Rozdział 23

1.7K 43 21
                                    

Otworzyłam oczy.

Pierwsze co poczułam to okropny ból głowy i suchość w gardle. Krzywiąc się przeniosłam się do siadu zdając sobie sprawę, że jestem w samej bieliźnie. Na łóżku siedział Archer, który wpatrywał się we mnie jak w obrazek.

- Dzień dobry - powiedział z uśmiechem i podał mi wodę - jak zjesz śniadanie dam ci tabletki przeciwbólowe.

- Kurwa... - wymamrotałam przypominając sobie wcześniejsze wydarzenia i napiłam się wody z nadzieją poprawy.

- Zdjąłem z ciebie sukienkę, ale nie chciałem wychodzić poza twoją strefę komfortu. Ubierz się na spokojnie i zejdź zaraz żeby coś zjeść - powiedział zanim wyszedł zamykając drzwi.

Jęknęłam przeciągle chowając twarz w dłoniach.

Boże co ja zrobiłam

Napiłam się jeszcze pare łyków wody i wyjęłam z szafy krótkie spodenki oraz koszulkę na ramiączkach. Do tego zabrałam bluzę Archera z fotela i się ubrałam. Schodząc na dół, ból głowy przybierał na sile i postanowiłam powiedzieć o tym, że widziałam Graysona. Usiadłam na stołku barowym.

- Elo - odezwała się niemrawo Alice, która widocznie była w podobnym stanie.

- Cześć - wymamrotałam - Archer?

- Hm?

- Widziałam wczoraj Graysona. Za domem Jane.

Wyraz jego twarzy był nieodgadniony. Nie było widać na niej szoku ani innych uczuć, ale na chwile przestał przeżuwać śniadanie.

- Ale Grayson nie żyje... Musiało ci się wydawać - odezwał się

- Ja też go widziałam - potwierdziła blondynka - przez krótką chwilę i słabo to pamiętam ale Emily nie kłamie.

Nie wiedziałam jak będzie teraz wyglądać nasz kontakt po tamtej jednej sytuacji. Prędzej czy później musiałyśmy o tym porozmawiać. Bałam się też reakcji Archera, bo mimo, że stało się to przez to, że obie za dużo wypiłyśmy, jednak się stało.

- Porozmawiamy o tym później. Grayson spłonął w pożarze.

- Tak? A znaleziono jego ciało? - spytała Alice

- A rozumiesz znaczenie słowa ,,spłonął"? Równie dobrze może być tak jak mówicie a to były nieprawdziwe informacje.

- Dzisiaj wrócę do domu. Miałam przyjechać tylko na jedną noc a i tak jestem tu dłużej - oznajmiłam

- Czemuu? Z kim ja będę rozmawiać? - spytała blondynka wyginając usta w podkówkę - chciałam się z tobą bardziej zapoznać

- Właśnie, dlaczego już chcesz jechać? - zapytał chłopak marszcząc brwi.

- Nie chce sprawiać problemu. Poza tym w wtorek już wraca Lily no a trzeba nakarmić koty. Wczoraj tam nie pojechaliśmy więc tym bardziej muszę je odwiedzić.

- Masz rację. W wtorek. Dzisiaj mamy niedzielę więc odwieziemy cię w wtorek po szkole. No chyba, że to tu masz już nas dość i próbujesz uciec - zaśmiał się.

- Nie! - powiedziałam trochę za głośno - znaczy... nie uważacie, że to za długo?

- Ja tam bym mógł z tobą mieszkać na codzień, chodź nie wiem czy bym zniósł twoje zrzędzenie.

- Odezwał się ten idealny - prychnęłam.

Ustaliliśmy, że podjedziemy jeszcze tego samego dnia po parę ubrań dla mnie no i oczywiście zajrzeć do kotów. Potrzebowałam czystych rzeczy, a mimo namówień Alice noszenie jej rzeczy nie wchodziło w grę. Przed tym oznajmiłam też, że wybieram się na zakupy, od których długość zależało moje samopoczucie. Archer wyraził chęć wybrania ze mną, co mnie szczerze zdziwiło.

- Kolejne auto? - jęknęłam widząc żółte również sportowe Porsche.

- Tak. Kluczowe pytanie, boisz się szybkiej jazdy?

Zastanowiłam się chwilę nad odpowiedzią, przypominając sobie wypadek, który miał miejsce w wieku 9 lat. Mimo wszystko nadal kochałam szybko jeździć, chociaż czasem się bałam. Wszyscy wylądowaliśmy wtedy do szpitala, a Lily była w stanie bardzo ciężkim. Wszyscy byli prawie pewni, że umrze ale na szczęście się udało.

Weszłam do białej sali gdzie leżała moja siostra. Kazali mi usiąść na krzesełku, ze względu na moją złamaną nogę.

- Jak się czujesz Lilianno? - spytał ją ojciec, głosem który mnie przerażał.

- Nie zbyt dobrze - wymamrotała przenosząc na mnie spojrzenie i próbując się uśmiechnąć.

- Za tydzień masz przedstawienie baletowe. Do tego czasu musisz wyzdrowieć, aby Gabriella nie zajęła twojego miejsca. Nie możemy do tego dopuścić dobrze o tym wiesz - mówił jakby to była jej wina.

- Nie wiem czy dam radę...

- Nie. Nie ma takiej odpowiedzi. Nawet jeśli dalej będziesz się źle czuć załatwię ci jakoś wypis zrozumiałaś?

- Tak - odpowiedziała i wydawało mi się jakby łza spłynęła po jej policzku.

- Halo? Jesteś?

- Oh, przepraszam zamyśliłam się - odpowiedziałam gdy machał mi dłonią przed ręką - nie boje się a co?

- Pojedziemy na autostradę - stwierdził z uśmiechem.

Wsiedliśmy do auta gdzie pachniało świeżością. W środku skóra była czarna, a dach się otwierał. Brunet stwierdził, że otworzy go dopiero na mieście, jak zjedziemy z autostrady. Zastanawiałam się z jaką prędkością zamierzał jechać. Po chwili wjechaliśmy na autostradę gdzie pobraliśmy bilet. Droga była prawie że pusta więc od razu zaczął przyśpieszać. Gdy jechaliśmy już 150 na godzinę zaczęłam się lekko stresować. Nie polepszało sprawy to, że postanowił nabrać jeszcze większej prędkości. Z pewnością gdybyśmy mieli wypadek, słabo by się to skończyło.

- KURWA ZWOLNIJ!! - wydarłam się gdy auto obok zmieniło pas na nasz zwalniając.

Gwałtownie zahamował trąbiąc na kierowcę.

- A to skurwysyn - skomentował.

- Ja pierdolę nie możesz jeździć trochę uważniej? Miało być szybko ale chciałabym to przeżyć - wysapałam kurczowo trzymając się uchwytu drzwi.

- Mogłaś powiedzieć żeby zwolnić... przepraszam - stwierdził zmieszany - wszystko w porządku? Stresuje cię to?

- Trochę. Chcę już do miasta - powiedziałam:

Zjechaliśmy na najbliższym zjeździe a emocje we mnie opadły. Trochę byłam wkurzona za jego nieuważność. Jechaliśmy w ciszy, bo żadne z nas nie wiedziało jak zacząć rozmowę. Stwierdziłam, że skoro już nie jedziemy z śmiertelną prędkością, mogę się do czegoś przyznać.

- Archer... moglibyśmy o czymś porozmawiać? - zaczęłam.

- Jasne, o co chodzi?

- Wczoraj na tej imprezie, jak wyszłyśmy z Alice po swetry... Ugh dziwnie mi o tym mówić - schowałam twarz w dłoni, a rękę opierałam o szybę samochodu.

- Mówiła mi, słyszałem już - odpowiedział i minimalnie zwiększył ucisk na kierownicy.

- Oh... chce żebyś wiedział, że żałuję i gdybym tyle nie wypiła, miałabym resztki rozumu i tego nie zrobiła - wytłumaczyłam się.

- Nie musisz się tłumaczyć, w końcu nie jesteśmy w związku - stwierdził.

Przegryzłam wargę jakby lekko zabolały mnie jego słowa. Teoretycznie była to prawda, ale i tak zabolało. Myślałam, że po naszym zachowaniu wszystko na to wskazuje, ale chyba się myliłam.

~~~
Te rozdziały są coraz bardziej randomowe XDD

I'm the mafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz