rozdział 14.➳

1.1K 124 13
                                    

➵luke➵

- Calum chyba coś podejrzewa.

Musiałem w końcu to powiedzieć. Biorąc pod uwagę ile razy już przewinęło się to w moim umyśle w ciągu ostatnich kilkunastu minut, było wręcz oczywiste, że powiem to na głos. Zachowywał się ostatnio dość dziwnie, unikał spędzania z nami czasu i to mordercze spojrzenie, jakieś 20 minut przed tym. Przecież na basenie wszystko było jeszcze w porządku, zachowywaliśmy się jak przyjaciele, którymi zawsze byliśmy, a tu patrzy się na mnie, jakby chciał mi oderwać głowę.

- Co masz na myśli? - zapytał Michael, do którego byłem przytulony, leżąc na łóżku po kilku pocałunkach.

To nic nie znaczy, że całując się z nim, myślałem o tym, że Calum coś o nas wie, prawda? Po prostu ta myśl mnie męczyła.

- Nie wiem... Mam po prostu takie wrażenie. Dziwnie na mnie spoglądał, gdy tu szliśmy i nie chciał iść wtedy z nami do klubu, a przecież on uwielbia wypady do klubów - wtuliłem się w klatkę piersiową Michaela, gładząc dłonią jego ramię. - Poza tym, wtedy przed wywiadem, jak się całowaliśmy chyba słyszałem, jakby ktoś otwierał drzwi.

- Skarbie, wydaje ci się - powiedział, próbując mnie przekonać, aby mu się to udało chwycił delikatnie mój podbródek i uniósł moją twarz tak, bym spojrzał mu w oczy. - Wiesz, że masz tendencje do wyolbrzymiania?

- Tak jak Calum - przyznałem.

Michael wziął głęboki oddech, zagryzając wargę. Już wcześniej zauważałem, że nie za bardzo podobało mu się, gdy za dużo wspominałem o Calumie, jednak po prostu nie potrafiłem tego powstrzymać. Po chwili udało mu się rozluźnić i spojrzał na mnie, układając kąciki ust w prawie uśmiech.

- Odpuść, okay? Nie zaprzątaj sobie tym głowy, bo może nie warto. Jako najlepszy przyjaciel Caluma, doskonale wiesz, że trudno go czasem rozgryźć.

Przytaknąłem z westchnieniem. To prawda, pomimo, że Calum zawsze mówił mi wszystko, co niestety nie zawsze działało w dwie strony, ponieważ często przed nim ukrywałem, że coś jest nie tak, to trudno czasem było odgadnąć jego nastrój. Użyłem akurat trafnego określenia "odgadnąć". To naprawdę bywało nie lada wyzwaniem.

- Okay - uśmiechnąłem się i musnąłem delikatnie usta Michaela.

Później w ogóle nie widziałem Caluma. Cały dzień. Nie było go nigdzie w domu, ani na ogrodzie (nie żebym go szukał). To było dość dziwnie, bo Ashton był w domu, a rzadko kiedy bywało, żeby Calum wychodził gdzieś sam. Już na pewno nie, nie informując o tym żadnego z nas.

Przyznaję, byłem zmartwiony. Choć bym się nie wiadomo jak usilnie starał, było to istną Syzyfową pracą. Nie potrafiłem nie martwić się o niego, gdy wpierw ma swoje trudne do rozszyfrowania nastroje, a następnie znika na pół dnia, nie mówiąc o tym komukolwiek z nas, ani nawet nie zostawiając głupiej karteczki.

Uspokajał mnie jedynie fakt, że zabrał komórkę. Mogłem do niego zadzwonić lub napisać. Jednakże co mógłbym powiedzieć lub napisać? "Hej, nie ma cię, a ja się martwię, gorzej niż matka o szesnastoletnia córkę, która nie wraca przed jedenasta. Gdzie jesteś?". Nie, to by nie wyglądało dobrze.

Mógłbym pozostać przy zwyczajnym "Gdzie jesteś?". Co mnie przed tym powstrzymywało? To normalne, że przyjaciel zadaje drugiemu takie pytanie. Nim jednak zdążyłem cokolwiek napisać, dostałem powiadomienie z twittera, które było jakby moim zbawieniem, gdyż było to tweet Caluma.

Napisał "Spędzając czas z dla od zmiany bardziej punkowym zespołem, niż mój się stara" zaśmiałem się na to. Dodał do tego również zdjęcie, na którym znajdowali się on z Trevorem oraz Mattem Wentworthami. Nawet nie wiedziałem, że Our Last Night są w LA. W każdym razie, nie musiałem się martwić, gdyż wiem jak Cal ich uwielbia, więc takie wyjście w tej sytuacji nie było niczym dziwnym, jeśli na przykład dowiedział się o ich obecności w tym mieście właśnie dzisiaj.

Okay, jednak mnie to aż tak nie uspokoiło siedziałem do późna w salonie, patrząc się w ciemną przestrzeń, bo po co prąd marnować. Michaelowi i Ashtonowi tłumaczyłem, że po prostu nie mogę zasnąć i jak słyszałem, ze których z nich schodzi, włączałem telewizor, żeby stworzyć pozory, że wcale nie czekam na Caluma. Najtrudniej było mi uniknąć propozycji Michaela, żeby spać z nim, jednak poradziłem sobie z tym jakoś. Po tym jak chłopacy nie kręcili się od jakiejś godziny i nie słyszałem ich w ogóle, uznałem, że zasnęli. Ja też pewnie bym już dawno wtedy spał.

W końcu w pewnym momencie usłyszałem, że drzwi frontowe się otwierają. Poczekałem, wkładając wszelkie starania w to, aby nie wstać i podbiec do drzwi. W pewnym momencie do salonu wszedł Calum z przymrużonymi oczami i opierając się całym swoim ciałem o ścianę. Szedł krzywo, nogi mu się plątały jak słuchawki w kieszeni. Nie trudno było zgadnąć, że trochę wypił i nie mam tu na myśli Red Bulla.

Będąc dobrym przyjacielem, oczywiście podszedłem do niego i pomogłem mu dojść do swojego pokoju. Nie było to łatwe, gdyż był on prawie bezwładny, jednak jakoś nam się to udało i trafiliśmy do jego pokoju. Położyłem go na łóżku, po czym zdjąłem mu but (nie mam zielonego pojęcia, co wydarzyło się z drugim, miał na sobie tylko ten jeden).

- Luke...

Usłyszałem jak moje imię zostało cicho wymruczane przez Caluma.

- Tak?

- Jesteś dupkiem.

Tym razem jego głos był wyraźniejszy i głośniejszy. Spojrzałem na jego twarz; oczy miał zamknięte. Co on do cholery miał na myśli? Nazywał mnie czasem kretynem, idiotą, debilem ale nigdy nie nazwał mnie dupkiem. W dodatku jak na osobę pijaną, brzmiał bardzo poważnie.

Najwidoczniej zbyt długo zwlekałem z powiedzeniem czegokolwiek, bo gdy zapytałem, co ma na myśli, w odpowiedzi usłyszałem jedynie ciche chrapanie.

Chyba wszyscy nasi fanie wiedzą, jak mniej więcej wyglądają nasze koncerty. Nawet jeśli nie byli na żadnym, to z tego co wiem, nagrania z naszych koncertów mają po jakieś kilkadziesiąt wyświetleń.

W takim razie, ludzie z którymi jestem w zespole tym bardziej powinni być świadomi tego, co zazwyczaj robię, czyż nie?

No cóż, wygląda na to, że moje przypuszczenia są błędne, ponieważ gdy podbiegałem do Caluma lub Michaela, wygłupiając się, jak to zawsze robię to czułem na sobie wzrok tego drugiego, przy którym akurat w tamtym momencie nie byłem. I nie było to przyjemne odczucie. Miałem wrażenie, że spojrzenia, które na sobie czułem, były jakby... wściekłe?

Jednak, niby dlaczego mieli by być na mnie wściekli?

W dodatku, nie miałem pojęcia, którym z nich przejmowałem się bardziej.

⟹⟹⟹

ew, coś kijowo to wyszło i nudno

no ale wybaczcie, po prostu wolę odrobinę poprzedłużać niż aby działo się zbyt szybko

-jess


tension | c.h. + l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz