rozdział 8. ➵

1.3K 159 72
                                    

➵luke➵

Nie rycz, nie rycz, nie rycz! Nie płacz, do cholery! Przecież Calum powiedział, że mu na mnie zależy i chcę żebym był szczęśliwy. To absolutnie nie jest żaden powód do płaczu. Powinienem być zadowolony z jego miłych słów. Dlaczego więc po moich policzkach spływają łzy? Co jest ze mną nie tak? Dlaczego łkam, gdy nie czuję do tego potrzeby?

Siedziałem na podłodze z podkulonymi nogami w kącie pokoju, gdy usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi.

- Luke... - usłyszałem cichy głos Michaela. Próbowałem powstrzymać się od szlochania, ale ponownie mój organizm nie chciał ze mną współpracować. - Luke?

- Obok łóżka - poddałem się, wiedziąc, iż mój przyjaciel raczej prędko nie odpuści. Przecież na pewno słyszał, jak płaczę.

Słyszałem jego delikatne kroki coraz wyraźniej i bliżej siebie, jednak nie podnosiłem na niego wzroku. Głowę wciąż miałem spuszczoną i opierałem czoło o moje kolana. Chwilę po tym, jak próbowałem skupić się całkowocie na hamowaniu moich łkań, odpuściłem i poczułem parę rąk, owijających się wokół moich ramion. Nie słyszałem nawet, kiedy obok mnie usiadł. Michael przyciągnął mnie do swojej klatki piersiowej, ja jednak nie odwzajemniłem uścisku. Prócz pojedynczych wzdrygań wywołanych moim żałosnym szlochaniem w ogóle się nie poruszyłem.

- Calum? - to pytanie słyszałem od niego i Ashtona stanowczo zbyt często ostatnimi czasy, gdy byłem smutny. Nagle zrobiło mi się strasznie żal Caluma, ponieważ przez ostatnie kilka miesięcy to pytanie było wypowiadane z ich ust i brzmiało, jakby Cal był wszystkiemu winny. Nie był. Calum niczym nie zawinił, wręcz przeciwnie - starał się, by było jak najlepiej się da. Płakałem jeszcze bardziej o ile to w ogóle było możliwe, przez te właśnie myśli.

- T-teraz jest ok-ay - próbowałem się wysłowić, co w pewnym stopniu mi się udawało. - Znów jesteśmy przyjaciółmi. O-on nic źle nie zrobił. Nie mogę go przecież winić za to, że... - przerwałem, by uspokoić swój oddech - nie potrafi odwzajemnić tego, co ja do niego czuję.

Michael gładził jedną ręką moje plecy. Nie wiem, czy zrozumiał, co mówiłem. Wciąż byłem skulony, więc możliwe, że usłyszał tylko bezsensowne mruczenie.

- Luke, spokojnie. Musisz tylko przestać myśleć o tym dupku i...

- Nie! - podniosłem głowę, by spojrzeć na Michaela. Mój głos był tym razem stanowczo wyraźniejszy oraz głośniejszy, więc na pewno nie będzie miał problemów ze zrozumieniem tego, co mówię. - On niczym nie zawinił. Nie jest tym złym i nie waż się go tak nazywać, skoro nie masz do tego powodu.

Po mojej stanowczej wypowiedzi zauważyłem, że Michael jakby nagle posmutniał i zabrał ręce, które przed chwilą trzymały mnie w pocieszającym uścisku.

- Jeżeli będziesz go tak bronić, na pewno nie pomoże ci to w odpuszczeniu sobie i ruszeniu dalej.

- Nie, Michael, nie rozumiesz. Nie bronię go teraz jako kogoś, w kim jestem żałośnie zakochany tylko jako przyjaciela. On naprawdę chce dla mnie dobrze.

- Ja również chcę dla ciebie dobrze, Luke, a nawet lepiej. Szkoda, że tego nie widzisz...

- Wiem to. Jesteś moim przyjacielem i...

- Nie! - Mike nagle podniósł głos, a ja byłem zdezorientowany, nie mając pojęcia, co jest tego przyczyną. - Cały ten czas zajmowałeś się tym jak bardzo kochasz Caluma, a on ciebie nie i nie zauważałeś, jak ja desperacko próbuję odwrócić od niego twoją uwagę i zwrócić na siebie.

Milczałem, wpatrując się w przyjaciela z nadzieją, iż powie coś jeszcze, gdyż teraz nie byłem pewien, co ma na myśli.

- Luke... - złapał moje dłonie i zamknął je w swoich, patrząc mi prosto w oczy. - Proszę cię, daj mi szansę. Nie jestem Calumem, ale może będę potrafił tobie pomóc o nim zapomnieć.

Zastanowiłem się moment. Calum przecież i tak nigdy mnie nie pokocha, dlaczego więc nie spróbować z kimś innym, komu choć trochę się podobam? Możliwe, że to właśnie Michael jest osobą, o której mówił Calum. Osobą, z którą będę szczęśliwy.

- Tak. Możemy spróbować - wyznałem cicho, próbując ułożyć swoje wilgotne od łez usta w delikatny uśmiech.

Twarz Mikeya się rozpromieniła, a jego wargi ukazały o wiele szerszy od mojego uśmiech, po czym przysunął mnie do siebie, ponownie przytulając. Wyszeptał "dziękuję" do mojego ucha. Ja również miałem ochotę podziękować: za to, że nie chciał mnie pocałować, ponieważ na to nie byłem gotowy.

bum! spodziewaliście się muke'a? mam nadzieje, że nie

- jess



tension | c.h. + l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz