Rozdział 36

1.3K 34 5
                                    

Poprawiłam kołnierzyk mojej marynarki, i wzięłam głęboki wdech przed wyjściem z auta. Archer nie miał zamiaru pojawić się na lekcjach, tłumacząc mi, że musi coś jeszcze pozałatwiać z ojcem. Czarną, skórzaną torbę zarzuciłam na ramię, a Archer odjechał życząc mi udanego dnia. Już na parkingu dużo osób spoglądało w moim kierunku po czym szeptało do drugiej osoby. Czułam gulę w gardle, gdy szłam wyprostowana patrząc się przed siebie. Po prawej stronie szkoły, w miejscu gdzie rosła bujna roślinność w tym bardzo wysokie drzewa zauważyłam Victorię palącą papierosa. Z tego co wiedziałam na terenie liceum było to zakazane dlatego wybrała takie a nie inne miejsce. Idąc w jej stronę, nie spuszczała ze mnie wzroku.

- Cześć - przywitałam się nie pewnie.

- Siema, co z tobą - spytała - nie było cię

- Taak.. grypa mnie wzięła

Prychnęła a na jej ustach pojawił się kpiący uśmiech. Przekręciła głowę w drugą stronę i pnownie zaciągnęła się dymem.

- Słaba jesteś w kłamstwach - stwierdziła na co westchnęłam - znam prawdziwe powody, też w jakimś stopniu jestem wmieszana w te sprawy - skróciła i na mnie spojrzała

Nie spodziewałam się tego. Nie wiedziałam na ile mogę jej zaufać i ile w tym prawdy. Jedynie pokiwałam głową, nie wiedząc ile mogę mówić.

- Ja już będę lecieć, spotkamy się w szkole? 

- Jasne - odpowiedziała ponownie zaciągając się papierosem - a no i jak coś, wyjebane na ich wszystkich.

Odeszłam zastanawiając się, czy aż tak źle upadłam. Do szkoły weszłam bocznym wejściem, z którego miałam bardzo krótką drogę do klasy. Gdy przebrnęłam przez krótki odcinek korytarza, czując jak inni skanują mnie wzrokiem jakbym co najmniej kogoś zabiła. Zajęłam przed ostatnie miejsce w ławce pod oknem i zaczęłam się bawić swoimi palcami.

***

Przez resztę dnia było raczej spokojnie, ale nadal w niektórych momentach czułam się dziwnie  niezręcznie. Sophie i Nicole o nic nie pytały, tak samo jak Victoria, z którą rozmowę odbyłam wcześniej. Jedynie Caroline była do mnie źle nastawiona, obdarzała mnie krzywymi spojrzeniami i nie wyrażała chęci rozmowy . Nie przejmowałam się tym, ponieważ tak naprawdę nic złego nie zrobiłam. Pisałam też jeden z większych sprawdzianów z matematyki, który mi naprawdę dobrze poszedł. 

Dowiedziałam się także, że następnego dnia Ashley miała zamiar znowu przyjechać co jeszcze bardziej poprawiło mi humor. Po skończonych zajęciach próbowałam się dodzwonić do Archera, aby dowiedzieć się czegoś na temat jego siostry, ale odrzucał moje połączenia. Uznałam, że jest zajęty więc postanowiłam odwiedzić Lily w pracy.

Archer

Zszedłem na dół do piwnicy, w towarzystwie ojca i jego ludzi. Jeden z nich otworzył cele, w której przesiadywał Grayson. Siedział pod ścianą z związanymi nadgarstkami i kostkami, wpatrując się w sufit. Widoczne były jego cienie pod oczami oraz to, jak głodny i zmęczony był. Gdy nas usłyszał, obrócił głowę. Zapalili światło, co znacząco go oślepiło.

- Dostanę chociaż coś do jedzenia? - wychrypiał

- Nie - odpowiedział mu mój ojciec - chyba masz świadomość co zrobiłeś i jak duże kłopoty masz

- Jak mój ojciec się o tym dowie...

- Twój ojciec ma na ciebie wyjebane. Wysyłając cię tutaj doskonale miał świadomość jak skończysz - prychnął - nie jest tak głupi jak się wydaję. Już dawno chciał się ciebie pozbyć.

Widać było, że się tego nie spodziewał. Wzrok wbił w ścianę, nad czymś rozmyślając. Nie był to pierwszy raz kiedy widziałem takie sceny, więc moje serce było jak kamień. Ani trochę nie było mi go żal. Sam sobie wybrał takie życie, a jego czyny doprowadziły go do tego momentu. Co by go nie spotkało, zasługiwał na to i miałem tego świadomość. 

- Więc co? Zabijecie mnie?

- Chciałbyś, żeby od razu cię zabito.

Wszyscy w takim momencie by chcieli umrzeć. Po części mieli świadomość co zaraz ich spotka. Tortury jakie znosił, trwały długo, a końcowo dostał kulką w łeb.

***

Z Alice podobno było nie najgorzej. Gdy się przebudziła, określili jej stan jako stabilny ale ponownie dostała silne lek przeciwbólowe. Ich pomoc, nigdy nie zawodziła. 

Jechałem po Emily, która przesiadywała u jej siostry. Miałem zamiar w najbliższym czasie, zaproponować im przeprowadzkę do nas, chociaż wiedziałem, że trudno będzie je przekonać. Prawda była taka, że ich mieszkanie było nie zbyt bezpiecznym miejscem, oraz było bardzo małe. U nas miejsca było aż za dużo, więc tym bardziej nie byłby to problem. Temat musiałem obgadać również z swoim ojcem, ponieważ mimo, że wszystkie mniej legalne sprawy działy się po drugiej części domu, szanowałem jego zdanie.

Ze świadomością, że nie jestem dla niej odpowiednią osobą, wciąż planowałem wspólną przyszłość. Nie zamierzałem po tym wszystkim kończyć z nią kontaktu, tak jak w niektórych filmach i książkach ze względu właśnie na to. To co się stało, się nie odstanie i skoro do czegoś między nami doszło, a ja ją kochałem, nie miałem zamiaru tego niszczyć. 


I'm the mafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz