wykastruje cie

107 8 6
                                    

Pov Gavi

Wstałem sobie jak codzień rano i spojrzałem na godzinę w telefonie a pod nią datę. Była 8:34. Ale chwila. Dzisiaj mamy trening i mecz. O KURWA TRENING NA 9. To dlatego tak wcześnie się przebudziłem.

Chuju wstawaj - powiedziałem do Ferrana żeby ten się obudził.

Ta no 5 minut jeszcze - odpowiedział zaspany nie otwierając nawet oczu.

Za 5 minut to ty masz być gotowy - oznajmiłem i wyszedłem. Ja zdąrzyłem już się przebrać, zjeść śniadanie i spakować strój do torby a ten dopiero wstał do łazienki.

Nie wiem jak ty to zrobisz ale za 10 minut mamy być na stadionie - stwierdziłem wchodząc do tej samej łazienki żeby przemyć twarz. Niech sie cieszy że zrobiłem i jemu śniadanie oraz że spakowałem mu torbę. Beze mnie to on by na żadnym treningu się nie pojawił. Potem tak jak zawsze wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy pod stadion.

Wiesz że jesteśmy spóznieni 12 minut? - powiedziałem jak już na szybko przebierałem się w szatni - jaką dasz tym razem wymówkę?

Coś się wymyśli - odparł i poszliśmy do reszty.

Oooo kogo ja tu widze Torres i Gavira jak zawsze spóznieni to co panowie jaki tym razem powód macie? - zapytał od razu Marquez.

Trener nie uwierzy - zaczął Fer i opowiedział mu jakąś zmyśloną historię o rozjebanych drzwiach, menelu, bezdomnym psu i fałszywym hydrauliku. Nie wiem jak on to wszystko złożył w całość ale Rafael musiał w to uwierzyć bo kazał nam iść ćwiczyć do chłopaków. Ale powiedział że jeszcze jedno spóźnienie a nas wypierdoli i będziemy musieli zostawać dwie godziny dłużej niż zazwyczaj.

WIDZICIE MIAŁEM RACJE ZNOWU SIE SPÓZNILI GARRIDO DAWAJ KASE - wykrzyczał Fermin. Już nawet chłopaki zaczęli robić zakłady o nasze spóźnienia. Teraz Aleix musiał mu dać 5 dych.

Co mu tym razem powiedzieliście? - zapytał Casado.

Coś sie tam wymyśliło że jakieś drzwi zepsute i menel mi się do mieszkania wjebał a potem jeszcze pies bezdomny i hydraulik mi zepsuł kran więc powódź była i musieliśmy to wszystko naprawiać 20 minut przed treningiem - wyjaśnił Ferran.

A co tak naprawdę robiliście? - dopytał Marc odkopując piłkę do Astralagi.

Spaliśmy - odparł zgodnie z prawdą.

ALE ŻE TAK RAZEM??? - wtrącił się Lopez.

A CO PROBLEM MASZ - odpowiedziałem mu w podobny sposób.

Mówiłeś tylko że mieszkacie razem - napomniał blondyn.

Nie moja wina że on posiada tylko jedno łóżko na podłodze nie mam zamiaru spać - wyjaśniłem. W sumie to nie przeszkadzało mi to. Tak szczerze to przynajmniej nie czułem się wtedy sam tak jak zazwyczaj do tej pory. Trening minął tak jak zawsze. Potem dom, odpoczynek i znowu w trasę na stadion. O 18:30 mieliśmy grać mecz z Celtą Vigo B. Zajmują oni czołowe miejsce w tabeli ale nie tracę nadziei na wygraną. W szatni znowu trener nam powtarzał taktyki i rzeczy tego typu. Wyszliśmy już na murawę pierwszy gwizdek i mecz czas zacząć. Już w 5 minucie przegrywaliśmy. 1 - 0. Później nie szło nam lepiej. 34 minuta i 2 - 0. W przerwie doszło do kilku zmian w składzie i spowrotem wyszliśmy. 57 minuta i Fermin strzelił nam bramkę więc było 2 - 1. To nam dało nadzieję na remis ale jednak nasi rywale nam to uniemożliwili. 63 minuta i 3 - 1 potem 81 minuta i 4 - 1 aż w końcu 89 minuta i 5 - 1. Takim wynikiem zakończył się mecz. W międzyczasie padły też dwie inne bramki do naszej siatki ale ich strzelcy byli na spalonym. Gdyby nie to to byśmy przejebali 7 - 1. Ale chociaż ten jeden honorowy mamy.

W szatni wszyscy byli wkurwieni na samych siebie a trener na nas. No czego ja się spodziewałem. Ja też dzisiaj najlepiej nie wypadłem przynam się.

ANDER CHUJU WYKASTRUJE CIE - wbiegł do środka Casado. Nawet nie zauważyłem że go tu wcześniej nie było.

Weź mnie zostaw - bramkarz próbował się bronić ale Hiszpan przycisnął go do ściany.

JAK MOGŁEŚ PRZEPUŚCIĆ TYLE SZMAT - dokończył starszy.

ODPIERDOL SIE - wykrzyczał ten drugi i zaczęli się szarpać. W końcu przerwał im to Ferran żeby nikt nie skończył na oiomie. Gdy byliśmy już w Audi Torresa to byłem wkurwiony sam na siebie. Zacząłem najpierw napierdalać w drzwi a skończyło się na tym że się rozpłakałem. Jak mogłem kurwa tak to zjebać. Mogłem lepiej zagrać i byśmy nie przegrali. Mamy coraz więcej przegranych meczów i zaraz będziemy mieli ostatnie miejsce w tabeli. Nie po to mnie tu wzięli żebym tylko przepuszczał piłki i przewracał się o własne nogi. To była jakaś porażka. Fer zauważył mój stan i tyle na ile było to możliwe mnie przytulił. Nie zapominajmy że jesteśmy w aucie a tu poruszanie się jest utrudnione. Mimo to zacząłem płakać mu w ramię. Byłem zawiedziony samym sobą.

Nie nadaję się tu - powiedziałem jak myślałem. Odkąd tylko tu jestem to gra nie idzie mi najlepiej. Wiadomo miałem jedną bramkę ale po za tym to nie szło mi jakoś super.

Nie prawda dzisiaj wszyscy zjebaliśmy sprawę to nie przez ciebie - odpowiedział chłopak.

Nie mówię tylko o dzisiaj od początku tak jest - odparłem.

Właśnie że nie jest po prostu ty sobie tak wmiawiasz myślisz że po co dają cie zawsze w podstawowym składzie? Jakbyś nie grał dobrze to by dali kogoś innego na twoje miejsce. Masz już bramkę a nawet asystę więc nie jest źle serio po prostu tobie się tak wydaje ale ja myślę inaczej - wyjaśnił brunet. Może i miał rację. Za bardzo brałem wszystkie błędy do siebie. Gdy byliśmy już w mieszkaniu to ja pierwsze co to poszedłem pod prysznic a potem spać. Nie chciałem już myśleć o tym meczu.

Przeszłość, o której nikt nie wiedziałOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz