Pov Gavi
Minęło już sporo czasu. Spytacie od czego? Od wszystkiego. Zaczynając od poznania Ferrana aż do grania w jednym z najbardziej znanych klubów piłkarskich na świecie. Pomyśleć że gdybym wtedy go nie spotkał, gdybym nie miał chęci sięgnięcia po narkotyki i bym nie napisał do przypadkowego dilera, to prawdopodobnie nigdy bym nie wyszedł z tego wszystkiego co jest zwane domem, w którym nigdy nie miałem miłości i normalnej rodziny. Gdyby mnie wtedy nie zaczepił w sklepie, to by mnie nie było tu, gdzie właśnie jestem. Od przyjaźni z nim poszło do wspólnego mieszkania w jego domu, jeżeli można to tak w ogóle nazwać. Niby stara kamiennica ale tyle wspomnień. Potem przeniesienie się do FC Barcelony B, gdzie poznałem kilku innych chłopaków, z którymi mam kontakt do dziś i wiele im zawdzięczam. Potem śmierć mojej matki. Pewnie powiecie że skoro była dla mnie taka okropna to po co się zamartwiałem? Już nieważne jak mnie traktowała i że przez nią wylałem litry łez. Matka to matka. Nic tego nie zmieni. Przez ten wypadek mój stan psychiczny bardzo się pogorszył. Pamiętam jak Ferran się mną zamartwiał i próbował ze mną porozmawiać a ja nie chciałem dać sobie pomóc. Było to głupie ale nic już czasu nie cofnie. Podziwiam Ferrana, że mimo takiego mojego zachowania nadal przy mnie był i mnie wspierał. Potem zaczęło robić się trochę lepiej. Terapia i leki zaczęły działać pozytywnie. Jednak późniejsze przejście do FC Barcelony zakłóciło mój spokój. Wahałem się czy tam iść, a może nie. Wyszło na to że poszedłem ze względu na Ferrana mimo że on mówił że może dla mnie zostać we wcześniejszym klubie. Pierwszy mecz był porażką. Pamiętam jak się po nim załamałem. Nie chciałem wchodzić na żadne media społecznościowe ani wychodzić na ulicę. Bałem się wzroku ludzi, którzy mnie wyzywali i oceniali. Byłem wtedy w podobnym stanie jak po śmierci mamy, a nawet bym powiedział że gorszym. Po wielu latach sięgnąłem po żyletkę. Nie miała być to próba samobójcza. Nawet mi to przez myśl nie przeszło. Ale wyszło inaczej. Wylądowałem w szpitalu. Potem jednak niespodziewanie było lepiej. Zasługa w tym Sergiego. Mojego najbliższego kolegi z klubu, nie licząc Ferrana. Był on w podobnej sytuacji i to on zachęcił mnie żebym wrócił na treningi. Tak też zrobiłem. Później przyszła kolej na mój drugi mecz. Bałem się. Bałem się że będzie tak samo jak wtedy. Jednak tak się nie stało. Wszystko poszło zgodnie z planem i sam nie wierzyłem że potrafię tak dobrze grać. Po tym ludzie zmienili zdanie na mój temat i zapomnieli o tamtym nieudanym i żenującym meczu. Później zacząłem już normalnie chodzić na treningi i mecze oraz wychodziłem z domu bez obaw. Czasami korzystałem z pomocy psychiatry ale leki musiałem brać regularnie, żeby moje stany lękowe i inne rzeczy siedzące w mojej psychice nie wróciły. Teraz jestem gwiazdą FC Barcelony i ludzie mnie kochają. Jest to bardzo uciążliwe ale nie da się już niczego cofnąć. Nie lubię być rozpoznawalny bo to przez to nie mogę mieć normalnego życia jak każdy inny człowiek. Czasami zazdroszczę osobom które wiodą spokojne życie i nie muszą się przejmować tą całą sławą. Wszyscy uważają mnie za ikonę i przyszłość Barcelony, która nie ma problemów ale prawda jest inna. Gdyby tylko wiedzieli jaką przeszłość za sobą ciągnę. Chociaż wolałbym żeby nie wychodziło to na światło dzienne. Niech to zostanie pomiędzy mną, Ferranem i poniekąd Sergim. Nadal mieszkam z Torresem w swoim starym domu bo stwierdziłem że po tylu latach nie umiałbym inaczej. Jest on moim jedynym i najlepszym przyjacielem. Dziękuję mu za wszystko. Naprawdę. Dziękuję Ferran po prostu za to, że jesteś.
CZYTASZ
Przeszłość, o której nikt nie wiedział
Short Story⚠️cringe i gay alert⚠️ Shipy: • Gavi x Ferran ‼️jest to moja stara książka, której nie chce mi się poprawiać, więc zawiera błędy bolące w oczy. Czytasz na własną odpowiedzialność‼️