rozdział 33. ➵

818 100 13
                                    

Nie chciałem wyjść z pokoju. Nie miałem ochoty robić czegokolwiek, tylko zawinąć się w kołdrę i nigdy więcej nie wychodzić z tego bezpiecznego kokonu. Nie miałem nawet ani odrobiny chęci na jakiekolwiek ludzkie potrzeby jak jedzenie czy tym podobne. Byłem w tak koszmarnym stanie, że wolałem na jakiś czas zniknąć z tego świata i wrócić, gdy wszystko już będzie w porządku.

Gdy tkwiłem w mym miękkim schronieni, usłyszałem dzwonek mojej komórki, która znajdowała się gdzieś na stoliku nocnym, przy łóżku. To i tak było daleko, biorąc pod uwagę fakt, że znajdowałem się na drugim końcu łóżka. Podniosłem się jednak na tyle, by dojrzeć nazwę kontaktu. To była moja mama. Kobieta, której w tamtym momencie najbardziej potrzebowałem. Przekonałem się jak silna była ta potrzeba dopiero, gdy właśnie zobaczyłem telefon od niej.

W końcu sięgnąłem po komórkę, odbierając i nawet nie próbowałem ukryć, jak słaby był mój głos, kiedy się witałem.

- H-hej, mamo.

- Calum, skarbie, co jest nie tak?

Ta kobieta znała mnie na wylot. Pomimo, że zdawałem sobie sprawę, jak beznadziejnie mogłem brzmieć to i tak zadziwiało mnie, jak łatwo po dwóch słowach udało jej się mnie rozgryźć. W sumie to nigdy nie miała z tym problemu, była dla mnie tak samo przyjaciółką jak matką. Bardzo to doceniałem i naprawdę cieszyłem się, że wybrała akurat tamten moment, żeby do mnie zadzwonić.

- Sam się w tym wszystkim pogubiłem, mamo - przyznałem po chwili.

Pozwoliła, by na moment zapanowała cisza, po czym ponownie się odezwała.

- Spokojnie, kochanie, w czym się pogubiłeś?

Poświęciłem możliwe, że nawet kilka minut na to, żeby opanować swój głos i nie wybuchnąć płaczem. Nienawidziłem tego jak łatwo przychodziły mi łzy w ostatnim czasie. Zupełnie jakby do wcześniejszej pory coś mnie blokowało, a w tedy ta tama runęła, pozwalając wszystkiemu się wydostać.

Opowiedziałem rodzicielce wszystko po kolei, począwszy od wyznania Luke'a z przed ponad roku. Pomimo naszej bliskiej relacji wcześniej jej o tym nie wspomniałem. Wtedy i tak Ashton i Michael już skupili się na współczuciu mu z mojego powodu. Nie chciałem słyszeć od mojej matki również czegoś, że powinienem być delikatniejszy. Byłem także wdzięczny, że Luke nic jej nie powiedział. Wiem, że było to bardzo egoistyczne z mojej strony, ale nie chciałem, żeby wszyscy widzieli we mnie tego, który powinien postąpić inaczej.

Powiedziałem o wszystkim, robiąc krótkie pauzy, by zaczerpnąć oddechu, ponieważ zdarzało się, że mówiłem trochę zbyt prędko. Mama przez absolutnie cały mój monolog była cicha, tylko wysłuchiwała mnie. Wiedziałem, że słuchała mnie, nie chcąc przegapić żadnego szczegółu, który może być istotny, gdy będzie chciała udzielić rady lub pomóc odnaleźć się w sytuacji.

Kiedy skończyłem, wypuściła z siebie głośne westchnięcie. Nie wiedziałem, co mogło ono oznaczać, aczkolwiek taka reakcja w żadnym stopniu mnie nie zdziwiła. To było wręcz doskonałe podsumowanie tego wszystkiego. Jakaś pomieszana historia miłosna, z którą najzwyczajniej nie radził sobie nastolatek.

- Nigdy nie było sekretem, że masz kiepskie wyczucie czasu - ponownie westchnęła.

Wiedziałem, że próbowała mnie tym rozśmieszyć, niestety to nawet nie wywołało u mnie drobnego uśmiechu. Sprawiło, że na moment nie wydawało się to dla mnie tak ciężkie jak wcześniej, a to zawsze coś. Ten drobny szczegół udowadniał, że ta kobieta to najbardziej odpowiednia osoba, jakiej mogłem o tym opowiedzieć i poprosić o pomoc w tym zagmatwaniu.

- Słuchaj, słońce, nie wydaje mi się, że powinieneś cokolwiek teraz robić. Daj chłopcom trochę czasu. Niezbyt wiele, jedynie parę dni, żebyście przed trasą mieli wszystko wyjaśnione. Po prostu przekonaj się, czy Luke powiedział Michaelowi o twoim wyznaniu. Po tym dowiedz się na czym stoisz. Jesteś rozsądny, po tym jestem pewna, że będziesz wiedział zrobić.

Zachichotałem lekko.

- Z tym, że jestem rozsądny, polemizowałbym.

Usłyszałem po drugiej stronie słuchawki.

- Jak tam w domu? - zapytałem, chcąc dowiedzieć się co u mojej rodziny.

Rozmawiałem na początku tylko z mamą, później dołączyła się jeszcze Mali, a następnie także tata. Rozmawialiśmy we czwórkę, nadrabiając aktualności, żartując, śmiejąc się i nie martwiąc się czymkolwiek. Uwielbiałem to w mojej rodzinie; że zwyczajną rozmową potrafią mnie odwieźć od czegokolwiek, pozwalając mi jedynie ciesząc się nimi oraz faktem, że miałem takie szczęście, by to akurat ci ludzie byli moją rodziną.

Po tym jak już się rozłączyli, ponownie padłem na łóżko. Przemyślałem to, co doradziła mi mama i postanowiłem tak właśnie postąpić. Jednakże to moje postanowienie doczekało się realizacji prędzej niż mógłbym się tego spodziewać.

- Musimy koniecznie porozmawiać - oznajmił Michael.

no cóż moi myli, chyba jestem zmuszona oznajmić Wam, że to najprawdopodobniej był możliwe, że przedostatni rozdział

serdecznie Was jednak zapraszam na "mirror", którego pisanie rozpocznę wkrótce (jak jest to już wspomniane przy tytule). jest to opowiadanie również o cake'u, lecz fabuła jest dość osobliwa, mam jednak nadzieje, że nie zniechęci Was to, a wręcz przeciwnie

-jess

tension | c.h. + l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz