Rozdział 37

1.2K 32 5
                                    

Dzisiejszego dnia miałam spotkać się z Ashley, po szkole. Tym razem miałyśmy w planach zwykły spacer. Od rana padał, więc nie wiedziałam czy ten pomysł wypali, ale stwierdziłam, że najwyżej usiądziemy w jakiejś kawiarni. Do szkoły przyjechałam z Archerem, który tym razem miał zamiar uczestniczyć w zajęciach. Podczas zajęć lekcyjnych, gdzieś usłyszałam o zajęciach z koszykówki prowadzonych w naszym liceum, tego dnia po lekcjach więc stwierdziłam, że warto spróbować. Nigdy nie chodziłam na takie zajęcia, chociaż lubiłam w nią czasami grać. Dowiedziałam się, że Nicole już w tamtym roku na nie uczęszczała więc pokaże mi co i jak, oraz pomoże wpasować się w grupę. Ze strojem także nie było problemu, ponieważ tego dnia miałam WF.

Kierowałam się w stronę sali sportowej, w towarzystwie dziewczyny, która zawzięcie o czymś opowiadała. Dowiedziałam się paru rzeczy na temat trenerki i podstawowych zasad koszykówki, o których mogłam nie wiedzieć. Po otworzeniu drzwi od szatni, uderzył we mnie mocny zapach różnych perfum. Kręciło się tam już dużo innych dziewczyn, które również miały zamiar uczestniczyć w zajęciach. Widać było, które z nich były tu pierwszy raz, a które miały w tym wprawę.

- Muszę tym razem zostać kapitaną. Jak wrzucili Jasmine z szkoły, mam na to duże szanse - usłyszałam rozmowę jednej z nich.

-...poza tym robię to dlatego żeby była ze mnie dumna, rozumiesz - usłyszałam rozmowę kolejnej.

Po przebraniu się, obie weszłyśmy na salę gimnastyczną. Nicole zaczęła się rozgrzewać i stwierdziłam, że zrobię to samo. Po krótkiej rozgrzewce, na środek wyszła trenerka.

- Ej Caroline też chodzi na koszykówkę? - spytałam wskazując w konkretnym kierunku.

- O kurwa... ona i koszykówka? Nie spodziewałam się tego.

W pewnym momencie, przyszedł moment na wybranie drużyn na tą lekcję. Nieszczęśliwie, trafiłam do jednej drużyny z Caroline. Nadal jej nie przeszło, a całą naszą grupę traktowała...inaczej. Stwierdziłam, że nie będę się tym przejmować ponieważ muszę skupić się na grze. Zależało mi na zrobieniu dobrego pierwszego wrażenia. 

Gra była czysta i bez problemowo. O dziwo często piłki zostawały podawane do mnie i wielokrotnie trafiłam do kosza. W pewnym momencie poczułam bardzo silne uderzenie w potylicę. Automatycznie zachwiałam się, ze względu na nagłe zawroty głowy. Gra została przerwana, a do mnie podeszło parę osób. Robiło mi się coraz bardziej słabo, a do mojej głowy dochodziły tylko jakieś szumy. 

Nicole

Emily zemdlała.

Kilka dziewczyn z drużyny ją złapało, żeby nie upadła. Nie odzyskiwała przytomności, a ktoś zadzwonił po pogotowie. Byłam przerażona, ale stanęłam z boku aby nie tworzyć jeszcze większego zbiorowiska. Melanie, która też tam była sprawdzała różne rzeczy dotyczące jej stanu. Chciała zostać lekarką, o czym każdy wiedział ponieważ u niej to rodzinne, a teraz miała szansę wykazać swoją wiedze. 

Szpital znajdował się całkiem nie daleko szkoły, więc szybko ją zabrali. Na sali było słychać głośne rozmowy. Chwilę później, trenerka kazała nam się ogarnąć i powrócić do gry.

Często patrzyłam na Caroline, która się tym ani trochę nie przejęła. Chciałam wierzyć w to, że był to jedynie wypadek ale nie potrafiłam. W ostatnim czasie zauważyłyśmy, że chyba nie jest do końca z nią dobrze. Coś jej siadło na psychice, co raczej nie tylko my zauważyłyśmy. Jej zachowanie zdecydowanie odbiegało od normy. Martwiło nas to, ponieważ praktycznie już ją straciłyśmy. Wpadła też w słabe grono kilku dziewczyn, o których każdy myślał niezbyt dobre, a przyszłość wiązały z wieczną pracą na kasie w żabce. 

Zajęcia niesamowicie mi się dłużyły i myślałam tylko o tym, że chciałabym być już w domu. Miałam zamiar także dowiedzieć się, o stanie Emily przebywającej w szpitalu. Gdy był już koniec, wzięłam bardzo szybki prysznic i się przebrałam, po czym wyszłam z szatni. Nieszczęśliwie wpadłam na kogoś, szybko chcąc wyjść ze szkoły.

- O cześć, gdzie jest Emily? - zapytał mnie Davis, na którego właśnie wpadłam -dzwoniłem do niej ale chyba ma rozładowany telefon, a z tego co słyszałem poszłyście razem na tą koszykówkę.

- Taa... cóż oberwała piłką w głowę. Mocno dosyć, zabrali ją od razu do szpitala. Śpieszę się właśnie bo chciałam do niej pojechać...

- Jedź ze mną - powiedział i szybkim marszem wyszedł z szkoły.

Biegłam za nim, ponieważ on sam zaczął biec. Śpieszył się, ale mimo mojej dobrej kondycji z plecakiem i torbą było to męczące. Wsiadłam do jego auta i praktycznie od razu odjechaliśmy. 

- Ej może zwolnij... wiesz istnieje coś takiego jak nie wiem zakazy ograniczenia policja??

- Mhm, obiło mi się o uszy.

Na tym temat się skończył, a ja dalej nie komentowałam stylu jazdy chłopaka. Wyjęłam z torby bidon z wodą, w którym pływała także mięta i cytryna. Odkręciłam go z zamiarem napicia się, ale gdy chciałam wziąć większy łyk, ten gwałtowanie zahamował na przejściu dla pieszych.

- KURWA! - wydarłam się kiedy zostałam oblana wodą - mówiłam ci żebyś jechał wolniej!

- Nie wydzieraj się, to tylko woda. Z cukru nie jesteś przecież wyschniesz - wymamrotał skręcając na parking szpitala.

- Ja pierdolę... - mruknęłam wycierając chusteczkami swoją bluzę.

I'm the mafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz