Pov Gavi
Spałem sobie jak każdy normalny człowiek o 10 rano ale ktoś postanowił mnie wybudzić.
Wstawaj kurwa spóźnimy się zaraz - usłyszałem głos Ferrana.
Gdzie sie niby spóźnimy? - zapytałem zaspany nie otwierając nawet oczu. Nie byłem pewny czy to sie dzieje naprawdę czy to tylko sen.
Na trening Marquez dzwonił - wyjaśnił chłopak - tak po za tym masz ciekawą historię wyszukiwania.
CHWILA CO KURWA MIAŁEŚ MÓJ TELEFON - momentalnie wstałem i krzyknąłem.
A myślisz że na czyj dzwonił? Sie blokadę ustawia a nie - odparł.
JAPIERDOLE SZYKUJ SIE NA WPIERDOL - wykrzyczałem i pobiegłem za nim do kuchni.
Kurwa jakie to agresywne jest - stwierdził Fer gdy jebnąłem nim o ścianę - uspokuj sie zjebie.
Jeszcze raz ruszysz mój telefon a skończysz na sorze - oznajmiłem i schowałem urządzenie do kieszeni. Po pół godziny byliśmy już w samochodzie i przed nami kilkadziesiąt minut drogi na stadion treningowy FC Barcelony B. Oczywiście nie obyło się bez moich przyśpiewek za co zostałem wyrzucony ze środka ale na szczęście nie zostawił mnie na ulicy obok lasu. Zepsuł się także samochód i musieliśmy zjechać na stację. Powinien zainwestować w mechanika ale twierdzi że on sie lepiej na tym zna. No jakoś mi się nie wydaje. Gdy zaparkowaliśmy już na podziemnym parkingu budynku to udaliśmy się do wnętrza żeby najpierw odebrać koszulki ze spodenkami a potem do szatni gdzie było już kilkoro osób w tym ten jeden którego spotkałem wczoraj. Niektórych już znałem z wtedy jak pierwszy raz tutaj przyjechaliśmy. Od razu zacząłem z nimi rozmawiać. A tak dokładniej byli to Fermin, Marc, Ander i Aleix. Tych dwóch pierwszych jest ode mnie starszych o rok a tamci mają tyle samo lat co ja.
Mógłby ktoś kurwa łaskawie oddać mi mój telefon? - zapytał podirytowany Marc szukając go po całym pomieszczeniu. Okazało się że Astralaga mu go podjebał i zaczęli się napierdalać na środku szatni jak żule pod biedrą.
Co tu sie - zaczął zamieszany Lopez wchodząc do środka - czy ja o czymś nie wiem?
Idziecie czy nie? Pojebie mnie z wami - nagle z dupy w drzwiach pojawił się Rafael czyli nasz trener.
Oczywiście że idziemy - odparł wesoło Casado ze swoim telefonem i kopnął leżącego na podłodze Ander'a w kostkę. Na treningu było zajebiście i to nie jest sarkazm. Jedyna rzecz która mi tam nie pasowała to to że cały czas czułem na sobie czyjś wzrok tylko nie wiedziałem czyj. Możliwe że po prostu mam urojenia kto wie.
Stawiam dzisiaj obiad ale tylko stać mnie na 5 osób - oznajmił Marc gdy byliśmy już spowrotem w szatni - przykro mi Ander ale musisz sam sobie kupić - dopowiedział żartobliwie.
A weź sie pierdol - odpowiedział mu Hiszpan.
Nie no żartuje stawiam nam wszystkim nawet tobie zjebie - powiedział obejmując go ramieniem.
Miłość rośnie wokół nas - zaczął śpiewać Fermin przez co dostał od Casado torbą w łeb. Znam tych typów kilka dni a już ich lubię. Owiele lepsza atmosfera niż z moimi znajomymi z osiedlowego klubu. Tam to każdy był egoistyczny i zapatrzony w siebie nawet Alex którego lubiłem najbardziej. Od zawsze chciał być popularny a jak się dowiedział że to mnie tu wzięli zamiast niego to zerwał ze mną kontakt. Nie ruszyło mnie to jakoś bardzo bo wszyscy z nich tam byli toksyczni i siebie warci. Po godzinie siedzieliśmy już w szóstkę w jakieś restauracji gdzie podobno mieli dobre jedzenie i tanie ceny. Pomimo chłodnej temperatury i późnej godziny to w lokalu było sporo osób. Nam udało się zająć miejsce przy ścianie gdzie na jednej ławce siedziały trzy osoby a na przeciwko kolejne trzy tak żebyśmy się zmieścili.
No co ty odpierdalasz - wykrzyczał wkurwiony Astralaga na cały budynek bo Casado wylał na niego colę.
Przypadkiem no - wyrzekał się ten drugi.
Przypadkiem to zaraz możesz mieć ryj obity - kłótnia nabierała szybszego tempa.
Chłopaki zamknijcie się ludzie na nas patrzą - upomniał ich Fermin spoglądając raz na nich a raz na innych gości tej restauracji.
Lekka patologia - słusznie podsumował to Aleix.
Kupiłem sobie tą koszulkę dwa dni temu będziesz miał wpierdol jak stąd wyjdziemy - oznajmił Ander Marc'owi. Po 30 minutach siedzeniu tam wyszliśmy i każdy poszedł w stronę gdzie miał dom. Nasz bramkarzyk zapomniał o wcześniejszej obietnicy co jest na plus dla Casado.
I pomyśleć że dopiero byłeś dilerem a teraz grasz w zastępczej drużynie barçy - powiedziałem gdy szliśmy już spowrotem.
Dobrze że oni o tym nie wiedzą i mają się nie dowiedzieć ani słowa młody moja przeszłość ma zostać zapomniana nikt się nie może dowiedzieć rozumiesz? - odpowiedział nieco ciszej brunet. No w sumie jak ktoś by to usłyszał to moglibyśmy mieć przejebane.
A ty nie masz swojego domu że kolejny dzień z rzędu będziesz spał u mnie? - dopytał Hiszpan.
Mogłeś od razu powiedzieć że ci to przeszkadza - odparłem. Czyli już ma mnie dość. A czego ja się spowiedziałem wiem że jestem wkurwiający ale nic z tym nie umiem zrobić.
A czy ja powiedziałem że mi to przeszkadza? Nie. Tylko dziwię się że wolisz być w takiej melinie jak u ciebie jest owiele lepiej - wyjaśnił starszy.
Może i warunki lepsze ale towarzystwo nie koniecznie. Wolę już być w domu z rozjebanym oknem i temperaturą jak na Syberii bez zasięgu z tobą niż u siebie ale z matką która mnie za wszystko wyzywa i poniża - odpowiedziałem. Akurat gdy skończyłem mówić byliśmy już pod klatką do kamiennicy i po chwili weszliśmy do środka. Ja pierwsze co poszedłem na łóżko bo byłem w chuj zmęczony nic nie robieniem.
A właśnie jutro będzie ogrzewanie naprawione udało mi się kogoś znaleźć - powiedział Torres wchodząc do sypialni.
Niech zgadne będzie to pan Waldek spod sklepu któremu dałeś na dwa piwa żeby ogarnął ci mieszkanie bo jego stary był mechanikiem? - odparłem.
Nie kurwa wiesz Pan Tadeusz - odpowiedział sarkastycznie - znam takiego jednego typa co mi samochód naprawia i powiedział że tym też się zajmie.
Pierdolisz wreszcie tu ciepło będzie - oznajmiłem.
Pierdolić to ja zaraz mogę ciebie głodny jestem idź do sklepu mi się nie chce - mówiąc to położył się obok mnie i udawał że śpi.
Jezu czego jeszcze? Czy ja jakąś twoją służącą jestem? - zapytałem poddenerwowany bo nie chciało mi się znowu wychodzić z domu.
Za te ładne oczy to założę się że mógłbyś być - stwierdził Ferran.
Od kiedy ci to powiedziałem teraz będzie to twoim argumentem do wszystkiego? - dopytałem ale i tak wiedziałem co powie.
Trzeba wykorzystywać swoje uroki osobiste a teraz zapierdalaj do żabki - odpowiedział.
Nienawidzę cię - wzdychnąłem i skierowałem się do wyjścia kupić mu to jedzenie.
Tak wiem też cie kocham - usłyszałem od Torresa i zamknąłem za sobą drzwi.
CZYTASZ
Przeszłość, o której nikt nie wiedział
Short Story⚠️cringe i gay alert⚠️ Shipy: • Gavi x Ferran ‼️jest to moja stara książka, której nie chce mi się poprawiać, więc zawiera błędy bolące w oczy. Czytasz na własną odpowiedzialność‼️