bania u cygana (fermina)

120 7 0
                                    

Pov Ferran

Była 13 rano a ktoś śmiał mnie obudzić. Był to nie kto inny jak Pablo. Wyspać się człowiekowi nie dadzą.

Czego - zapytałem zaspany gdy ten szarpał mnie za ramię.

Fermin ma dzisiaj urodziny idziemy się najebać za darmo - wyjaśnił chłopak.

Już sie boję co ty tam odjebiesz będę musiał cię pilnować - odparłem podnosząc się. Gavi już wiele razy mi opowiadał swoje historie życiowe i mocnej głowy to on nie ma.

Musisz mnie podwieźć do paczkomatu a ty pójdziesz kupić wódkę bo nie pójdziemy z pustymi rękami - oznajmił.

Ta no no zaraz głodny jestem - zlekceważyłem jego słowa i poszedłem do kuchni. Wziąłem sobie płatki które wczoraj kupił Pablo. Wysłanie go do sklepu było dobrą opcją. Po pół godziny ogarniania się Gavi mnie namówił i zawiozłem go tam gdzie chciał a ja kupiłem najtańsze alko. Nie będę się kosztował na jakiegoś typa jak ja sam nie mam kasy na siebie. Gdy już wróciłem do samochodu z wcześniej wymienioną rzeczą to Hiszpan siedział z paczką w ręce i czekał na mnie. Tak szczerze to nawet nie wiem co on tam kupił.

A co ty w ogóle zamówiłeś? - zapytałem patrząc na pudło.

Koszulke dla Fermina bo mu podjebałem jedną ale on o tym jeszcze nie wie - wyjaśnił i ruszyliśmy w stronę mieszkania. Tam zbytnio nic ciekawego się nie działo. No może to że wreszcie przyjechał ten typ od ogrzewania i je naprawił. Wreszcie będzie tutaj ciepło. Ja stwierdziłem że posprzątam mieszkanie bo nie dało się tutaj nawet przejść. Sądzę że Katarzyna Dowbor by powiedziała że tego nie wyremontują. Po tym jakże wyczerpującym sprzątniu postanowiłem się położyć obok Pablo który znalazł internet.

Japierdole zmęczony jestem - powiedziałem kładąc głowę w poduszkę.

Ty to zawsze jesteś zmęczony - odpowiedział brunet.

Kurwa 19 już - krzyknął chłopak czym mnie obudził bo od tamtego czasu zdąrzyłem zasnąć - chodź jedziemy. Nic nie odparłem tylko wstałem i po kilkunastu minutach byliśmy  w samochodzie.

Na 20 powinniśmy być na miejscu - oznajmiłem spoglądając na lokalizację. I rzeczywiście o 19:49 już parkowałem na podjeździe blondyna.

NO WRESZCIE JESTEŚCIE CZEKAM NA WAS OD PÓŁ GODZINY - wykrzyczał Lopez gdy weszliśmy do środka - MIELIŚCIE BYĆ NA 19.

O KURWA FAKTYCZNIE GODZINY MI SIĘ POJEBAŁY - odkrzyczał Gavi i dał mu koszulkę a ja wódkę.

Ty czekaj ja już chyba mam taką - zaczął chłopak.

Nie masz tylko miałeś bo ci zajebałem dlatego odkupuję - dokończył za niego Pablo. Z tego co zdąrzyłem się rozejrzeć po ludziach się to znajdujących to jest nasza szóstka, ten jeden jeszcze typ z klubu Pedro on to taki aspołeczny jest chyba i kilka ludzi których nawet nie znam. Prawdopodobnie jest ich tu więcej bo Fermin posiada jeszcze drugie piętro w domu. Tylko zostawiłem ich na chwilę a Gavira już był wstawiony. Ja dzisiaj specjalnie nie piję a przynajmniej nie na tyle żeby stracić przytomność bo ktoś musi go pilnować. I tak mam mocniejszą głowę od niego. Jemu wystarczą dwa shoty a już odlatuje. Schodząc na dół do reszty zobaczyłem jakiegoś araba śpiącego na schodach a obok jakaś typiara kłóciła się ze swoim chłopakiem. No ciekawych znajomych ma.

A CHUJ CI W DUPE KURWO JEBANA ZDRAJCO PIERDOLONY WYPIERDALAJ PIERDOL SIE - usłyszałem krzyki mocno najebanego Garrido który rozmawiał z kimś przez telefon. Będąc już w kuchni zobaczyłem jak Pablo ledwo żywy siedzi przy tym krześle a Gonzalez jeszcze mu daje shoty. No on jest jakiś niepoważny.

Boże Pablo coś ty odjebał najlepszego - powiedziałem i podeszłem do chłopaka. Podtrzymałem go za ramię i pomogłem wstać. Chciałem zaprowadzić go do jakiegoś pokoju żeby odpoczął ale usłyszałem jakiś huk. Obróciłem głowę w stronę pomieszczenia z którego wydobył się dźwięk przy czym Gavi mnie odepchnął i postanowił zasnąć na podłodze oparty o drzwi do łazienki.

Spokojnie każdy żyje chyba - oznajmił Astralaga podnosząc krzesło bez jednej nogi z podłogi. Ja tylko pokręciłem głową z zażenowania i popatrzyłem na śpiącego menela znaczy się Gaviego.

Chodź zjebie - powiedziałem sam do siebie i pomogłem mu wstać. Chłop ledwie chodził.

O Fermin czekaj gdzie moge go dać - zauważyłem blondyna na korytarzu.

A weź tam o - mówiąc to wskazał na pokój po mojej lewej na samym końcu. Ściągnąłem jego rękę z mojego ramienia tak żeby się położył na łóżku znajdującym się tam i już miałem wychodzić ale mi to uniemożliwił.

Zostań - wymamrotał ciągnąc mnie za rękę do siebie - nie chce tu być sam.

Niech ci będzie - odpowiedziałem i położyłem się obok a ten dał swoją głowę na moją klatkę piersiową. Słyszałem że jeszcze coś tam mówił ale nie rozumiałem żadnego słowa. To już ja po pół litra sie lepiej trzymam. Miałem niby nie pić ale wiadomo że trzy shoty trzeba było. No urodziny kolegi z klubu to jak to się tak nie napić. Ważne że byłem w pełni świadomy wszystkiego co się dzieje wokół mnie. Zobaczyłem że ktoś chodzi po korytarzu i zagląda do pokoi więc wystawiłem głowę żeby wiedzieć kto to jednak brak światła w pokoju mi w tym nie pomagał. W końcu po wzroście i rysach twarzy ujrzałem że to Pedro. Kogo on tu szuka? Mam dziwne przeczucia co do niego.

Przeszłość, o której nikt nie wiedziałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz