Rozdział 34

1.4K 37 9
                                    

Siedziałam na kanapie w domu Archera i piłam wodę, którą dała mi Polly. Wyglądałam i czułam się źle. Bardzo źle. Byłam cholernie zmęczona wszystkim i strasznie martwiłam się o Alice. Wcześniej byłam w jakimś transie i nie ogarniałam co się dzieje, ale krótko zostało mi to wytłumaczone przez Polly. Podobno teraz ją zszywali, czy tam operowali ale jej życie nadal pozostawało pod znakiem zapytania.

Życie bardzo łatwo można stracić. Jeden ruch, jedna zła decyzja i jesteśmy martwi. Nie rozejrzysz się na przejściu dla pieszych i już może być po tobie. Nic trudnego żeby odebrać sobie życie, ale konsekwencje tego będą bardzo duże.

Ze stresu obgryzłam sobie wszystkie skórki wraz z paznokciami, które były pomalowane tylko odżywką ale aktualnie nic z nich nie zostało. Zawsze miałam problem z zapuszczeniem i utrzymaniem długich i zdrowych paznokci. Dbałam o nie, ale mimo ilości różnych odżywek jakie na nie nakładałam nic im nie pomagało. Ciągle się łamały lub w stresie je obgryzałam, co później okropnie wyglądało. Potrzebowałam udać się do jakiegoś salonu kosmetycznego, na paznokcie ale w ostatnim czasie to była ostatnia rzecz, o której myślałam.

- Skarbie zjedz coś, prawie nic dzisiaj nie zjadłaś - poprosiła mnie po raz kolejny.

- Nie jestem głodna... nie jestem w stanie nic przeżuć.

- To może pójdź spać, jak coś będzie wiadomo to Archer zadzwoni i cię obudzę, słowo.

- Nie ma mowy. Nie dałabym rady teraz zasnąć, a poza tym chce już się dowiedzieć czy wszystko...

Zadzwonił telefon. Rzuciłam się na niego od razu odbierając i wypytując o wszystko. Pierwszym moim pytaniem było to, czy wszystko w porządku, chociaż wiedziałam, że nic nie było w porządku

- Za dużo pytań na raz... Trudno mi określić. Wszystko miała robione przy silnym znieczuleniu, więc jeszcze długo będzie spać. Nie wiem dokładniej co jej się stało, ale mówili, że jest stabilnie - streścił ze słyszalnym w jego głosie zmęczeniem.

Jeszcze chwilę porozmawialiśmy i namówiłam go do powrotu do domu. Chciałam dłuższej rozmowy twarzą w twarz, oraz zależało mi żeby się trochę przespał.

Gdy wrócił zmęczony, brudny, spocony i głodny, zjadł na szybko jabłko i położył się na kanapę gdzie zasnął. Przykryłam go kocem, przyglądając się jego twarzy i odgarnęłam kosmyki włosów z jego czoła. Sama usiadłam po drugiej stronie kanapy i również zasnęłam.

***

Obudziłam się i poczułam zapach jedzenia, a dokładniej gofrów. Podniosłam się do siedzącej pozycji i zaspana się przeciągnęłam. Przetarłam oczy dłonią po czym wstałam. Weszłam do kuchni gdzie zastałam widok Polly i Archera, pogrążonych w rozmowie. Polly zawzięcie coś mu tłumaczyła, podczas gdy ten robił naleśniki na patelni. Obok stał talerz z równymi goframi oraz talerz z nieudanymi plackami. Podeszłam od tyłu do chłopaka i się w niego wtuliłam, ręce zaplatając na jego brzuchu. Jego ciało było rozgrzane i pachniał świeżością.

- Dzień dobry - przywitał się.

- Mhmm... cześć - odpowiedziałam bardzo zaspanym głosem.

- Jak się dziś czujesz? - spytał.

- Głowa mnie boli... poza tym dobrze.

- Zaraz mogę dać ci jakiś apap, napij się wody i zaraz zjesz. Wolisz się najpierw umyć czy zjeść?

- Umyję się, okropnie brudna się czuję - odpowiedziałam i poszłam na górę po czyste ubrania.

Umyłam się szybko pod prysznicem zauważając, jakbym znów trochę schudła. Zaniepokoiło mnie to, bo naprawdę starałam się nad tym, żeby mieć dobrą wagę. Moją głowę zapełniły wspomnienia z szkoły podstawowej, kiedy rówieśnicy z tego powodu wyjątkowo się nade mną znęcali. Odgoniłam te myśli, zajmując się myciem głowy szamponem Alice o kokosowym zapachu. Zapachy kokosowe i waniliowe były moimi ulubionymi.

Wyszłam z pod prysznica i owinęłam się ręcznikiem. W drugi ręcznik zawinęłam włosy i zaczęłam pielęgnację twarzy, której dawno nie robiłam, a jej brak był widoczny. Po całkowitym odświeżeniu się i lekkim podsuszeniu włosów, ponownie zeszłam na dół. Archer właśnie smażył ostatniego naleśnika, a ja zastanawiałam się kto to wszystko ma zjeść.

Wzięłam sobie gofra, przed tym spinając włosy gumką która była na moim nadgarstku w wysokiego kucyka. Stwierdziłam, że posmaruje go delikatnie nutellą i dodam świeże truskawki. Najlepsze połączenie. Końcowo zjadłam dwa gofry i naleśnika, po czym byłam strasznie najedzona.

- Jutro idziesz do szkoły? - spytałam na co pokręcił przecząco głową - czemu? ja idę.

- Co? Po co?

- Ty widziałeś moją frekwencję? Już o tym rozmawialiśmy

- No wiem że za często to w szkole na bywasz no ale... tragedii nie ma.

- Serio Archer? - spojrzałam na niego spod ściągniętych brwii

- Przemyśl to jeszcze masz wybór

- Jasne.

Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Chłopak którego całkiem nie dawno poznałam dawał mi niesamowite poczucie bezpieczeństwa. Mimo, że miałam siostrę, nowe przyjaciółki i dawną przyjaciółkę, tylko przy nim czułam, że nic mi się nie stanie. Mimo zagrożeń, wiedziałam, że będzie osobą, która mnie obroni. Nie pozwoli żeby coś się stało i chroniła bardziej niż siebie samą.

Tak przynajmniej myślałam.

- Idziemy strzelać?

~~~
Dobra więc czy pomyliłam dni? Może
Czy pomyliłam godziny? Prawdopodobjie
Więc jest spóźniony rozdział 😘😘

I'm the mafiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz