(Przemoc, nie odpowiednie dla wrażliwych osób)
Źrenice ze strachu automatycznie mi się powiększyły, a oddech uwiązł mi w gardle. Obróciłyśmy głowy w stronę usłyszanego nam głosu, aby zobaczyć postać stojącą pod wierzbą.
- Emily idź do domu - powiedziała.
- Co? Mam cię tu zostawić z jakimś obcym człowiekiem, który by te way się włamał? - zapytałam mieszając już Polski z Angielskim.
- Po prostu idź - powiedziała szybko kiedy nagle ta osoba pojawiła się za nią. Z nożem.
- KURWA NIE - wydarłam się wyciągając ręce w tamtą stronę, ale było za późno.
Zamaskowana osoba, której widać był jedynie oczy, wbiła Alice nóż w ramię. Wrzasnęłam przeraźliwie, a dziewczyna prawdopodobnie straciła przytomność. Postać wyciągnęła nóż, trochę się nad tym trudząc ponieważ został bardzo głęboko wbity i spojrzała z satysfakcją. Napastnik utkwił we mnie swoje spojrzenie i jego spojrzenie sugerowało, że się uśmiecha. Odsunęłam się, chcąc jak najszybciej zabrać dziewczynę i uciekać. Nie zdążyłam nic zrobić, bo ponownie wbił jej nóż, tym razem w bok. Byłam przerażona, ale z uginającymi się nogami, biegłam w stronę domu. Nie obracałam się za siebie nie chcąc tracić czasu, ale słyszałam, że biegnie tuż za mną. Nie wiedziałam, że potrafię tak szybko biegać, ponieważ zdążyłam wejść do domu, w momencie kiedy Archer z niego wychodził. Popchnęłam go do środka i zamknęłam szybko drzwi. Zauważyłam, że osobnik nie stoi już przy szybie ani w żadnym innym obszarze sięgającym mój wzrok.
- Co się dzieje? O co chodzi?
Podeszłam do szyby od strony ogrodu żeby zobaczyć jak kilku umięśnionych mężczyzn powaliło go na ziemię i konsultowało się z kimś przez telefon. Jeden z nich odebrał zakrwawiony nóż leżący obok jego głowy.
- Kurwa co się dzieje - spytał i wybiegł na dwór.
Podążyłam jego śladem. Znaleźliśmy się tuż przy nich, kiedy zdjęli kominiarkę z jego głowy. Był to nikt inny jak jebany, kurwa Grayson. Jego twarz ciągle wyginała się w grymasie, ponieważ ochroniarze nie szczędzili mu bólu. Zasłużył na najgorsze cierpienie, a to przypomniało mi o Alice.
- Archer ja pierdolę bo... Alice tam jest w sensie jest ale nie...
- Język ci się plącze, nie poprawnie mówisz. Uspokój się o co chodzi?
- No bo on tym nożem..
Nie dokończyłam, bo pobiegł w głąb ogrodu, a ja cała zapłakana upadłam na kolana. Ktoś coś do mnie mówił, ale wszystkie dźwięki dochodzące do moich uszu, tylko w nich dudniły.
Archer
- Halo? Tato? Jadę z Alice do Spencerów. Młody Evans wrócił. Wkradł się od tyłu i wbił jej nóż. Te rany są tak głębokie tam było tyle krwi... czy ona da radę?
- Że co? Co ty mówisz dziecko, co on tam robił? Kurwa jebana ochrona. Na chuja im tyle płace skoro nawet włamania nie potrafią ogarnąć? Przysięgam, że obejrzę cały monitoring i dowiem się jak on się tam znalazł, spotkamy się na miejscu - odpowiedział i usłyszałem jak wstaje z krzesła po czym się rozłączył.
Zadzwoniłem do niego jadąc do naszych znajomych, gdzie w rodzinie znajduje się czterech profesjonalnych lekarzy. Od małego gdy cokolwiek mi było, nie jechałem do przychodni ani do lekarza, tylko do dziadka a później wujka Spencera. Wiedziałem, że cokolwiek by to nie było, to bardziej nam pomogą niż w szpitalu. Samochód prowadził jeden z bardziej zaufanych ludzi mojego ojca, przekraczając wszystkie ograniczenia prędkości. Wszyscy mieliśmy świadomość jak poważne to jest i liczyła się każda sekunda, chociaż wykorzystała ich już sporo. Numer na który dzwoniłem, był tym ,,alarmowym", pod który miałem dzwonić tylko wtedy, kiedy na prawdę działo się coś poważnego. Był w trakcie jakiegoś spotkania więc to, że nagle z niego wyszedł było poświęceniem i może mieć z tego tytułu problemy.
Każde najmniejsze spotkanie w którym on uczestniczył było ważne. Dużo ludzi przychodziło do naszego domu, ale nie miałem raczej z nimi styczności, ponieważ przebywali tylko w części, w której ojciec pracuje. Miałem ochotę po raz kolejny pogonić Willa, ale zdałem sobie sprawę, że kolejne przyśpieszenie może skończyć się śmiercią wszystkim. Czas w podróży strasznie mi się dłużył, a przez cały czas patrzyłem na swoją siostrę, która właśnie leżała na fotelach samochodu z otwartymi dwoma głębokimi ranami. Moja Alice, z którą przeżyłem większość swojego życia, wzloty i upadki właśnie walczyła o życie. Jako realista, przed oczami miałem najgorsze scenariusze i wątpiłem, że ktokolwiek jej pomoże. Nie myślałem nawet, że w domu zostawiłem Emily, bo w tamtym momencie jedyną rzeczą na którą zwracałem uwagę była moja siostra. Liczyło się tylko to, żeby przeżyła.
A zabicie Graysona, zaraz po tym.
Wszystko działo się bardzo szybko i nie pamiętam swoich ruchów. Wszystko wykonywałem jak robot, któremu dano zadanie do wykonania. Byłem zły na samego siebie, że była wtedy w ogrodzie. Powinienem jednej i drugiej zapewnić jak najwyższą ochronę i bezpieczeństwo. Bo nosząc nazwisko ,,Willson" nigdy nie można się czuć bezpiecznie.
CZYTASZ
I'm the mafia
Teen Fiction16 letnia Emily Willson jest nową uczennicą w liceum Waverly. Przeprowadziła się do Bostonu razem z 22 letnią siostrą ze względu na potrzebę ucieczki od ich ojca. W nowej szkole nawiązuje nowe, bardzo różne znajomości, w tym Archera Davisa oraz Gray...