rozdział 9.➵

1.3K 149 34
                                    

Dzisiejszy dzień należał do moich ulubionych. Wszyscy z chłopakami zachowywaliśmy się zupełnie jak dawniej - wygłupialiśmy się i dobrze razem bawiliśmy. Wszytko było w porządku między mną a Lukiem, nie zauważyłem nawet smutnych spojrzeń w moją stronę, więc naprawdę ruszamy w dobrym kierunku.

Nagrywaliśmy dzisiaj w studiu kilka piosenek. Znaczy próbowaliśmy. Coś tam nagraliśmy, a później... Ashton śpiewał piosenkę z czołówki My Little Pony, pozamienialiśmy się instrumentami - oczywiście każdy z nas wiedział, jak grać na instrumencie do którego trafił, ale udawaliśmy, że nie mamy pojęcia jak się nim posługiwać. Bo po co być poważnym i profesjonalnym, kiedy możesz zachowywać się jak pięciolatek? No właśnie. Odpowiedziałam sam sobie na retoryczne pytanie. Co jest ze mną nie tak?

Po konkursie, kto zrobi najgorszy cover najgłupszej piosenki (i mojej wygranej), usiedliśmy na kanapie, zwyczajnie rozmawiając o wszystkim i niczym oraz śmiejąc się.

- Jakie dźwięki wydawały dinozaury? - nie mając pojęcia, skąd w ogóle w mojej głowie wzięło się to pytanie, zadałem je nagłos chłopakom. Nie czekając na odpowiedź, wydałem dziwne "Raaaaaawr" za każdym razem, zmieniając sposób i otwierając szeroko usta. Wyglądałem pewnie jak idiota, ale kto by się tym przejmował.

- Nie wydaje mi się, żeby dinozaury robiły "raaaawr" - Luke próbował naśladować mnie otwierając usta tak samo szeroko, jak ja.

- Jesteście porąbani - przyznał Ashton przez chichot.

- Co ty nie powiesz? Co, Lukey? Zawsze dwóch najlepszych kumpli podążających własnymi ścieżkami - uśmiechnąłem się w stronę blondyna, wspominając.

- Tak. W szkole zawsze we dwójkę i z dala od pozostałych. Wszyscy grali w piłkę nożną, my w koszykówkę.

- Chociaż jesteś do bani - przyznałem, gdyż była to prawda. Luke pomimo swego wzrostu był beznadziejny w tej dziedzinie.

- Ej - było jedyne, co uzyskałem w odpowiedzi, no może poza klepnięciem w ramię.

- Taka prawda, jesteś tak samo beznadziejny w koszykówkę, jak ja w kuchni.

- No tak. Calum Thomas Hood, człowiek, który w trzydzieści sekund potrafi zepsuć nową mikrofalówkę.

- Oj przepraszam. - Oburzyłem się natychmiastowo. - To były trzy minuty.

Luke jedynie przewrócił oczami, jednak się uśmiechnął. Wiem, że uwielbia nasze wspólne wspomnienia. Zawsze mieliśmy swój oryginalny styl bycia i to najbardziej podobało mi się w naszej przyjaźni. Wszyscy ludzie; w szkole, mijani na mieście wydawali się tacy sami. W każdym razie ja miałem takie wrażenie. Wszyscy ci ludzie w swoim towarzystwie, typowi, zwyczajni, natomiast Luke i ja ze swoimi specyficznymi osobowościami i podejściem do życia.

Ten człowiek potrzebuję opieki dwadzieścia cztery godziny na dobę, przysięgam. Pamiętam, gdy pewnego razu podczas spaceru, poszliśmy do sklepu po lody. Podczas drogi, po tym jak skończyliśmy konsumowanie, Luke miał nawyk, że zawsze gryzł patyczek. Opowiadałem mu o czymś, jednak w pewnym momencie, gdy na niego spojrzałem, był to moment, w którym straciłem wiarę w ludzkość. Oto obok mnie szedł Luke Hemmings, któremu patyczek utknął poziomo w buzi, rozszerzając jego policzki. Co byście zrobili na moim miejscu? No cóż, ja jedynie uderzyłem się otwartą dłonią w twarz nie wierząc w to, co widzę. Ten koleś miał wtedy szesnaście lat!

Trudno było pozwolić mu trzymać kapselek od tymbarka bez obawy, że zrobi sobie krzywdę. Ale to było w tym chłopaku wyjątkowe, to, że potrafił się tak zachowywać a ja posyłałem jedynie litościwe spojrzenia w jego stronę i to uwielbialiśmy. To po prostu było nasze. 

Jestem bardzo zadowolony z faktu, iż jesteśmy na dobrej drodze do przywrócenia tego. To ja byłem dzisiaj tym, który zachowywał się tak, jakby zasługiwało to na litościwe spojrzenie, jednak to przecież nie jest tak, że zawsze tylko on się tak zachowywał.

Dlatego właśnie dzisiejszy dzień tak mi się podobał, ponieważ wreszcie poczułem, że ta nasza przyjaźń zostanie odzyskana i wszystko będzie takie jak kiedyś. Mam pozytywne podejście, co do tego i wydaję mi się, że naprawdę wszystko będzie już tylko lepiej.

Jedyna rzecz jaka mnie dzisiaj zastanawiała to Michael. Podczas, gdy rozmawiałem z Lukiem, czułem na sobie jego palące spojrzenie. Kiedy popatrzyłem w jego stronę, niemal od razu odwrócił wzrok, choć zdążyłem zauważyć, że jego spojrzenie nie było zbyt przyjemne.
Nie do końca rozumiałem, co jest grane, jednak szybko to porzuciłem. Postanowiłem nie pozwolić takim szczegółom wpłynąć na mój dzisiejszy nastrój.


oki więc małe wyjaśnienia: luke i calum przyjaźnili się odkąd mieli 8-9 lat, asha i michaela poznali coś około 16 lat i wyjaśnienie/spojler: michael będzie taką strasznie zazdrosną osobą, jeśli chodzi o luke'a, stąd to jego spojrzenie

przepraszam, że taki beznadziejny, nie miałam pomysłu, więc pisałam na spontana i opisałam po prostu przyjaźń z moją bf

ten kto zgadnie, komu (jej czy mi) zdarzyło się to z patyczkiem dostanie ciastko





ok, nie ciastko, ale chociaż dedykacje x

-jess

tension | c.h. + l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz