Rozdział 6

2.3K 50 3
                                    

Nie wiedziałam co mam odpisać. Byłam w zbyt dużym szoku żeby zdobyć się na jakąkolwiek wiadomość. To było dość oczywiste, że ktoś mógł umrzeć, choć każdy miał nadzieje, że tak się nie stanie. Widziałam co tam się stało, ale nie spodziewałam się, że ktoś umrze... a tym bardziej Grayson

Prawda jest taka, że śmierć jest nieunikniona. Każdy z nas kiedyś umrze. Jeden szybciej, a drugi później. Ktoś umrze na nieuleczalną chorobę, ktoś w wypadku samochodowym, a ktoś inny popełni samobójstwo. Jest dużo powodów śmierci i nikt z nas nie jest pewny w jaki sposób to się stanie.

***

Obudziłam się rano i dostałam wiadomość od Caroline, informującą o jej nieobecności w szkole. Było to dla mnie zrozumiałe, ze względu na to co się wczoraj stało. Zaproponowała mi też spotkanie w Starbucksie, na które się zgodziłam. Dzisiejszego dnia zaczynałam wcześnie lekcje, więc siedziałam w kuchni z siostrą, spożywając śniadanie. Skróciłam jej to co wiem o wczorajszych zdarzeniach, oraz poinformowałam o dzisiejszym spotkaniu. Zawiozła mnie do szkoły, a sama pojechała do pracy.

Pod budynkiem zauważyłam Nicole i Sophie, które o czymś rozmawiały. Podeszłam do nich i się przywitałam.

- Słyszałam o tym co się wczoraj stało...- zaczęłam

- To było straszne. Siedziałam w basenie z Noah, i nagle rozległ się wybuch. Od razu zaczęliśmy uciekać, a wszystko dookoła się paliło - opowiadała blondynka - dobrze, że przynajmniej nie było tam ciebie i Nicole - dodała.

- Jak myślicie, jak znosi to Caroline? -spytała Nicole - Grayson był jej przyjacielem odkąd pamiętam i zawsze się dziwiłam, że jeszcze nie są razem.

- Dzisiaj się z nią spotykam, zapytam się jak się czuje i co u niej - powiedziałam.

Wymieniłyśmy jeszcze kilka zdań, po czym weszłyśmy do szkoły.

***

Lekcje tego dnia mi się bardzo ciągnęły. Archera z którym chciałam porozmawiać, nie było w szkole. Na przerwach rozmawiałam z Nicole i Sophie, przez co trochę bardziej się poznałyśmy. Podobno Victoria jest już w lepszym stanie, co mnie szczerze ucieszyło.
Po powrocie do domu przebrałam się, i zagrzałam obiad, który później zjadłam. O 16.40 wyszłam z domu aby być na 17 w Starbucksie. Brunetka już siedziała przy stoliku, więc gdy ją zauważyłam ruszyłam w jej stronę. Wyglądała na zmęczoną. Jej oczy były spuchnięte i zaczerwienione. Wpatrywala się w stół, bawiąc się palcami. Dopiero gdy zaszurałam krzesłem ta zdała sobie sprawę z mojej obecności.

- Cześć - odezwałam się - jak się czujesz?

- Hej, tak samo jak wyglądam - zaśmiała się smutno - nie potrafię zaakceptować braku Graysona - powiedziała a ja zauważyłam łzy zgromadzające się w jej niebieskich oczach - mogłam go wtedy namówić, pociągnąć za sobą cokolwiek na to spotkanie z Davisem, które nawet się nie odbyło. Nie wiem co ode mnie chciał, ale mam u niego dług wdzięczności.

Dziewczyna wyciągnęła z torebki paczkę chusteczek, z której wyciągnęła jedną.

- Gdy tam przyszłam wszystko było w płomieniach... Wszędzie unosił się ciemny dym. Policja nadal nie określiła co było przyczyną wybuchu. Dziwie się, że aż tyle osób przeżyło. Oczywiście cieszę się z tego powodu, ale dlaczego akurat on. Czym sobie zasłużył - mówiła przez łzy.

- Hej spokojnie... On jest teraz w innym lepszym świecie i obserwuje cię z góry - wymyśliłam na szybko.

Po dłuższej chwili brunetka doszła do siebie,  a ludzie przestali się na nas patrzeć. Nie było to dla mnie komfortowe, ale ani ja ani ona nie miałyśmy wpływu na jej emocje. Zagadałam ją na inny temat i nawet miałam wrażenie, że na chwile o tym zapomniała. Gdy wypiłyśmy już swoje napoje, zaproponowała mi aby pójść jeszcze do jej domu. Zgodziłam się i napisałam Lily o zmianie planów. Komunikacją miejską dotarłyśmy na miejsce.Z zewnątrz dom był bardzo duży, w jasnych kolorach. Przed domem znajdował się także duży ogród, wyposażony w dużą ilość barwnych kwiatów. Znajdowała się tam także duża fontanna, która przykuła moją uwagę.

Weszłyśmy do środka, gdzie przy drzwiach zdjęłyśmy buty. Wszystko było w biało-beżowych odcieniach, z czarnymi elementami. Bardzo mi się to podobało. Dziewczyna zaprowadziła mnie do swojego pokoju. Wchodząc po schodach minęłyśmy jej starszego brata, który nie zwrócił na nas zbytnio uwagi. Pokój dziewczyny był inny niż reszta domu. Zakochałam się w jej parapecie, z poduchami na którym można było siedzieć, na przykład oglądając gwiazdy czy czytając książkę. Sam pokój był bardzo duży. Dodatkowo z pokoju było przejście do niewielkiej garderoby.

Usiadłyśmy razem na jej łóżku, i pogrążyłyśmy się w rozmowach na różne tematy.

I'm the mafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz