rozdział 12. ➵

1K 133 24
                                    

Po dwóch dniach wciąż nie rozumiałem zachowania ani Michaela, ani Luke'a, co gorsza miałem wrażenie, że Luke mnie unikał. Może jedynie mi się wydawało, ponieważ właściwie byliśmy dość zajęci i nie mieliśmy za bardzo czasu by się po prostu powygłypiać. Po za tym to tylko dwa dni. Uznałem, że pewnie przesadzam, do czego zawsze miałem tendencje.

Postanowiłem również nie myśleć o tamtej sytuacji, może Michael był po prostu niewyspany i głodny? Potrafi być humorzysty w przypadku jednego czy drugiego, więc połączeniu też może być niezbyt znośny.

Po tych dwóch zapracowanych dniach mieliśmy do połowy wolny. Po południu był ustalony jakiś wywiad, a poza tym spokój. Ashton uznał, że ma ochotę na spacer w samotności i poinformował, że wróci na trochę przed tym, jak będziemy musieli się szykować. Cytując; "Żebyście barany, nie zapomnieli." Dość często było właśnie w ten sposób, że to Ashton pamiętał wszystko, jeśli nie on możliwe, że o niektórych rzeczach nie pamiętalibyśmy nawet po ich zakończeniu.

Nie wiedziałem, co z Lukiem i Michaelem. Wydawało mi się, że byli w domu, ale było w nim bardzo cicho, może spali? Luke przecież uwielbia drzemki, a Michael... No cóż lepiej, żeby sobie spokojnie drzemał, jeśli się nie wyspał, niż jakbyśmy mieli znosić jego zachowanie.

Uznałem, że nie mam ochoty siedzieć w domu, w telewizji nie było absolutnie nic ciekawego. Wyszedłem na ogród, kierując się w stronę, gdzie była ustawiona bramka. Poszedłem po siatkę z piłkami i rozrzuciłem je przed sobą, na kilka metrów od bramki. Bramka i piłki były takim moim kaprysem do tego domu.

Właściwie do dawno nie grałem. Udawało mi się czasem chłopaków namówić, jednak były to bardzo rzadkie, graniczące z cudem przypadki. Tak więc mogłem liczyć w tej kwestii jedynie sam na siebie. Po kilku turach kopania, a następnie przynoszenia piłek z powrotem do pozycji wyjściowej, uznałem, że już wystarczy.

Będąc osobą leniwą i niezorganizowaną, oczywiście przed powrotem do domu nie pozbierałem tych piłek. Na szczęśc nasi fani szanowali naszą prywatność i nie na chodzili nas ((a/n: sigh wyobraźmy sobie, że naprawdę tak jest)). Moglem więc w spokoju je tak po prostu zostawić.

Wszystko robiłem dość szybko, żeby jednak było to dość energiczne, a nie zwykłe kopanie do bramki, a poza tym było dość gorąco, więc to nie dziwne, że trochę się spociłem. Nie wydawało mi się, żebym spędził dużo czasu w ogrodzie, tak więc zedecydowalem, że mam jeszcze czas na prysznic.

Gdy dotarłem na drugie piętro, gdzie znajdowały się nasze pokoje, chwyciłem za koszulkę i przetarłem nią twarz. Na oślep sięgnąłem do klamki od drzwi, które byłem święcie przekonany, że są od mojego pokoju.

Ale się myliłem.

Po otworzeniu drzwi i zabraniu sprzed twarzy koszulki, aż za dobrze przekonałem się, że nie jest to mój pokój. Albowiem zobaczyłem Luke'a. Nie był jednak sam, ponieważ leżał na nim Michael. Nawet nie zorientowali się, że ktoś otworzył drzwi. Byli zbyt zajęci wpijaniem się wzajemnie w swoje usta. Gdy w końcu jakimś sposobem powróciłem do rzeczywistosci zamknąłem drzwi.

Poszedłem do siebie i wziąłem zimny prysznic.

Podczas jakiegoś-tam wywiadu, gdzieś-tam nie mogłem się kompletnie skupić na tych cholernych pytaniach, które i tak najprawdopodobniej zostało nam już wcześniej zadane i to nie raz. Usiadłem na końcu kanapy obok Ashtona, oddzielającego mnie od Michaela i Luke'a.

Dlaczego oni do cholery to ukrywali? Jak długo to trwało? Czy mają zamiar przyznać się do tego Ashtonowi i mnie? Jeśli tak, jak długo będą jeszcze trzymać to w sekrecie?

Zamiast brać udział w tym wywiadzie, zdecydowanie wolałbym poznać odpowiedzi na własne pytania.

Przecież to są moi przyjaciele, liczy się dla mnie ich szczęście, a jeśli Luke w końcu ruszył dalej i się ze mnie wyleczył oraz jest z kimś szczęśliwy, to chciałbym o tym wiedzieć.

Nim się zorientowałem dziennikarz się z nami żegnał. Po chwili wszyscy opusciliśmy budynek chyba radia. Nie było nic dziwnego w tym, że na zewnątrz znajdowała się gromadka fanów. W sumie byłem za to wdzięczny, mogłem choć trochę czasu poświęcić im, a nie nad zastanawianiem się nad... związkiem? Swoich przyjaciół, o którym nic mi nie wspomnieli.

Po kilku zdjęciach, krótkich pogawędkach i uścikach pożegnaliśmy się i wsiedliśmy do samochodu.

Podczas jazdy cały czas wpatrywałem się w okno, pomimo po jakimś czasie już dość odczuwalnego zdrętwienia w okolicach karku.

- Hej, Calum? - usłyszałem głos Michaela. Cholera - pomyślałem. Byloby łatwiej, gdyby się so mnie nie odzywał.

W końcu odrwróciłem wzrok w jego stronę.

- Hmm? - mruknąłem w odpowiedzi.

- Jedziemy do jakiegoś klubu albo baru na drinka? Co wy na to, Ashton, Luke?

- Jestem za - odpowiedział najstarszy z nas.

- Chętnie - dorzucil z uśmiechem niebieskooki.

- Chyba nie mam za bardzo ochoty - odpowiedziałem i ponownie odwróciłem swoj wzrok do okna.

Wiedziałem, że w końcu będę musiał się z nimi skonfrontować, ale póki co wolałem po prostu zachowywać się cholernie dojrzale i najzwyczajniej ich ignorować w miarę możliwości.

→ → →

nareszcie zazyna się właściwa akcja

a tak nie związane ff: jest ktoś z Was cake af?

-jess

tension | c.h. + l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz