po całym mieście szukając cię, podczas gdy ty bawiłaś się w klubie. Zamiast na spokojnie porozmawiać i wszystko wyjaśnić,ty postanowiłaś, kurwa uciec! W dodatku autem bez prawa jazdy! Czy ciebie całkowicie pojebało?! - podniósł głos.

Nienawidziłam gdy ktoś podnosił głos. Automatycznie w moich oczach pojawiły się łzy. Był wściekły. Bardzo wściekły. Jego też zawiodłam. To jest jakiś żart.

Moje życie to jakiś nieśmieszny żart.

- Archer...Jakkolwiek to zabrzmi, nie pamiętam prawie nic. Proszę powiedz mi tyle co wiesz - powiedziałam panując nad płaczem, czując ogromny uścisk w gardle.

- Zatrzymałem się pod klubem bo zobaczyłem samochód twojej siostry. Gdy wszedłem i w końcu cię znalazłem siedziałaś z Connorem i jego znajomymi. A dokładniej na jego kolanach podczas gdy robił ci pamiątkę z tego dnia na szyi - powiedział.

W tym momencie przestałam panować nad łzami.

- Przepraszam... Boże tak jest mi głupio ja... gdybym była trzeźwa nie zrobiłabym tego przysięgam. Nie panowałam nad sobą przepraszam wiem że to nie jest żadne wytłumaczenie ale nie wiem co innego mogłabym powiedzieć - załkałam.

Naprawdę było mi głupio. Jeszcze nigdy się nie doprowadziłam do takiego stanu. Co on musiał o mnie myśleć, skoro najpierw się wydarzyło to z jego siostrą a później z jakimś chłopakiem? Na jego miejscu nie chciałabym mieć ze soba nic wspólnego. Zachowywałam się jak skończona dziwka. Myślałam, że moja głowa zaraz eksploduje, nie wzięłam żadnych tabletek na ból głowy i nawet się jeszcze nie napiłam łyka wody. Płacz to tylko nasilał. Już kompletnie w tamtym momencie nie czułam żadnego żalu do Archera o to o czym się wcześniej dowiedziałam. Moje życie było skończone. Myślałam, że po przeprowadzce tutaj będziemy miały spokój i zaczniemy od nowa. Nic bardziej mylnego. Było jeszcze gorzej niż wcześniej, chociaż nie mieszkałyśmy z tatą. Nie sądziłam, że całkiem się od niego odetniemy, ale żeby tyle rzeczy na raz? Co chwilę się coś działo. Moje życie nigdy nie było nudne, czasami w dobry a czasami w zły sposób. Miałam dość wszystkiego.

~~~
MEGA WAŻNE PYTANIE WYBIERZCIE ODPOWIEDŹ NAJLEPIEJ
Pisać rozdziały po:
1. 650-800 słów
2. 800-1000 słów
3.1000-1500 słów
4. Więcej (rozdziały na pewno wtedy będą rzadziej)

Lecę czytać unique‼️

I'm the mafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz