Rozdział 28

1.5K 42 13
                                    

Nie widziałam gdzie biegnę przez rozmazujący mi się obraz przed oczami. Brakowało mi powietrza ze względu na długi bieg i płacz. Zatrzymałam się gdzieś w lesie pomiędzy drzewami, nadal znajdując się na posesji Davisów. Oddychałam bardzo głośno, a buzujące mną emocje nie odpuszczały. Oparłam dłonie o swoje nogi, a głowę spuściłam w dół. Niewiele myśląc stwierdziłam, że świetnym rozwiązaniem byłaby ucieczka. Samochodem. Nie miałam prawa jazdy ani żadnych doświadczeń związanymi z autami. Znów biegłam, tym razem w stronę furtki. Była zamknięta od zewnętrznej i wewnętrznej strony, więc jakimś cudem udało mi się przez nią przeskoczyć. Przy tym mocno obdrapałam sobie nogi oraz ręce, ponieważ wdrapanie się na tak wysokie ogrodzenie nie było łatwe.

- Emily! Porozmawiajmy o tym proszę! - usłyszałam krzyk gdzieś za sobą.

Przy wyjściu z domu, wyjęłam z torebki siostry kluczyki do auta. Nikt tego nie zauważył - na szczęście więc miałam dostęp do jej samochodu. Kliknęłam odpowiedni przycisk na kluczu do auta i otworzyłam drzwi od strony kierowcy. Zatrzasnęłam je i w pośpiechu jedną ręką zapinałam pas bezpieczeństwa a drugą odpalałam silnik. Gdy auto wydało głośny pomruk próbowałam ogarnąć mniej więcej co i jak. W lusterku samochodu zobaczyłam Lily i Archera więc wcisnęłam pedał gazu. Gdyby policja mnie wtedy zauważyła, na pewno zostałabym złapana. Jechałam slalomem nie za bardzo ogarniając pojazd. Po kilku minutach przyzwyczaiłam się do podstawowych rzeczy i przyśpieszyłam będąc na asfaltowej drodze. Jedną ręką włączyłam telefon i położyłam go na specjalnym chwytniku przyczepionym nad radiem. Odpaliłam mapy i stwierdziłam, że jedyne miejsce do którego mogłabym pojechać, to właśnie moje mieszkanie. Po chwili namysłu zdecydowałam, że to zbyt oczywiste miejsce więc wykombinuję coś po drodze. Nie umiałam opisać swoich emocji. Jednocześnie czułam się zła, smutna, przerażona ale także zmartwiona. Otarłam spływające po moich policzkach ciepłe, słone łzy jedną dłonią. Dlaczego? Dlaczego akurat ja? Co takiego zrobiłam, że to mnie wszystko spotyka?

Dlaczego musiałam poznać Archera?

Próbowałam go zrozumieć, ale to było ciężkie. Powinien powiedzieć mi dużo wcześniej o wszystkim, albo w ogóle nie zaczynać. W jakimś stopniu rozumiałam, że chodziło o moje bezpieczeństwo ale nic to nie pomogło. Mógł na przykład nauczyć mnie podstaw samoobrony czy innego gówna. Powiedzieć, że jest w jebanej mafii i ma to jakiś związek z moją rodziną.

A co gdybyście się nie poznali Emily? Może wtedy byłoby jeszcze gorzej i zupełnie o niczym nie wiedziała?

Zdecydowanie za dużo myślałam. Mimo, że to była jedna z najbardziej nieodpowiedzialnych decyzji w moim życiu i wiedziałam, że będę tego żałować, pojechałam do klubu. Już było mi wszystko jedno. Moje życie było i tak spierdolone.

***

Wszędzie roiło się od pijanych lub naćpanych ludzi. Nie było tu ochrony sprawdzającej wiek, a sam klub znajdował się w podziemiach. Przepychając się przez ludzi, po drodze zostając zaczepiona przez kilku z nich dotarłam do baru. Zamówiłam mocnego drinka i usiadłam na wysokim stołku w oczekiwaniu na zamówienie.

- Emily?! Siema!! - przekrzykiwał tłum Connor, który gdy mnie zauważył usiadł obok.

W tym momencie też dostałam napój, za który podziękowałam. Chłopak był mocno wstawiony a uśmiech nie schodził mu z ust. Jego źrenice były szersze niż u normalnego człowieka, co dało mi do myślenia, że jest naćpany.

- Hej! - odpowiedziałam ukrywając mój zły humor.

Po kilku drinkach zapomniałam o rzeczywistości. Bawiłam się zapominając o ciążących problemach. Connor zapoznał mnie z grupką swoich znajomych, z którą tu przyszedł, a niektórych kojarzyłam z urodzin na których ostatnio byłam i gdzie się poznałam z Connorem. Siedząc na kanapach od jednego z jego kolegów, dostałam skręta. Przyłożyłam go do ust pierwszy raz biorąc narkotyki. Wszyscy byli w świetnych humorach, gdy ktoś zaproponował grę w pytanie i wyzwanie. Usiedliśmy w kółku na podłodze. Każdy z nas znając zasady otrzymał kieliszek, a na środku została położona butelka wódki. Pierwsza była Hailie, która wybrała wyzwanie. Pare osób później, znudziła nam się gra i niektórzy wrócili na parkiet, a niektórzy na kanapę. Położyłam głowę na kolanach Connora, a nogi na jakimś innym chłopaku, którego imienia nie pamiętałam. Przymknęłam powieki gdy z moich ust wydobywał się co chwilę cichy śmiech. Blondyn bawił się moimi włosami, a wtedy wydawało mi się to bardzo zabawne, jak wszystko w okół.

- Jesteś naćpana - stwierdził.

- No shit sherlock. Ty też - wybełkotałam.

Podniosłam się i usiadłam mu na kolanach. Nie myślałam wtedy o żadnych konsekwencjach. Wbił się w moje usta podczas gdy poruszałam się biodrami na jego kroczu.

Archer

To, że nic wtedy nie rozpierdoliłem było cudem. Ciągle jadąc przekraczałem dozwoloną prędkość oraz myślałem, gdzie ona mogła pójść. Chociaż miałem cichą nadzieję, że to nie tam ją znajdę, zaparkowałem pod klubem. Po drugiej strony parkingu dostrzegłem samochód jej siostry, co dało mi do zrozumienia, że musi tu być. Wchodząc do klubu z impetem otwierając drzwi, uderzył we mnie zapach alkoholu i trawy. 

Fuj.

Rozglądałem się w poszukiwaniu Emily. Byłem tu kilka razy więc znałem rozkład tego miejsca. Zaczepiła mnie jakaś czarnowłosa dziewczyna, która zaczęła się do mnie kleić. Ominąłem ją idąc w stronę baru. Na jasnoszarych, brudnych kanapach siedziały różne grupy ludzi. W jednej z nich dostrzegłem Connora trzymającego na kolanach jakąś dziewczynę. Chwilę zajęło mi ogarnięcie, że to nie jakaś dziewczyna tylko moja Emily, którą próbowałem znaleść. Trochę za mocno szarpnąłem ją w swoją stronę żeby wstała. Nie był to dobry pomyśl, bo zachwiała się i upadła na mnie.

- Aaarcheeer!! Mój chfpak przyszeefl!! - wymamrotała trudne do zrozumienia słowa.

- Jedziemy do domu.

- Dom?? Nieee!! Ja chce tu zostac!!

- Popatrz w jakim stanie jesteś. Pojedziemy do domu, i pójdziesz spać.

- Ale ja sie czuje zaajebiiscieee!! Prawda Con?? Noo!! Widzisz!! On się umie bawić panie powazny! - krzyczała coraz bardziej się chwiejąc.

Przełożyłem ją sobie przez ramię czując jak bije mnie po plecach. Wyszedłem bocznym, najbliższym wyjściem chcąc znaleść się na świeżym powietrzu.  Musiałem przyznać, że jest silna bo po niektórych uderzeniach wiedziałem, że zostaną mi siniaki.

- Mafioza - powiedziała gdy zrezygnowana przestała mnie bić i chyba zasnęła.

I'm the mafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz