Rozdział 38

1.2K 39 7
                                    

Archer

Siedzieliśmy na szpitalnych krzesłach, podczas gdy Emily miała robione jakieś badania. Nie było mi nic wiadomo na jej temat, ponieważ nikt nie chciał mi udzielić większej ilości odpowiedzi na moje pytania. Nie dawno dzwoniłem też do Lily, która nie długo miała skończyć swoją zmianę w pracy i przyjechać. Lily mieszkała ciągle w ich mieszkaniu, teraz już z swoim chłopakiem Ethanem. Zdążyłem się już z nim poznać i był naprawdę w porządku osobą, chociaż pochodziliśmy z dwóch różnych światów.

- Ona jest jakaś pojebana? Najpierw wielka przyjaciółka a później piłką w głowę - prychnąłem szczerze wkurwiony tą sytuacją, którą mi Niki, albo Nicole, której imię było dla mnie trudne do zapamiętania, opowiedziała - od początku wkurwiała mnie ta Caroline, zawsze było coś z nią nie tak.

- No nie zawsze, kiedyś było w porządku. Ostatnio zaczęło jej odbijać - odpowiedziała bawiąc się kciukami - tak w ogóle... nawet się nie dowiedziałam kiedy wy złapaliście kontakt. Coś tam słyszałam z tego co opowiadała mi Emily ale rozumiesz... rzadko się widzimy w ostatnim czasie.

- Sam nie wiem. Jakoś tak się zdarzyło. Często na siebie wpadaliśmy i chyba to przez to, rozumiesz. Miała też cięższą sytuacje i staram się jej pomagać, ale wolałbym żeby ci o tym powiedziała sama. Ale się oblałaś tą wodą... masz kawałek mięty na bluzie - zaśmiałem się,

- A spierdalaj Archer, to wszystko twoja wina.

Dużo rozmawialiśmy, chyba oboje chcąc zapomnieć, że w którejś sali jest Emily, która albo walczy ze śmiercią, albo myśli co zje jutro na obiad. Rozmowa raczej się kleiła, czego oboje się nie spodziewaliśmy. Po jakimś czasie przyjechała zasapana Lily, która od razu podała się za siostrę dziewczyny. Dostaliśmy informację, o nie wielkim wstrząsem mózgu, który prawdopodobnie nie jest groźny. Zmartwiła nas bardziej informacja o tym, że przy okazji zostały odkryte inne niepokojące rzeczy, nie związane z uderzeniem w głowę. W związku z tym, poinformowali nas, że wypis dostanie najwcześniej za dwa dni.

Lily

- Pani Willson? - usłyszałam pytanie pielęgniarki.

- Tak. Moja siostra przebywa w tym szpitalu

- Chciałabym porozmawiać o zdrowiu Emily - powiedziała przeglądając jakieś kartki - niepokojąca jest jej znaczna niedowaga podchodząca prawie pod anoreksję. Dostaliśmy też wyniki badań krwi, które nie są zbyt dobre - podała mi kartkę z wynikami jej badań, z której nie potrafiłam prawie nic rozszyfrować - niektóre objawy, które u niej przyuważono mogą świadczyć o nowotworze, dlatego robimy dalsze badania.

Nie spodziewałam się czegoś takiego. U Emily nigdy nie było problemów ze zdrowiem, jedynie z psychicznym. Poza tym bardzo rzadko chorowała, a jak już to był to lekki katar i na tym się kończyło. Nie znałam osoby, która tak rzadko chorowała, a nagle ma podejrzenie nowotworu. Ile by nie kosztowało leczenie, byłabym w stanie za nie zapłacić. Wątpiłam, że całą kwotę ale starałabym się jak mogę, byle by żyła jak najdłużej. Wymieniłam jeszcze kilka zdań z pielęgniarką, które średnio pamiętam.

Był już wieczór, a wcześniej kazałam Archerowi i Nicole wrócić do domów, zmęczeni i głodni potrzebowali odpoczynku. Sama kupiłam wodę w automacie i wyszłam ze szpitala. Udało mi się wcześniej posiedzieć z Emily, ale skończył się już ,,czas odwiedzin". Zmęczona, wsiadłam do swojego samochodu i udałam się w kierunku mieszkania.

Archer

Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi, na co odpowiedziało mi szczekanie wesołego Ricky'ego. Gdy przepchał się przez Jacoba, skoczył na mnie.

- Hej ej spokojnie - powiedziałem średnio w nastroju do zabawy - ja do Alice...

- Jasne

Zaprowadził mnie do salonu, gdzie siedziała Alice w bandażu, zajadająca się jakimś makaronem. Oglądała coś na telewizorze, wyraźnie wciągnięta w fabułę.

- Siema

- Ooo... cześć Archer - odpowiedziała z makaronem w ustach aby zaraz odłożyć miskę na stół - ała... wciąż napierdala - stwierdziła krzywiąc się gdy wykonała zbyt gwałtowny ruch ręką.

- Jak się czujesz?

- Jest w porządku. Nadal boli ale jest znacznie lepiej, a co u ciebie? Co u Emily?

- Emily w szpitalu - westchnąłem siadając obok niej na kanapie - dostała piłką w głowę od takiej jednej, koszykówki się zachciało.

- O boże.. ale nic jej nie jest?

- Lekki wstrząs mózgu ale podobno to nie groźne... - przerwałem gdy zadzwonił mój telefon - to Lily, zaraz wracam.

- Halo??

- Amm.. cześć. Chciałam ci jeszcze przekazać, co mi jeszcze powiedzieli tam w tym szpitalu. Ma podejrzenie jakiegoś nowotworu, ale jeszcze to badają.

Zapanowała cisza po obu stronach. Ani ja, ani ona nie wiedzieliśmy co powiedzieć.

- Uznałam, że powinieneś wiedzieć, dlatego dzwonię. Dobra porozmawiamy jutro, bo teraz za bardzo nie jesteś chętny do rozmowy...

- Przepraszam, tak muszę kończyć.

I'm the mafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz