Rozdział 17

297 12 2
                                    

Kaia

Moje ciało było, jak z waty. Czułam piekący ból na karku. Oczy w ciągu dalszym miałam zamknięte, chciałam wyciągnąć dłoń by dotknąć miejsce bólu, ale było to nie umożliwione.

Spróbowałam tak z drugą ręką, ale nic z tego. Nerwy zaczęły się pojawiać, otworzyłam oczy, by zobaczyć, że jestem przywiązana do krzesła. Sznury było zaciśnięte ciasno wokół mnie.

Daremne próby wydostania się, odbierały mi siły. Tym bardziej, że doskwierał mi ból. Czułam, jak coś sączy mi się po plecach.

Nie było sposoby by stąd zwiać. Zaczęłam oglądać się dokoła, by zobaczyć tego małego chłopczyka. Już nie płakał, był w objęciach kogoś innego. Na pewno był ode mnie starszy.

Drugi chłopak przyglądał mi się uważnie, to on zadał mi cios ogłuszający. Był zdeterminowany. Widziałam to po jego oczach.

-Skąd się tu wzięłaś? - Jego głos był oziębły. - Nie powinno cię tu być.

- Zabłądziłam. - Tylko tyle zdołałam z siebie wydyszeć, ból nie ustawał. Za chwilę znowu stracę przytomność.

- Skąd mogę mieć tą pewność? - Był uprzedzony do nie znajomych. Ich stan potwierdzał jedno, mieszkali tu od dawana.

- Uciekłam z domu, a przy okazji zabłądziłam. - W oczach zbierały mi się łzy na myśl o domu. Chciałabym tam już wrócić.

- Dlaczego akurat tu weszłaś? - Zadawał same pytania. Niemiłosiernie patrząc na mnie, nie współczuł mi. Był twardy dla swojego brata, jak miewam.

- Myślałam, że będzie tu pusto. - Jęknęłam z bólu. - Było mi zimno.

Dreszcze przeszły po moich plecach. Cały czas czułam ten chłód.

-Mogłaś spotkać tu jakiegoś mordercę lub psychopatę. - Karcił mnie. - Co byś wtedy zrobiła?

-Czekałam bym na cud. - Wyznałam szczerze, wreszcie żyję się tylko raz. - Na moją rodzinę, na pewno mnie szukają.

Mokra ciecz polała mi się po policzkach, tęskniłam.

Chłopak jedynie się zaśmiał.

-Naprawdę myślisz, że by cię uratowali? - Gardził mną, ale ja wierzę w moją rodziną. Tylko oni mi zostali. - Zdążyłabyś się wykrwawić.

- Nieprawda, przybyliby tu po mnie!

- Przejrzyj przez oczy! - Zaczął krzyczeć, a mi łzy nie przestawały lecieć. - Na tym siebie jesteś skazana na samą siebie, jeśli chcesz coś osiągnąć, to musisz sama to zrobić. Inni ci nie pomogą.

Jego spojrzenie się zmieniło, widziałam w jego szarych tęczówkach, tylko gniew.

-Ty lepiej to zrób! - Broniłam swoją rodzinę. - Wspierają mnie na każdym kroku, pomagają, jeśli czego nie potrafię!

Zaczynał mi się atak histerii, dostałam czkawki od płaczu.

-Tak? - Podszedł do mnie bliżej, zniżając się do mojego poziomu. - To, gdzie teraz są?

Gula utknęła mi w gardle. Właśnie, gdzie są? Nawet sama nie wiem, co ja mam zrobić.

-Przyjdą po mnie, nie spoczną, dopóki mnie odzyskają. - Czkałam niemiłosiernie, nie mogłam złapać porządnego oddechu, krztusiłam się własnym płaczem.

- Bo ci uwierzę. - Obrócił się do mnie plecami. - Mnie zostawili w tej pierdolonej chatce z młodym, czekam na nich już prawie rok i co? Dalej myślisz, że po mnie wrócą?

I just wanted...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz