rozdział 28. ➵

811 105 9
                                    

Trudno określić, jak czułem się następnym razem, gdy ponownie zastałem Luke'a płaczącego. W ciągu wielu lat, prawie w ogóle nie wiedziałem go w takiej sytuacji. Jak już wspominałem, nie przepadał za zbyt częstym okazywaniem tego, jak się czuł. Tak więc, gdy nawet nie wkładał najmniejszego wysiłku w to, żeby to ukryć, musiało być źle. Szczególnie mi się to nie podobało, biorąc pod uwagę fakt, że najprawdopodniej powodem znów była ta sama osoba. Zawsze byłem za tym, że przyjaźń powinno się stawiać ponad wszystko, ale nie zamierzałem tolerować takich wydarzeń.

Zawsze kochałem Michaela jak brata, to dobry człowiek i przyjaciel. Wydawało mi się, że po prostu zazdrość za bardzo na niego wpłynęła. Niesamowite co to cholerstwo potrafi zrobić z człowiekiem. On i Luke przez dłuższy czas naprawdę byli ze sobą szczęśliwi i być może to głównie ja byłem powodem zazdrości mojego przyjaciela, co nie oznaczało, że zamierzałem to tak zwyczajnie pozostawić. Nie mogłem na to pozwalać Michaelowi.

Nie byłem pewien, ile czasu Luke już leżał przytulony do mnie, ale dobrym znakiem było to, że skończył płakać po niezbyt długim czasie. Gdy gładziłem jego włosy, patrzyłem się w przestrzeń, rozmyślając nad tym, jak porozmawiać z Michaelem. Musiałem to załatwić spokojnie, nie wybuchowo, ponieważ to nikomu nie przyniosłoby korzyści. Ta cała sytuacja w ogóle mi nie pasowała. Byłem przekonany, że Michaela po prostu odmieniła zazdrość, aczkolwiek trudno mi było zebrać się na taką rozmowę.

Zastanawiałem się, jak niby mogę skonfrontować przyjaciela z tym tematem. Nie było kwestii, czy w ogóle powinienem to robić, musiałem. Nie dlatego, że byłem zakochany w Luke'u. Dlatego, że nie mogłem patrzeć, nic nie robiąc, jak moi przyjaciele się ranią. Przeczuwałem, że przy złym doborze słów, być może tym bardziej utwierdziłby się w bezpodstawnym przekonaniu, że chciałem mu Luke'a w jakiś sposób odebrać. Jednakże, mogło to nie zależeć od słów. Z Michaelem naprawdę działo się coś dziwnego, co bardzo mi się nie podobało.

Poza tą chorobliwa nieufnością, zauważyłem również, że podporządkowywał się Luke'owi, co mu się nie podobało. Luke zawsze chciał kogoś z mocnym kręgosłupem i mógłbym się założyć, że to nie był jedyny powód. Ta zmiana Michaela była czymś, co nikomu się nie podobało. Wszyscy za pewne chcieliśmy naszego przyjaciela, tego radosnego, potrafiącego wprowadzić wszędzie, gdziekolwiek by nie był, dobry nastrój. Tego właściwego Michaela, który zawsze bez problemu wypowiadał swoją opinię niezależnie od tego, jak bardzo by się nie różniła od kogoś innego. Tego, który nie starał się aż tak bardzo, że aż ranił.

Podczas gdy skupiłem się bardziej na moich myślach, niż na smutnym chłopaku w moich ramionach, on zasnął. Uśmiechnąłem się delikatnie pod nosem, spoglądając na jego twarz. W mojej głowie pojawiła się taka banalna myśl: "Wygląda tak uroczo, gdy śpi." Właściwie to zacząłem się zastanawiać, dlaczego takie rzeczy były często uważane za banalne i tandetne. Prędko sam sobie odpowiedziałem, myśląc, że pewnie dlatego, iż po prostu często spotykane w filmach i książkach. Jednak było zazwyczaj to niezbyt zauważalne, kiedy pozostałość fabuły się wyróżniała i miała swój wyjątkowy klimat. W takim przypadku, ten drobny powtarzający się element uchodził uwadze. Wydawało mi się jednak, że ten element był dość ważny, właśnie dlatego, że często pozostawał niezmienny. Ponieważ, nawet gdy każda miłość jest indywidualnie wyjątkowa, to niektóre rzeczy pozostawały takie same. Tak właśnie ją rozpoznajemy i właśnie dlatego nie miałem najmniejszych wątpliwości, że właśnie takim to uczuciem darzyłem tego kolesia, którego znałem od dzieciństwa.

Nie mogłem pozwolić, żeby jak do tamtej pory zdrowy związek jego i Michaela, powolnie zmieniał się w toksyczny, na co się niestety zapowiadało. Musiałem temu zapobiec, nawet jeśli kosztowało mnie to pewną stratę w oczach Michaela. Wiedziałem, że było warto, bo przynajmniej powstrzymałbym coś, co obu ich by zmeniło i że wyszłoby im to obojgu na dobre.

Po tym jak z pewną trudnością zaniosłem Luke'a do jego łóżka (może i miałem jakieś wyrobione mięśnie, ale Luke to wysoki chłopak i nie aż taki lekki, jak by się mogło wydawać po tych smukłych nogach), ułożyłem go, pozostawiają tak, jak był. Być może spanie w tych spodniach nie było najwygodniejsze, jednak on i Michael wciąż byli razem i pomimo tego, że przyjaźniliśmy się przez wiele lat, to jakoś nie potrafiłem nawet w tamtym momencie myśleć o rozebraniu go. Nie mogłem jednak się powstrzymać i gdy już go okryłem kocem, nachyliłem się nad nim delikatnie, składając całusa na jego czole. Przez tą sekundę mogłem sobie pozwolić na złudzenie, że tak mogłoby być. Właśnie w ten sposób na porządku dziennym. Niestety, wyszło, jak wyszło i między rzeczywistością, w której uczestniczyliśmy, a tym wyobrażeniem, którego pragnąłem jako życia realnego, istniała niestety szeroka granica komplikacji.

krótkie wybaczcie, ale w sumie mi się podoba, mam nadzieję, że Wam choć trochę też

jeśli tak, to podziękuję jt, bo pisząc to, słuchałam tko i what goes around (uwielbiam muzykę tego kolesia)

-jess

tension | c.h. + l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz