chapter 19

31 6 60
                                    

Następnego dnia nie zjawiłem się w szkole.

Siedziałem w domu oglądać głupie filmiki na YouTubie i bajki Disneya.

Nadal nie odpisałem na wiadomości, które dostałem.

Chciałem być sam.

No może z jednym wyjątkiem, którym był mój kot Robin.

Wyżaliłem mu się już chyba z dziesięć razy, a on nadal mnie nie miał dość i mnie słuchał.

Starałem się nie płakać, bo nie chciałem żeby bolały mnie oczy i głowa.

Czasami było ciężko się powstrzymać i dosłownie walczyłem sam z sobą, ale jakoś dawałem radę.

Najgorsze było to, że Marcus zaczął mi grozić, że mam pójść z nim na imprezę na zakończenie roku.

Naprawdę nie chciałem.

Łzy znowu napłynęły mi do oczu.

Cholernie bałem się Marcusa i nie mogłem na to nic poradzić.

Samo wspomnienie jego twarzy wywoływało nieprzyjemne ciarki na moim ciele.

Popatrzyłem na ekran laptopa i zobaczyłem scenę, jak księżniczka Aurora zostaję wybudzona ze snu pocałunkiem prawdziwej miłości.

Też bym chciał w końcu spotkać swoja prawdziwą miłość.

Tim zaczął spotykać się z jakimś Bernardem.

Moim zdaniem całkiem do siebie pasowali i byli w sobie serio zakochani.

Bernard opowiadał, że zdarzało się, że Tim go wystawiał i nie przyszedł na ich randkę. 

Ja bym nie wytrzymał z takim chłopakiem, który by mnie wystawiał.

Chociaż jakby nie patrzeć, to taki chłopak albo dziewczyna byliby lepsi, niż Marcus.

Kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi zastygłem.

Bardzo nie chciałem żeby to był Marcus.

Zacząłem się dosłownie modlić.

Nigdy nie byłem specjalnie wierzący, jednak teraz chyba nadszedł czas na nawrócenie.

Po chwili usłyszałem pukanie do moich drzwi.

Serce zaczęło mi szybciej bić.

Wstałem z łóżka i podszedłem do drzwi.

Uchyliłem je i zobaczyłem Jasona.

Nie wiem co on tu kurwa robił i kto go nasłał na mnie, ale stał z jakimiś rzeczami w ręce.

- Cześć - odezwał się i chciał wejść, ale zdążyłem zamknąć drzwi przed jego nosem.

- Teagan! - zawołał Jason i znowu zaczął pukać.

Otworzyłem drzwi i spojrzałem na niego proszącym wzrokiem.

- Jutro - rzuciłem krótko nie mają ochoty na rozmawianie.

- Kupiłem czekoladę - podniósł do góry duża paczkę, w którą zazwyczaj pakuje się prezenty. - Dużo czekolady.

Czy ja muszę znowu opisywać jak cudowna jest czekolada?

Wydaję mi się, że nie.

No cóż, no.. Wpuściłem go.

Moje zapasy czekolady już się kończyły, więc potrzebowałem kogoś kto dobrowolnie zainteresuje się tym.

Usiadłem na swoim łóżku znowu, a jason obok mnie i podał mi torbę.

Spojrzałem na niego zastanawiając się, czy napewno mogę to otworzyć.

Chłopak tylko kiwnął głową, a ja zacząłem otwierać.

W środku było może z piętnaście tabliczek czekolady, kilka lizaków i pluszaka Red Hooda, który był okropnie nie foremny, ale i tak uważałem go za coś pięknego i bardzo doceniałem to, że Jason mi coś kupił.

Przytuliłem się do pluszaka i przez jakiś czas siedzieliśmy z Jasonem w ciszy.

- Tim kazał mi sprawdzić czy wszystko z tobą okej - odezwał się.

- Serio? Czemu? - zapytałem.

- No bo nie było cię w szkole, nie odpisywałeś, no i po za tym Jack też się o ciebie martwi - mówił jakby to było bardzo oczywiste. - Widać, że coś się dzieje i nie myśl, że ukryjesz to przede mną - zaczął unosić głos na samym końcu zdania dodając pierdolonego dramatyzmu.

Westchnąłem głośno.

- Ze mną jest wszystko okej... - powiedziałem cicho sam nieprzekonany swoich słów.

- Wiem kiedy ktoś kłamie, Teags - odezwał się i dotknął mojej dłoni.

Instyknownie odsunąłem swoją dłoń od jego i łzy napłynęły mi do oczu.

Naprawdę nie chciałem przy nim płakać.

Bardzo się wstydziłem swoich łez i tak naprawdę robiłem to swobodnie przy Jacku.

Bałem się, że Jason uzna mnie za słabego.

Długo nie wytrzymałem i zacząłem płakać.

Założyłem kaptur na głowę i schowałem twarz w dłoniach.

- Teags.. - powiedział cicho. - Chcę Ci pomóc, okej? - jego głos był zmartwiony. - Proszę, pozwól mi pomóc...

Nie potrafiłem nic powiedzieć.

Siedziałem i cicho płakałem, kiedy to Jason próbował mi pomóc.

Jason robił wszystko żeby mnie pocieszyć.

Robił z siebie głupka tylko po to, żebym chociaż na chwilę się uśmiechnął.

Znając życie będę mu to potem wypominał.

- Czemu to robisz? - zapytałem wycierając łzy.

- Bo nie chcę żebyś płakał - powiedział robiąc jakieś dziwne przewroty.

- Ale ja nie płacze - pociągnąłem głosem.

Jason wywrócił oczami i do mnie podszedł.

Pstryknął mi lekko w nos, co sprawiło, że zaśmiałem się lekko.

- Głupi jesteś - powiedziałem z lekkim uśmiechem.

Pół godziny później oglądaliśmy Viane (to wcale nie tak, że to byl mój pomysł, a Jason zostal do tego zmuszony).

Zjedliśmy razem wszystkie piętnaście tabliczek czekolady, które dostałem od Jasona i pięć tabliczek, które miałem schowane.

Jason zjadł ostatnią czekoladkę ze wszystkich.

Obraziłem się na niego.

To był czyn karalny.

Musze go pozwać za to.

Jason się ze mnie śmiał.

- No ja już tego nie wypluję - połknął OSTATNIĄ KOSTKĘ CZEKOLADY.

- Jesteś chory - odezwałem się z obrażoną miną. - Idź się lecz - odwróciłem się do niego plecami.

~Jason POV~

Przysięgam, że tak mnie zaczął boleć brzuch od ilości tej czekolady, że na patrol to ja już chyba nie pójdę.

Fear ~ Jason ToddOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz