Rozdział 2

444 14 1
                                    


Antonio

Cisza przepełniająca gabinet była przyjemna, neutralny zapach, wygodne krzesło, ciemne ściany, widok na ogród z okna. Tona papierów na biurku, niby już nie prowadzę mafię ale tona stron jest taka sama jak przedtem. Prowadzenie legalnego biznesu nie jest łatwe, ciągłe pilnowanie żeby wszystko było na swoim miejscu.

Siedząc na fotelu, wypełniając papiery myślałem o swojej rodzinie, moich małych chłopcach oraz o swojej byłej żonie, która mnie zdradziła wraz jej obecnym mężem. Nie wiem aktualnie gdzie się znajduje nie wnikam w to, jest to wyłącznie przeszłość. Z moich myśli wyrwał mnie telefon. Nieznany numer, więc odebrałem.

-Antonio De Luca z tej strony. W czym mogę pomóc?

-Z tej strony Miranda, opieka społeczna - Chciałem powiedzieć, że pomyłka ale nie dane było mi skończyć - Chciałabym Pana powiadomić, że pańska była żona właśnie zmarła i z wyników badań stwierdzamy, że pan ma córkę.

Jaką zaś córkę? Było to jedyne pytanie, które ugrzęzło mi w głowie w tym momencie. Nie miałem żadnej córki, miałem tylko szóstkę synów ale za to zawsze chciałem mieć moją małą księżniczkę.

-Ale jak ja? Ja nie mam żadnej córki.- Odpowiedziałem krótko.

- Ma ona dwanaście lat i wyniki wskazują, że pan jest jej biologicznym ojcem. - utknęło mi tylko jedno w głowie, dwanaście, liczba dwanaście. Wtedy właśnie ona odeszła pierdolone dwanaście lat temu. Wszystko właśnie składało się w kupę. Cholerna suka, nawet mi o tym nie powiedziała, że mam córkę.

- Jeśli można spytać jak ma na imię? Oraz czy mogłaby Pani wysłać mi jej zdjęcie.- Jeśli naprawdę byłaby moją córką to musiałaby by przynajmniej wyglądać tak ja.

-Dziewczyna ma na imię Kaia Robinsson, zdjęcie wyśle za chwilę.- Kaia, imię które dawno temu chciałem nadać swojej córce, będąc z byłą żoną myśleliśmy o tym imieniu dla naszej córki. Wtedy wiedziałem że musi być moją córką.

-Poproszę o zdjęcie i za chwile do Pani oddzwonię - Przekazałem jej informację i usłyszałem odpowiedź twierdzącą, rozłączyłem się. Myśląc jak ona może wyglądać, z moich myśli wyrwał mnie dźwięk powiadomienia, ten sam numer, który dzwonił wysłał zdjęcie.

Patrząc na to zdjęcie, rysy mojej twarzy złagodniały a po policzku spłynęła niewielka łza. Mała dziewczynka właśnie spała na kanapie przykryta kocem. Włosy miała takie same jak moje, tak samo jak, usta, rysy twarzy, lekko wystające kości policzkowe oraz mały zadarty nosek. Była moją małą, damską kopią. W tym momencie byłem najszczęśliwszym ojcem na świecie. Wystarczyło zobaczyć na la mia piccola principessa. (moją małą księżniczkę)

Od razu wziąłem telefon i oddzwoniłem na numer. Patrząc na jej zdjęcie moje serce się rozpłynęło, wyglądało przepięknie ale też słodko. Po kilku sygnałach odebrała.

-Więc czy chciałby Pan wziąć ją pod swój dach? - Nie myśląc o niczym innym od razu się zgodziłem, jeszcze chwilę z nią porozmawiałem o szczegółach odebrania jej. Po zakończonej rozmowie, zadzwoniłem do mojego asystenta żeby naszykował samolot do Kalifornii. Także napisałem na grupie rodzinnej, że za 10 minut wszyscy mają być w salonie.

Schodząc do salonu było można było usłyszeć pogawędki pomiędzy moimi synami, oczywiście Vincenzo, jak zwykle siedział cicho z kamienną twarzą. Słysząc kroki wszyscy przenieśli wzrok na mnie i się przywitali.

-O co chodzi tato? - Jako Pierwszy wyrwał się Martino.

-No właśnie - Dopowiedział jego bliźniak.

-Więc tak- Odchrząknąłem, patrząc na nich uważnie - Macie siostrę.

Po salonie rozniosły się krzyki, więc podniosłem rękę, odgłosy od razu ucichły. Popatrzyłem po nich, wypatrując ich reakcji, Dario, Armando i Martino mieli otworzone usta w szoku, Valentino i Matthias mieli trochę rozszerzone oczy a Vincenzo wyostrzył tylko swój wzrok na mnie.

-Wasza matka zanim odeszła była w ciąży i nic mi o tym nie powiedziała- Drążyłem temat dalej, patrząc po kolei w oczy każdemu - Ma ona dwanaście lat, i właśnie straciła, oraz jak wy Matkę oraz jej tego fagasa, więc zgodziłem wziąć nad ją opiekę.

-Ale jak to możliwe? I skąd niby wiesz że to ona na pewno jest naszą siostrą?- Odezwał się najmłodszy, nie wiedziałem jak im to wyjaśnić, więc wyciągnąłem z marynarki komórkę i pokazałem im jej zdjęcie.

Po ich minach mogłem stwierdzić, że teraz na pewno wiedzą, że to ich siotra, bo wygląda tak ja. Wszyscy byli w nią zagapieni, patrzeli na nią jak na obrazek, nawet Vincenzo'wi oczy złagodniały i pojawiły się w nich iskierki. Wiedziałem już, że będzie ich oczkiem w głowie tak samo jak moim ale i też zrobią wszystko żeby bezpieczna w naszym świcie.

-Za jakieś 30 minut wylatuje po nią, aktualnie przebywa w Kalifornii- Przerwałem ciszę, każdy z nich na mnie spojrzał. Po ich minach wiedziałem, że wszyscy chcą ze mną lecieć po nią.- Leci ze mną, tylko Matthias, bez żadnej dyskusji.

Zaświeciły mu się oczy jak to usłyszał, pozna ją jako pierwszy z braci a po salonie znowu rozniosły się wzburzenia, że też chcą jechać po ich sorellina. Po prostu wyszedłem z tam tąd. A Vincenzo za mną, wiedziałem że tak będzie od początku.(siostra)

-Jak się o tym dowiedziałeś?- Zapytał wchodząc za mną do mojego gabinetu

-Dzwonili do mnie z opieki społecznej, a widząc jej zdjęcie od razu się zgodziłem ją wziąć.- Odpowiadając mu, oczy mi się zaświeciły, drążąc temat dalej.- Wygląda tak samo jak ja, jest moją małą kopią, nie wierze że Marina ukrywała ją przede mną - Wy warczałem ostanie słowa, oczy mi poczerniały, czułem się jakbym miał wybuchnąć.

-Prawda, przypomina bardzo ciebie - Zgodził się ze mną - Ale ona nie miała prawa nie powiedzieć ci o niej. Ciekawi mnie jaki ma charakter.

- Zobaczymy. - Opowiedziałam pisząc do Matthiasa, żeby się szykował bo za 5 minut jedziemy na lotnisko. - Dobrze, więc ja się zbieram, wrócę niedługo, zaopiekuj się rodzeństwem- podszedłem do niego i poklepałem po ramieniu, wychodząc z gabinetu zauważyłem po drodze, że Matthias już jest gotowy.

Jadąc samochodem, napisałem na grupie rodzinnej, żeby przygotowali pokój dla ich siostry.

Już nie długo cię zobaczę figlia (córko).

I just wanted...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz