chapter 7

36 5 16
                                    

Przeciskałem się przez tłum ludzi, którzy stali i obserwowali walkę Batmana z jakimiś złodziejami.

Musiałem mieć zdjęcia. Byłem dziennikarzem i reporterem od kiedy pamietam. Kiedy brakowało osób do robienia zdjęć do gazet zawsze zgłaszałem się z chęcią.

W momencie, w ktorym udało mi się przecisnąć zacząłem szukać idealnego kątu do zrobienia zdjęcia.

Była noc, czyli było ciemno. Chciałem stąd jak najszybciej pójść, ale miałem pracę do wykonania.

Zrobiłem zdjęcia i jak zwykle miałem już pójść, ale poczułem uścisk na ramieniu. Spojrzałem w bok i zobaczyłem twarz osoby, której niespodziewałem się, że kiedykolwiek jeszcze zobaczę.

~

Do tego dnia doskonale pamiętam, moment kiedy zaciągnął mnie do starego kościoła i tłumaczył "wartościowe" rzeczy, niezrozumiałe dla dziecka językiem.
Potem zabrał mnie w miejsce, o którym wolałbym zapomnieć, pomimo, że pierwszy raz zobaczyłem osobę, która jest moim wzorem do naśladowania, czyli Robina.
Każda sytuacja ma swój plus i minus. W tej sytuacji był to zdecydowanie Robin.

~

Kiedy patrzyłem prosto w jego zimne, psychopatyczne oczy wiedziałem, że to on i ma w planach coś okropnego.

- Witaj bracie - to było jedyne co usłyszałem zanim zemdlałem.

Obudziłem się w jakimś samochodzie.

- Gdzie ja jestem? - zapytałem przecierając oczy.

- W moim samochodzie - usłyszałem wsciekly głos mojego opiekuna, czyli Jacka.

Starszy mężczyzna spojrzał na mnie w lusterku.

- Jesteś bardzo nieodpowiedzialny Tea - odezwał się Jack. - Co ja ci mowiłem żebyś nie pchał się tam gdzie jesteś niepotrzebny? Zaufałem Ci Teagan i pozwoliłem Ci zostać w Ameryce na czas mojego wyjazdu do Hiszpanii.

Jack kiedy pozwolił pracować mi jako dziennikarz, mówił zawsze żebym nie pakował się tam gdzie nie mam i nie robił sobie kłopotów.

Może i Jack czasami jest infantylny i mnie denerwuje, to jednak się o mnie troszczy i mi pomaga.

- Gdyby nie to, że jakaś pani to zauważyła, zainterweniowała i odepchnęła go nie wiadomo co by się stało - mówił swój monolog. - Wiesz do czego zdolny jest ten psychopata, prawda?

- Przepraszam - powiedziałem cicho. - Nie chciałem - czułem się głupio, że nie byłem bardziej uważny.

Cieszyłem się, że Jack w końcu wrócił do Gotham. Bez niego było nudno. Nie było go tylko pół roku, a ja czułem się jakby minęły całe wieki.

Kiedy dojechaliśmy do naszego drogiego apartamentu i weszliśmy poczułem zapach jedzenia.

Byłem w szoku, że Jack mógł coś ugotować. On zazwyczaj zamawia jedzenie, bo jest zbyt leniwy żeby gotować.

Nagle z kuchni wyszedł latynos z zielonymi oczami.

- Teagan, to jest mój chłopak Matt - powiedział Jack. - Matt, to mój prawie syn Teagan.

Patrzyłem na Matta podejrzliwie i poprawiłem okulary żeby móc lepiej go widzieć.

Niby miły się wydawał, z wyglądu nie był najgorszy, ale każdy taki był i leciał tylko na kasę.

Kiedy zasiedlismy do posiłku, zastanawiałem się czy Matt nie dodał jakiejś trutki do jedzenia, żeby szybciej nas wyeliminować.

Chlopak nieźle kombinował, ale ja się nie nabiorę.

Nie tym razem.

Patrzyłem na jedzenie i grzebałem w nim widelcem. Patrzyłem na Jacka, który podrywał go słabymi tekstami na podryw typu: czy jesteś może motorem? Bo chciałbym być motorzystą.

Od słuchania tego powoli robiło mi się nie dobrze.

- Będziesz to jadł? - zapytał Jack wskazując na moje spaghetti.

- Nie jestem głodny - powiedziałem i przesunąłem talerz w stronę Jacka.

- Jak tam sobie chcesz - zabrał mój talerz i zaczął wciągać makaron.

Zmrużyłem swoje oczy i spojrzałem na Matta dając mu do zrozumienia, że ma się bać.

Chłopak od razu zrozumiał o co chodzi i zabrał swoje dłonie ze stołu.

Po chwili spojrzał na mnie a potem na Jacka i go pocałował. Przez to prawie zwymiotowałem.

Kiedy odsunęli się od siebie spojrzeli na mnie i zaczęli się śmiać. Nie wiedziałem co było takiego śmiesznego.

To było obrzydliwe.

Fear ~ Jason ToddOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz