Epilog

1.9K 43 42
                                    

Archer

- Archer! Spóźnisz się! - powiedziała poddenerwowana Alice.

Za parę minut miało odbyć się zakończenie roku szkolnego, a dokładniej dla mnie zakończenie szkoły średniej. Zamiast być na apelu wśród innych uczniów, siedziałem przy grobie Emily. Bardzo często tam przebywałem.

Pożegnanie dziewczyny było dla mnie jedną z najcięższych sytuacji w moim życiu. Byłem wrakiem człowieka i nie próbowałem udawać, że jest w porządku. Nic nie było w porządku, bo gdy zaczęło się układać ponownie wszystko runęło, przez jej chorobę. Każdy dzień był...dziwny. Codziennie każdy odczuwał jej brak na swój sposób. Jedni nie pokazywali tego po sobie i żyli tak jak dawniej, a drudzy nie umieli się pozbierać. Lily dostała ogromne wsparcie od nas wszystkich, łącznie z jej chłopakiem. Bardzo dobrze im się układało i pomału zaczynali myśleć o ślubie.  Większość życia ja i Emily przeżyliśmy oddzielnie, ale po poznaniu jej nie potrafiłem normalnie funkcjonować przez jeden dzień. Miałem cholerne Deja Vu, ponieważ przypominało mi to mamę, która też mnie nagle zostawiła. Różnica jest taka, że ona miała wybór, a Emily go nie miała. Nie zdążyłem się z nią pożegnać, tylko od razu dowiedziałem się, że nie żyje.

Podniosłem się i wciąż patrząc na nagrobek, udałem się w stronę wyjścia z cmentarza.

***

Apel strasznie się dłużył. Dyrektorka bardzo długo przemawiała, a rozdanie świadectw trwało dwa razy tyle. W oczach wielu uczniów pojawiały się łzy, a na sali słychać było głośne rozmowy. Ja w odróżnieniu od innych, chciałem od razu ulotnić się z tamtego miejsca i już się tam nie pokazywać. Miałem zabrać również Nicole, więc oparłem się o maskę samochodu patrząc jak żegna swoje przyjaciółki, jakby już nigdy miały się nie spotkać. Szczerze zaczęło mnie to irytować, ale w momencie gdy miałem jechać bez niej, odłączyła się od grupy.

- W końcu, ile można gadać? - parsknąłem i wsiadłem do samochodu.

- Och Archer nie rozumiesz, to zakończenie liceum. Teraz się dużo rzeczy zmieni pójdziemy na studia i w ogóle... - wyjaśniła i związała swoje włosy w kucyk - napiłabym się kawy... chodźmy na kawę. Mrożoną - zarządziła uroczo się do mnie uśmiechając.

Emily miała podobny uśmiech.

- Nie

- Czemu nie? Masz coś innego do roboty? Nie mów mi, że musisz pomagać ojcu w pracy bo dziś masz wolny dzień i nie będziesz pracował.

Pojechaliśmy do kawiarni, tak jak chciała dziewczyna. Kiedyś dowiedziała się o wszystkim przez przypadek od Emily i nikt nie próbował tego odkręcać, bo wszyscy zaufaliśmy Nicole. Przyjaźniliśmy się i nie mieliśmy zamiaru iść krok dalej. Ja nie potrafiłem myśleć o kimś, tak samo jak myślałem o Emily, a oboje widzieliśmy w sobie jedynie przyjaciół. Tak miało pozostać już zawsze, a inna możliwość nie wchodziła w grę. Byłem na tyle wtedy zdesperowany, że gdybym związał się z kimś innym, porównywałbym ją do mojej Emily, z którą planowałem przyszłość i z którą miałem spędzić życie.

- Archer... mam do ciebie prośbę - zaczęła siedząc na moich kolanach - gdy umrę...

- Nie. Emily nie zaczynaj, leczenie działa więc nie pora myśleć o śmierci.

- Daj mi dokończyć i nie przerywaj. Po prostu chciałabym, żebyś sobie kogoś znalazł. Kogoś kto ci pomoże, komu zaufasz i będzie ci mnie zastępował. Chce żebyś miał normalne życie i założył szczęśliwą rodzinę. Obiecasz mi?

I'm the mafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz