Rozdział Dodatkowy

91 9 5
                                    

Alessandro

Ciszę było słychać z daleka, dom stał jakby był opustoszały. Jednak tak nie było, był zadbany, wokół niego krążyło wiele ochroniarzy. Ich liczba wzrosła. Z dnia na dzień coraz ciężej się wchodziło do środka, nikogo nie było widać.

Wszyscy ukrywali się w swoich komnatach lub po prostu gdzieś wybyli, by wrócić w złym stanie. Tak krążyło się nasze życie przez ostatnie dwa tygodnie.

Nikt nie mógł pogodzić się z tragiczną śmiercią naszej ukochanej Kaii. Czułem się tak samo jak inni, lecz ja nie zapijałem smutków, nie ukrywałem się. Żyłem pilnując naszych interesów.

Ja jako była głowa rodziny, a najstarszy jej członek. Nie mogłem im pokazać, że śmierć mojej wnuczki zmiotła mnie z planszy. Trudno mi było to ukrywać, lecz dałem radę i dalej daje.

Patrząc na twarze innych, było mi ciężko się do nich przyzwyczaić, w ciągu dalszym nie mogę. Nie tak powinny wyglądać ich twarze.

Na ścianach w domu zniknęły obrazy z jej podobizną. Nikt nie mógł na nie patrzeć i ich nie rozwalić. Zadecydowałem więc, że je zdejmę i powieszę dopiero wtedy, gdy się opamiętają.

Śmierć członka rodziny nie powinna oddalić innych członków od siebie dalej, a ich zbliżyć. Pokazać, że jeszcze mają siebie nawzajem. Powinni się wszyscy wspierać w takich momentach.

Zamiast tego wolą to zapić, zachlać się na śmierć. Dają się pokonać samym sobą.

Kaia odeszła z naszego życia, nie wróci już. Dobrze o tym wiem. Może i jestem bezduszny, lecz jej śmierć zabrała mi coś też.

Muszę być silny dla nich, ona by tego chciała. Chciałaby, żeby wszyscy byli szczęśliwi, tak ja zawsze. Na tym jej zależało najbardziej, pokazała im co to znaczy kochać, a oni jej.

Choć w ciągu dalszym nie znam jej przeszłości, lecz było widać, że dużo przeżyła. Była silną, małą dziewczynką, której nie należała się aż taka brutalna śmierć.

Miała tyle lat przed sobą jeszcze, a mimo to los chciał inaczej. Bóg pokarał nas za nasze grzechy, jestem gotowy przyjąć wszystko na swoją klatę, lecz nie jej śmierć.

W głębi serca myślę, że żyje. Może i nie z nami, ale gdzieś indziej. Jest tam szczęśliwa, poznała wiele osób, którzy dadzą jej dobre chwile w jej życiu. Nie dam się przekonać inaczej.

Wole wyjść na osobę walniętą, niż myśleć, że nie żyje.

Wchodząc przez drzwi było słychać tylko stukot moich butów. Miałem misje do wykonania. Dopiero wczoraj mi się o niej przypomniało, zostawiła coś u mnie, bym jej to przechował.

Teraz powinienem to dać osobie, która miała to dostać. Osobie, która znając ją, to pije w swoim gabinecie. Obwiniając się o jej śmierć.

Nie mogłem dopuścić do siebie tych myśli, to nie była jego wina. To nie wina naszej rodziny, to wina tych, którzy się do tego przyczynili.

Obwiniając się o takie rzeczy, jak niezdołanie uchronienia jej od wszystkich złych rzeczy, nic nie da. Biegu czasu nie zmienimy, nie żyjemy w świecie fantasty.

Wchodząc do gabinetu, zauważyłem go na kanapie. Leżał i spał z butelką whisky w dłoni. Jego zarost się wydłużył, włosy były w nieładzie.

Śmierdziało od niego na kilometr. Wolał siedzieć tu niż chodzić po domu, gdzie było słychać jej śmiech.

Tu miał swoje ukojenie.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Oct 20 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I just wanted...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz