drugie podejście

103 10 0
                                    

Pov Gavi

Obudził mnie budzik o godzinie 7 rano bo mieliśmy mieć trening przed meczem. Mam nadzieję że przynajmniej tutaj mi coś wyjdzie. Chłopaki mówili że nie będzie to jakiś wybitnie ciężki mecz bo z Mallorcą ale to nie oznacza że mamy grać chujowo bo to nie na tym polega. Robiłem śniadanie w kuchni a Ferran po moich kilku podejściach obudzenia go nadal spał. Wpadłem na super pomysł żeby ustawić hymn Realu na dźwięk budzika i miał zadzwonić za 5 minut. Żeby nie było mu tak łatwo to dałem na maksymalną głośność i położyłem mu obok głowy. Będzie miał bardzo miłą pobudkę.

KURWA MAĆ CO TO JEST - usłyszałem jego krzyk i jeszcze głośniejszą melodię - PABLO.

TAK? - odparłem nie wytrzymując ze śmiechu.

Zapierdole cie chuju jebany kurwa - zaczął mnie wyzywać i zbiegł do kuchni.

Tak też cie kocham - odpowiedziałem i powróciłem do jedzenia płatków mimo że po chwili chłopak mi je zabrał - czego ja się spodziewałem.

No ja też nie wiem czego głodny jestem - stwierdził.

Nie chciało mi się już jeść więc po prostu mu je zostawiłem i poszedłem się przebrać bo za jakieś pół godziny musieliśmy jechać pod stadion. Na szczęście wszystko poszło zgodnie z planem i się nie spóźniliśmy. Wchodząc do szatni zobaczyłem jak zawsze Raphinhe narzekającego na życie a obok Araujo który musiał tego słuchać, Kounde załamany poziomiem intelektualnym Cancelo położył się na podłodze, Christensen opierdalał każdego po kolei bo miał jakiś zły dzień a Lewy szukał swojej koszulki która cały czas leżała pod ławką. Dzień jak codzień.

No to będzie dojebany trening Raph lepiej usiądź bo się załamiesz - zaczął Ter-stegen wchodząc do środka - podsłuchałem rozmowę Xaviego i mają być 4 godziny a w dodatku jest w złym humorze bo się z żoną pokłócił więc ja was ostrzegam.

NIE NO TO SĄ KURWA JAKIEŚ ŻARTY - krzyknął Brazylijczyk.

Po kilku minutach wszyscy już byliśmy na zewnątrz. Trening naprawdę był dojebany co potwierdzało słowa Niemca. Szczególnie trener wyżywał się na Pedrim bo mu coś tam nie wychodziło. W sumie to nawet nie jest mi go szkoda. Nienawidziłem go i już przestałem zwracać na niego jakąkolwiek uwagę no chyba że na meczach musieliśmy sobie podać piłkę. Gra przede wszystkim a dopiero potem prywatne konflikty. Nie powinny one sprawiać że nasza drużyna będzie przegrywać.

Widział ktoś Raphinhe? - zapytał De Jong podchodząc do mnie i kilku innych chłopaków.

Mówił że idzie do łazienki i nie wraca od 20 minut chłop się chyba tam zgubił - wyjaśnił Andreas.

Pójdę po niego - odpowiedziałem i udałem się do środka budynku. Powiedziałem tak tylko dlatego żeby trochę odpocząć od tego całego wysiłku.

Raph jesteś tam? - zapytałem otwierając drzwi do szatni.

Nie - odparł a ja wszedłem do pomieszczenia.

Co ty taki zmarnowany życiem - stwierdziłem widząc że ten leży na podłodze.

Nie chce mi się tam wracać ile jeszcze mi kurwa będą kazać biegać czy chuj wie co - oznajmił.

Chodź bo zaraz opierdoli nas dwóch - mówiąc to podałem mu rękę żeby wstał.

A WY GDZIE TO BYLIŚCIE? - zawołał nas Hernandez gdy z powrotem wróciliśmy.

W łazience - odparł chłopak.

Że tak razem niby? Poczekajcie bo zaraz uwierzę - odpowiedział.

Tak a co - odmruknąłem i poszliśmy do reszty.

Trening potem minął tak jak zawsze i oczywiście nie obeszło się bez narzekań. Gdy tortury się zakończyły Raph padł na murawę i powiedział że on tu zostaje bo nie ma siły żeby iść ale potem jednak Felix mu przypierdolił butem i wstał. Razem z Ferranem wróciliśmy do siebie tylko po to żeby za kilka godzin znowu jechać na stadion.

[...]

Dobra wszystko już omówione - oznajmił trener gdy przygotowaliśmy się do meczu w szatni. Składy wyglądały tak: Ter-stegen, Christensen, Cancelo, Roberto, Alonso, De Jong, Gündoğan, ja, Torres, Raphinha i Felix. Po kilku minutach wyszliśmy na boisko. Tym razem byłem bardziej pewny siebie i nie brałem pod uwagę wyzwisk z trybun jak zobaczyli mnie w podstawowym składzie. 18 latek który w tamtym meczu nie zabłysnął umiejętnościami teraz nagle wychodzi na pełne 90 minut. Może nie takie 90 bo pewnie mnie zmienią ale wiecie o co chodzi. W pierwszej połowie nic ciekawego. No do pewnego momentu bo w 44 minucie Mallorca strzeliła nam bramkę. Było to winą Cancelo który stracił piłkę przy naszym polu karnym więc po przerwie za niego wszedł Kounde. 72 minuta - byliśmy przy polu karnym przeciwników. Frenkie podał mi piłkę bo był atakowany przez innych zawodników a ja dałem ją dalej do Felixa który trafił prosto w lewy dolny róg bramki. Po tym sędzia zagwizdał i już myślałem że nie uznają gola bo się gdzieś spalonego dopatrzyli czy coś ale chodziło tutaj o wcześniejszy faul na Sergim tak więc było 1 - 1 a ja miałem asystę. Może to choć trochę poprawi mój wizerunek publiczny.

Druga połowa już prawie minęła. Zostało doliczone 5 minut i właśnie pierwsza z nich się zaczęła. Nie wierzyłem że jeszcze uda nam się strzelić i myślałem że zakończy się to remisen ale gracz czerwono-czarnych popełnił błąd i piłkę dostał Roberto który od razu zaczął biec w stronę ich bramki. W ostatniej możliwej chwili podał piłkę do mnie a ja nic nie myśląc oddałem strzał. Okazało się że trafiłem w prawy dolny róg i piłka przeszła pod ręką bramkarza który próbował ją złapać. Po chwili sędzia oznajmił koniec meczu. Nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Dałem wygraną naszej drużynie mimo że ostatnio byłem tam najsłabszym zawodnikiem. Tym razem ludzie na trybunach też krzyczeli moje imię ale nie jako coś obraźliwego. W szatni była przyjemniejsza atmosfera niż po pierwszej połowie i każdy się cieszył z wyniku.

Widzisz mówiłem ci że wszystko się uda - podszedł do mnie Roberto.

Wiesz że gdybyś wtedy nie zabrał mu tej piłki to byśmy tego nie wygrali? - odparłem.

Halo a ja to co - dołączył do nas João - to dzięki mnie mieliście remis.

No już już nie obrażaj się i chodź - mówiąc to objąłem go ramieniem.

Bo Ferran zaraz będzie zazdrosny - dopomniał Frenkie przechodząc obok na co wszyscy się zaśmialiśmy. No tak to racja chłopaki widzą jak blisko jestem z Torresem i wyobrażają sobie jakieś chore fantazje i historie na nasz temat ale my odbieramy to jako żarty. Sam lubię shipować ludzi no na przykład Casado i Astralagę. Jak oni nie będą razem to ja nie wierzę w miłość.

Przeszłość, o której nikt nie wiedziałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz