rozdział 3. ➵

1.7K 221 10
                                    

Na świecie jest pełno ludzi pogrążonych w smutku. Każdy z nich z różnego powodu - dla innych może być mniej ważny, jednak dla tej osoby wystarczjący, by się zamartwiać. Istnieje tak wiele powodów do cierpienia, a takim powodem dla mojego najlepszego przyjaciela byłem właśnie ja.

Nie podobało mi się to, że już prawie nic mi nie mówił, choć kiedyś mówił absolutnie wszystko. Mógł zadzwonić do mnie w środku nocy, gdy tylko tego potrzebował i wiedział, że odbiorę.

Gdy mieliśmy po piętnaście lat zadzwonił właśnie do mnie, słyszałem, że coś było nie tak. Była bodajże druga w nocy, a ja wymknąłem się z domu, by być przy przyjacielu, aby go uspokoić. Moja mama rano była strasznie wściekła, że za taki nocny wypad, nic jej nie mówiąc i dała mi szlaban. Jednak było warto, bo byłem przy Luke'u, gdy mnie potrzebował.

Odkąd odrzuciłem jego uczucia - naprawdę nie chciałem go ranić, ale musiałem tak postąpić - było coraz gorzej. Zaczęliśmy się od siebie oddalać bardziej, i bardziej. Nie chciałem, by tak było, starałem się desperacko odratować naszą przyjaźń, lecz to nic nie dawało. Odnosiłem wrażenie, że łączy nas jedynie zespół. Nie było tak bardzo źle, jednakże widziałem, iż nasze rozmowy bywały niezręczne. Chciałem by w końcu zapomniał o uczuciach do mnie i był tym radosnym sobą.

Chłopacy wymyślili, żebyśmy wybrali się do klubu. Mnie spodobał się ten pomysł, a Luke niechętnie, lecz jednak dał się namówić.

Byliśmy w klubie od godziny, Michael rozmawiał z jakąś dziewczyną, tak samo jak Ashton, ja potańczyłem trochę. Luke cały ten czas siedział przy barze, więc postanowiłem do niego podejść.

- Hej, może trochę potańczysz - położyłem mu rękę na ramieniu, przysiadając się obok niego.

- Nie mam ochoty - wymamrotał, nawet na mnie nie spoglądając.

- Zamierzasz tak sam tu siedzieć cały czas? - zabrałem dłoń z jego ramienia, podpierając się o blat przed mną.

- Może i tak, tobie nic do tego.

Auć. Ta gorycz w jego głosie bolała.

- Dlaczego jesteś dla mnie taki?

- Serio, nie wiesz dlaczego? - wreszcie zdecydował się uraczyć mnie spojrzeniem. Pełnym wściekłości spojrzeniem.

- Nic nie poradzę na to, że nie czuję do ciebie tego, co ty do mnie.

- Po prostu mnie zostaw - warknął stanowczo, odchodząc od barku i pozostawiając mnie z myślami "Co ja takiego złego zrobiłem?"

tension | c.h. + l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz