rozdział 26. ➵

810 114 22
                                    

Poszedłem prosto do pokoju Ashtona, nawet nie pukając do drzwi, a po prostu je otwierając. Widziałem, że chciał mnie za to skarcić, lecz nim zdążył wydobyć z siebie choćby jakąkolwiek sylabę, podszedłem do niego siedzącego na łóżku i wtuliłem się w niego. Mogłem wyczuć, że był trochę zaskoczony, po tym jak przez moment trzymał ręce lekko uniesione, po czym dopiero po krótkiej chwili mnie objął.

Nawet nie byłem przedtem świadom, jak bardzo tego potrzebowałem. Krzyki pomogły mi choć trochę się wyładować, lecz porządny uścisk od przyjaciela to, to czego w tamtym momencie cholernie pragnąłem.

Ashton pocierał lekko ręką po moich plecach, a ja zaśmiałem się na obrót sytuacji. Doskonale pamiętałem, jak zobaczyłem Luke'a przytulającego się do Ashtona, a z jego ust padło moje imię, wskazując na powód jego nastroju.

Jakby życie się obróciło o sto osiemdziesiąt stopni, tyle że w tym przypadku Ashton nie wiedział, dlaczego mam podły humor. Przypuszczałem, że nie wiedział, bo przecież skąd?

- Opowiesz mi, co jest, czy wolisz, żebyśmy milczeli?

Wspominałem już, jak bardzo uwielbiam tego gościa? Wprost kochałem to, że nie zawsze był do końca pewien, co robić w takich przypadkach i dlatego delikatnie upewniał się, co pasuje drugiej osobie. Wydaje m się, że to lepsze niż nie robienie niczego i po prostu czekanie, aż ktoś się lepiej poczuje. A niestety zdarzyło mi się natrafić na kogoś z taką techniką "pocieszenia".

- Pamiętasz, jak kilka lat temu trzy razy pod rząd było tak, że któryś z was do mnie dzwonił, bo spóźniałem się na próbę, a akurat w tym czasie, gdy wybierał mój numer, ja się zjawiłem? Uznałeś, że moje wyczucie czasu jest bardziej niż trafne.

Zamilkłem na moment po tej krótkiej opowieści. Wiedziałem, że Ashton nic nie powie, tylko będzie czekał, aż dojdę do sedna. Okazało się jednak, że tym razem się myliłem.

- Czy to ma coś wspólnego z Lukiem?

Uniosłem głowę, spoglądając na niego ze zdziwieniem. Czyli on jednak miał jakieś pojęcie tej całej sytuacji? Rozchyliłem lekko usta, choć sam nie byłem pewien dlaczego, ponieważ raczej nie wiedziałem, co mógłbym powiedzieć albo chociaż jak sformułować pytanie. Ashton ponownie się odezwał.

- Ostatnio zachowywałeś się inaczej. Izolowałeś od nas, choć starałeś się to ukrywać i od czasu do czasu ewentualnie opuściłeś swój pokój. Ostatnio jedynie wybrałeś się z nami na tą imprezę, na której trochę razem posiedzieliśmy, a później podszedł do ciebie ten koleś, ale i tak wróciłeś do domu sam, widziałem - wyjaśniał Ashton, gdy już pozwoliłem mu się wyswobodzic z moich objęć i usiadłem naprzeciw niego. - Poza tym, musze przyznać, że byłeś dość dyskretny z tymi czułym spojrzeniami w stronę Luke'a, ale mojej uwadzę i tak nie umknęły.

- Czyli już wszystko wiesz - podsumowałem zwięźle. - Skoro jesteś takim doskonałym detektywem, ja chyba nie mam tobie co więcej opowiadać - powiedziałem z drobnym uśmiechem.

Ashton również odpowiedział, unosząc delikatnie kąciki ust w górę, co ukazało w pewnym stopniu jego dołeczki.

- Wolałbym jednak usłyszeć to od ciebie, jeżeli nie masz nic przeciwko.

Westchnąłem, nie dlatego, że nie chciałem o tym mówić, lecz dlatego, że nie miałem pojęcia jak ubrać to w słowa. Nie miałem również ochoty wdawać się w niepotrzebne szczegóły. Tak więc opowiedziałem, zaczynając od stwierdzenia Nicka (gdzie Ashton mi przerwał, pytając, dlaczego ich nie poinformowałem o tym, że był w mieście), po czym przeszedłem do moich wątpliwości, tego, jak czasem czułem się zazdrosny i tego, aż w końcu pogodziłem się, że go kocham. Wyraz twarzy Ashtona zmieniał się, zależnie od tego, jaką część opowiadałem. Gdy skończyłem, miałem wrażenie, jakby on przewidywał, że sprawy nabiorą takiego obrotu.

- Cóż, nie mówię, że nie spodziewałem się, że w końcu zdasz sobie sprawę, że jesteś w nim zakochany... - Ocho, miałem rację.

Jedno jednak sprawiło, że musiałem mu przerwać na wstępie.

- Czekaj, czyli od jak dawna wiesz, że postrzegam go inaczej niż przyjaciela? - zapytałem, marszcząc brwi.

- Szczerze, to dziwię się, że Luke był przekonany, że nie czujesz do niego tego samego przez tyle miesięcy. To było widoczne od początku, gdy was poznałem, miałem wrażenie, że jest miedzy wami pewnego rodzaju połączenie... Nie takie, jakie spotyka się u ludzi będących w stosunku do siebie jedynie przyjaciółmi.

- Mówisz, że tak było już od lat? - zapytałem, ponownie marszcząc brwi.

Byłem coraz bardziej zmieszany, słuchając o swojej sytuacji od przyjaciela, a wcześniej sądziłem, że nie wie, co jest ze mną.

- Sam przecież przyznałeś, że to uczucie towarzyszyło tobie już wcześniej, lecz wydawało ci się, że to jedynie miłość przyjacielska, a to Michael mając bardziej intymny kontakt z Lukiem uświadomił, czego naprawdę pragniesz.

Przytaknąłem, wiedząc, że musiał mieć rację. Starałem się też panować nad wyrazem swojej twarzy, żeby nie mógł zobaczyć, jak negatywnie działa na mnie wspomnienie o ich nowej relacji z Michaelem. Usilnie przypomniałem sobie, że przecież są razem szczęśliwi. Do tej pory jedynie raz mieli poważniejszą sprzeczkę. W każdym razie, taką miałem nadzieję, że więcej się nie zdążyło.

Próbowałem też nie myśleć o powodzie ich kłótni. To było dla mnie już zbyt wiele.

- Hej, może przejdziemy się do jakiejś małej kawiarenki i kupię ci sernik albo szarlotkę, co ty na to?

Propozycja Ashtona, zwłaszcza z tym jego firmowym uśmiechem, bardzo mi odpowiadała. Jak ten koleś mnie dobrze znał.

- Jasne - odpowiedziałem z uśmiechem.

tension | c.h. + l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz