Rozdział 31

1.5K 37 19
                                    

Leżałam pomiędzy nogami chłopaka i oglądaliśmy jakiś kolejny głupi film. Miałam ochotę pójść na spacer, ale znowu padało. Stwierdziłam, że poczekam aż przestanie lub nie będzie aż takiej dużej ulewy jaka była w tamtym momencie. Deszcz głośno uderzał o szybę. Chwilami zastanawiałam się czy to sam deszcz, czy może również grad. Sam ten dźwięk mnie raczej uspokajał. Najbardziej lubiłam jazdę samochodem podczas deszczu. Gdy jednak była to większa ulewa, wolałam zostać w domu, bo wypadki drogowe przecież często się zdarzają. Wielka sosna rosnąca centralnie pod oknem wychodzącym z pokoju bruneta agresywnie poruszała się na wietrze.

- Archer? Jaki masz podgląd na świat?

- W jakim sensie? - upewnił się.

- W sensie jak działa świat? Co jest po śmierci? I takie tam.

- Hmm.. jeśli chodzi o śmierć mam kilka teorii ale żadnej nie można być pewnym. Może jest wtedy zupełny koniec, a może spotkamy się w jednym świecie? - zaczął bawiąc się moimi włosami - jest też możliwość, że po śmierci dostajemy automatycznie nowe życie a o tym dawnym zapominamy? Nie mam pojęcia, co będzie to będzie. A no i odpowiadając na twoje pierwsze pytanie, tego też nie wiemy. Ktoś może sterować naszym życiem i wszystko teoretycznie robić za nas, a może ciągle to my decydujemy o naszym losie - powiedział swoje podglądy podczas gdy ja uważnie go słuchałam zapominając o mało interesującej fabule filmu - a ty co o tym sądzisz?

- Uważam podobnie jak ty. Niczego nie jestem w 100% pewna - stwierdziłam - ej, a masz czasami tak, że na przykład idziesz do kuchni bo chcesz coś zrobić, ale jak już tam jesteś zapominasz o tym po co tu przyszedłeś i nie potrafisz sobie tego przypomnieć? - pokiwał twierdząco głową wciąż bawiąc się kosmykiem moich włosów - właśnie, życie może być jak simsy. Po prostu ktoś ci anulował zadanie, dlatego o tym zapomniałeś.

Zaśmiał się na te słowa, mówiąc, że to całkiem możliwe. Rozmowy na takie tematy były dla mnie bardzo wciągające i intrygujące. Jak byłam mała zawsze przed snem zamiast słuchając opowieści swojej mamy z jakiejś książki dla dzieci na dobranoc, rozmawiałyśmy właśnie o życiu. Ona się dzieliła ze mną z swoimi podglądami, a ja ze swoimi. Brakowało mi tego. Tęskniłam za nią i naszym wspólnym spędzaniem czasu, ale miałam świadomość, że to nigdy nie wróci. Nie da się przywrócić życia zmarłej osobie, jest to po prostu nie możliwe. Myśląc o tym, przypomniał mi się Grayson, którego sprawa nadal mnie interesowała. Zamierzałam coś z tym zrobić, ponieważ od nikogo innego nie usłyszałam ani słowa w ostatnim czasie o tym chłopaku. Już nawet Caroline zdążyła o nim zapomnieć, chociaż gdyby ktoś wspomniał jego imię, na pewno poczułaby smutek.

- Jak myślisz, czy one będą na mnie złe? Nie dawałam co chwile znaku życia, nic im nie wytłumaczyłam ani się przez ten czas z żadną nie spotkałam. To trochę słabe z mojej strony, co im  mam powiedzieć w szkole?

- Emily... jeszcze jedna sprawa. Wiem, że nie chcesz ich okłamywać, ale nikt nie może znać prawdy. Nigdy nie wiesz co z tą informacją zrobią i czy nie rozejdzie się to dalej. To niebezpieczne dla mojej rodziny, jak i dla ciebie i Lily.

- Rozumiem. Powiem, że pojechałam do babci na wieś czy coś gdzie praktycznie nie miałam internetu. Tak, to jest dobre wytłumaczenie.

- Przepraszam, że jesteś tym obciążona. Za pewne chciałabyś kiedyś mieć osobę, z którą możesz o wszystkim porozmawiać i być szczera. Zawsze jestem do usług, ale nie zastąpię ci przyjaciółki. W szkole też nie musisz ciągle spędzać ze mną czasu, to nie związek z podstawówki...

- Czekaj, co?

- Hm?

- Związek? Jesteśmy razem?

Spojrzałam na niego widząc zdezorientowanie na jego twarzy. Nigdy nie zapytał mnie o związek.

- W sensie... no ja bym chciała ale to już tak oficjalnie?

- Emily zostaniesz moją dziewczyną?

- No tak.

- No i super, o to ci chodziło? - spytał nie kryjąc rozbawienia i unosząc brew - ale proszę, nie ćpaj więcej i nie obmacuj się z innymi.

Przewróciłam oczami i uderzyłam go lekko w głowę. Rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas, a ja wpadłam na pomysł, że warto by było nauczyć się samoobrony. Nie chciałam ćwiczyć nie wiadomo jakich sztuk walk, ale znać podstawowe ruchy obronne. Odłożyłam tą myśl na kiedy indziej, ponieważ w tamtym momencie musiałam się uczyć. Nauka z Archerem była przyjemnością. Miło się słuchało jego głosu, tłumaczącego niezrozumiałe przykłady z matematyki. Nauka zajęła nam dwie godziny i mogłam stwierdzić, że byłam bardzo dobrze przygotowana. Jak najszybciej chciałam nadrobić sprawdziany i kartkówki, na których byłam nieobecna. Nie mogłam przecież tego oblać. Byłam zmęczona, a gdy zobaczyłam, że na dworze panuje tylko lekka mżawka, wyciągnęłam chłopaka na spacer.

~~~

DOBRA BO JA SPAC MIALAM DOBRANOC

I'm the mafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz