rozdział 22. ➵

904 118 44
                                    

Szczerze powiedziawszy chyba wolałem, gdy byliśmy zawaleni robotą jako zespół, niż gdy mieliśmy wolne. Nie licząc, oczywiście świąt, ponieważ uwielbiałem spędzać czas z rodziną. Z chłopakami też uwielbiałem, ale jedyne co robiliśmy, tamte kilka tygodni jedyne co robiliśmy to oglądanie telewizji, granie w FIFĘ, no być może któryś z nas po drodze wpadł na jakąś piosenkę, a co robili Luke z Michaelem, gdy byli sami wolałem nie wnikać.

Było też coś, co robiliśmy raz na jakiś czas. Wybieraliśmy się do klubu. Co prawda lubiłem imprezować, więc na to za bardzo nie mogłem narzekać. Poza tym raz już odmówiłem takiego wypadu, a wolałem, żeby chłopacy nie zaczęli wynosić jakiś niepotrzebnych wniosków, więc gdy zaproponowali to w piątkowy wieczór, nie mogłem odmówić.

Uważałem również, że to dobry pomysł. Wieczór bez snucia różnych teorii na temat moich uczuć do Luke'a był mi naprawdę potrzebny. Potrzebował tej chwilowej iluzji, że wszystko było w porządku, zupełnie zwyczajnie, jak było wcześniej.

Szło całkiem nieźle już od czasu, gdy byliśmy w samochodzie, ponieważ udało mi się prawie w ogóle nie spoglądać w stronę Michaela i Luke'a. Uważałem to za dobry początek, mogący owocować mile spędzonym wieczorem. Miałem  każdym razie taką silną nadzieję.

Po tym, jak już znaleźliśmy się w klubie, Michael pociągnął Luke'a na parkiet, co nawet nie uległo memu zdziwieniu. W końcu byli parą, normalne więc, że spędzali ten czas razem. To pozostawiło Ashtona i mnie samego, więc postanowiliśmy coś zamówić. Niezbyt zdecydowani oboje zamówiliśmy drink dnia, choć szczerze, to nigdy wcześniej o nim nie słyszałem.

Jednak, po wypiciu całego kieliszka razem z Ashtonem, chyba oboje przekonaliśmy się, że był dość mocny, sądząc po reakcji mego przyjaciela.

Klub, w którym się znajdowaliśmy odrobinę się różnił od większości innych. Wiadomo, typowy klub jest duży, muzyka jest "zapodawana" przez DJ-a, a wokół pełno kolorowych świateł. Cóż ten był trochę inny, można powiedzieć, że to był taki bardziej klub-bar, ponieważ był niewielki i co prawda znajdowała się osoba odpowiedzialna za muzykę, jednak była tam również scena, na której wisiał ekran. Tak, to było karaoke.

Właśnie chwilę po tym, jak upiliśmy pierwszy kieliszek, ze sceny dobiegł głos dziewczyny, zapraszającej na scenę jakiegoś Granta. Obróciłem się w tamtą stronę, ponieważ uwielbiałem oglądać takie występny, nawet jeśli niektórzy nie potrafili za bardzo śpiewać. Po chwili na scenie zjawił się jak przypuszczam Grant i pomimo, że znajdował się w pewnej odległości, to cholera, był przystojny. Bardzo.

Po chwili usłyszeliśmy pierwsze nuty najprawdopodobniej wszystkim znanej piosenki. Smooth Criminal Michaela Jacksona. Zaczęła śpiewać brunetka towarzysząca temu Grantowi, jej głoś był raczej nie najlepszy, ale też nie najgorszy. Gdy to była kolej Granta na śpiewanie, prawie się rozpłynąłem. Jego głos był... świetny. Naprawdę znakomity. Bardzo przyjemnie słuchało mi się jego śpiewu.

Przez moment patrzył się w przestrzeń, gdzie akurat znajdowałem się ja, miałem więc wrażenie, że patrzył się na mnie, wtedy również mrugnął. Nie byłem pewien, czy to było do mnie czy też nie, ale pozwoliłem sobie tak myśleć. W końcu, nie było to całkiem niemożliwe, nie że byłem jakoś szczególnie arogancki, ale po prostu miałem świadomość tego, że jestem urodziwy.

- No, wygląda na to, że komuś się dzisiaj poszczęści - zagadał Ashton, podczas gdy ten cudny chłopak wciąż wpatrywał się w moją stronę.

Gdy piosenka się zakończyła, oboje się ukłonili, po czym dziewczyna wskazała na Granta, a on ponownie się ukłonił, następnie powtórzyli to, tyle, że zamieniając rolę. Było widoczne, że byli dobrymi przyjaciółmi.

Gdy zeszli ze sceny, obróciłem się ponownie do barku w celu zamówienia kolejnego drinka. Ashton po krótkim momencie przysunął się do mnie, po tym jak wstał.

- Ten chłopak ze sceny tu idzie. Powodzenia. I nie zapomnij użyć prezerwatywy, jakby się ci powiodło - powiedział cicho, po czym poszedł w byle jakim kierunku, zostawiając mnie samego.

Niecałe trzy sekundy później jego miejsce zajął właśnie ten sam chłopak, o którym wspominał Ashton.

- Dwa razy to samo poproszę - powiedział, wskazując na pusty kieliszek mający swoje miejsce przede mną. - Grant - powiedział z uśmiechem, wyciągając do mnie rękę.

- Tak, słyszałem już wcześniej - odpowiedziałem, także posyłając mu uśmiech. - Calum.

Z tak bliska mogłem już zupełnie stwierdzić, że ten chłopak był naprawdę seksowny. Ten pewny siebie uśmiech dodawał mu jeszcze większego uroku. Barman podał po chwili drinki, a Grant jeden wręczył mi. Przyjąłem go z uśmiechem, a następnie stuknęliśmy nimi o siebie i opróżniliśmy zawartość.

- Masz bardzo przyjemny głos, wiesz? - powiedziałem chwilę po tym, jak na moment milczeliśmy.

Rozmawialiśmy przez jakiś czas i zdążyłem go polubić, był naprawdę milą osobą, choć na pierwszy rzut oka, można by uznać, że to zbyt pewny siebie chłopak. Jego śmiech wydawał mi się naprawdę przeuroczy, a uśmiech tak jak już wcześniej wspomniałem czarujący.

- Tak? - Odpowiedział z uśmiechem, zagryzając delikatnie wargę. Po chwili przysunął się do mnie, zmniejszając przestrzeń między nami. - Chciałbyś się może przekonać, jak brzmi, krzycząc twoje imię? - Zapytał niskim, bardzo pociągającym tonem głosu.

Ten chłopak naprawdę bardzo mi się podobał i pomimo tego jakże subtelnego tekstu, już myślałem nad tym, czy zamówić taksówkę. Jednak, po tym jak odsunąłem się od niego, spojrzałem się przed siebie i zobaczyłem Luke'a. Tego, cholernego Luke'a Hemmingsa, który potrafi mi zepsuć radość wieczoru jedynie tym, że się na moment pokazał.

Nawet na mnie nie patrzył, tylko rozmawiał z Michaelem i uśmiechał się do niego. To i tak wystarczyło postawić mnie na ziemię. Być może taka chwilowa ucieczka jako noc spędzona z Grantem, przydałaby mi się, jednakże nic by mi to dało. Jedynie moment rozrywki. Tak, wiedziałem, że ten chłopak raczej nie liczył na coś poważnego, tylko na jedno nocną przygodę, ale niestety nie mogłem mu tego zaoferować.

Przeprosiłem go więc tylko i wyszedłem z klubu.

⇒ ⇒ ⇒

czyżby do cala w końcu docierało, co tak naprawdę czuje do luke'a?

tak btw, to zainspirowałam się tu trochę fragmentem serialu

-jess


tension | c.h. + l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz