rozdział 15.➵

1K 126 3
                                    

luke

Gdy miałem pięć lat, miałem pełno różnych zabawek i maskotek. Jak każde rozpieszczane przez rodziców dziecko w tym wieku. Rodzice opowiadali mi, że wybranie się ze mną do jakiegokolwiek sklepu, gdzie znajdowały się zabawki było istnym koszmarem. Podobno krzyczałem i tupałem nogami, co doprowadzało do tego, że zawsze dostawałem to, co chciałem. Ja osobiście nie pamiętam tych moich napadów histerii, pamiętam jednak, że wśród tych wszystkich moich zabawek była jedna ogromnie przeze mnie znienawidzona. Była to maskotka pandy z guzikami zamiast oczu. Dlaczego jej nienawidziłem? Tego też niestety za bardzo nie pamiętam. Nie znosiłem jej tak bardzo, jak tylko nienawidzić może pięciolatek, próbowałem ją kilka razy wyrzucić i w jakiś sposób się jej pozbyć, jednak rodzice za każdym razem mnie przyłapywali i mówili, że jestem niewdzięczny.

W końcu jednak postanowiłem tą maskotkę po prostu schować. W końcu mojego pokoju znajdowało się plastikowe pudełko, które było przeznaczone na zabawki, ale one i tak walały się po całym pokoju. Do tego pudełka chowałem, to co zepsułem, żeby rodzice się nie dowiedzieli. Schowałem pandę na sam dół połamanych, podziurawionych i w inny sposób poniszczonych przedmiotów. Nie musiałem już jej oglądać. Lecz to, że ją ukryłem, nie oznaczało, że zniknęła. Znajdowała się na samym dnie wielkiego plastikowego pojemnika, przysypana różnorakim częściami i właściwie udało mi się o niej zapomnieć. Ona jednak wciąż tam była.

"Chcę po prostu przestać o nim myśleć". To życzenie pojawiało się w mojej głowie tak często, że nie jestem w stanie spamiętać. Powinienem bardziej precyzować swoje zachcianki. Calum nie pojawia się w mojej głowie w romantyczny sposób już od jakiegoś czasu i na początku byłem z tego zadowolony. Po jakimś czasie jednakże uderzyła we mnie prawda. To, że o tym nie myślę, nie oznacza, że przestałem go kochać.

Gdy zdałem sobie z tego sprawę, poczułem, jakby coś uderzyło mnie w twarz. I to bardzo mocno. Trafiło mnie to tak bardzo pewnie dlatego, iż byłem strasznie zadowolony z tego, że udało mi się go wyrzucić z mojej głowy. Chyba wolałem być zaślepiony tym, niż wiedzieć, że nie istnieje nic, co sprawi, że przestane kiedyś czuć do niego coś tak silnego. Nieważne, czy myślę o tym, czy nie.

Nie. Uda mi się kiedyś pozbyć tego uczucia, prawda? Prawda?

Nawet nie poczułem, jak z oczu zaczęły mi wypływać łzy. Siedziałem sam przy stoliku w kuchni, a pojedyncza łza po przebyciu drogi po moim policzku, spadła na stolik. Wtedy do pomieszczenia wszedł Calum.

- Luke, co się... - widziałem troskę w jego oczach, ale nim zdążył dokończyć pytanie, podniosłem się gwałtownie i objąłem go, przyciskając do siebie.

Calum nic nie powiedział. Owinął swoje ramiona wokół mnie, jedną rękę umieścił na moim karku, pocierając delikatnie. Wiedział, że to uwielbiam, że to w uściskach mi zawsze najbardziej pomaga. Płakałem bardziej, stałem w ramionach miłości mojego życia i płakałem, ponieważ nigdy nie będzie mój.

Przypomniało mi się, jak rodzice mówili, że jako dziecko zawsze dostawałem, to co chciałem. Może nie pamiętam tego, bo z dojrzewaniem zdałem sobie sprawę, że nie zawsze dostajemy to, czego pragniemy.

Trwaliśmy z Calumem w uścisku, kiedy usłyszałem, że ktoś przyszedł do kuchni. Cal chyba tego nie usłyszał, ponieważ nie odsunął się nawet na milimetr. Uniosłem powieki i mojemu trochę zamazanemu przez łzy spojrzeniu ukazał się Michael. Popatrzył na mnie przez sekundę, po czym odwrócił się i wyszedł. Nie mam pojęcia jakie emocje wyrażała jego twarz.

Przycisnąłem bruneta do siebie jeszcze mocniej.

⟹⟹⟹

krótki, ale jest to jeden z niewielu rozdziałów, z których jestem zadowolona

-jess




tension | c.h. + l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz