Rozdział 16

364 12 1
                                    

Kaia

-Boże! Jak ty pięknie wyglądasz. - Zachwycała się mną ciocia Peggie. Obie ciocie przyszły do mnie niedawno, mówiąc, że mają dla mnie sukienkę na dzisiejszy wieczór.

Mi też się podobała, była zjawiskowa. Była czerwona i do kolan, miała długi rękaw, a na dodatek z kokardą na brzuchu. Na sam swój widok się uśmiechnęłam. Dawno tak nie wyglądałam, a przy okazji to specjalna okazja.

W końcu miałam wyjść z parterami z biznesu rodziny. Stresowałam się tą kolacją, tak mało do niego zostało. Obydwie ciocie były już naszykowane. Jedna w beżowej sukience, a druga w czarnej. Były one obcisłe.

Wyglądały niesamowicie.

-Zgadzam się. - Zarumieniłam się na ich słowa. - Jesteś taka urocza.

- Ile bym dała, by mieć córkę.

- Ale z genami De Luca, to jest trudne. - Westchnęła Ciocia Charlotte. - Ale widać, że ty miałaś szczęście, rodząc się w tej rodzinie.

Przejechała dłonią po moim policzku.

-Jesteś bardzo potężna, pamiętaj o tym. - Peggie dodała. - I to kurewsko potężna.

- Nie mów jej! - Trochę czułam się zagubiona. - Wolę, żeby jej nie odbiło na punkcie władzy. Niech zostanie taka, jaka jest.

- Też prawda. - Dyskutowały, jakby mnie tu nie było. - Jest taka niewinna, ale waleczna na pewno.

Zaśmiały się razem. Czułam się wykluczona.

-Dobra stop. Trzeba już iść. - Kiwnęła na drzwi ciocia Peggie. - Pewnie już czekają z całą obstawą.

- Faktycznie, już późno. - Zerknęła na zegarek, a potem na mnie. - Pamiętaj Kaia, gwiazdy zawsze się spóźniają.

Mrugnęła do mnie okiem, słyszałam ten tekst zawsze od Molly. Kochała się spóźniać, tym bardziej na lekcje ze znienawidzonymi nauczycielami. Miała ich w nosie, nie słuchała się ich. Była taka pewna siebie.

I tego właśnie mi brakuje.

Szłam za nimi, jak cień. Nie lubiłam się wychylać. Wolałam zostać nie widziana. Zawsze się chowałam, tak aby nikt mnie nie widział, lecz zawsze Molly wiedziała, gdzie się znajdę.

Zostanie niezauważoną było moim zwyczajem, mam dobrą nadzieję, że będę się mogła schować na obiedzie.

Schodząc po schodach, widziałam, że wszyscy już byli, tylko na nasz czekali. Ktoś zagwizdał.

-No, idą nasze gwiazdy. - Powiedział wujek Lorenzo, miał dobry humor. - Wyglądacie przepięknie.

Ucałował swoją małżonkę w usta, rozkoszowali się każdą chwilą, w której byli razem.

-Stella. - Zwrócił moją uwagę, tata. - mia bellissima figlia. (Moja piękna córka.)

Jego włoski akcent był cudowny. Przybliżył mnie do siebie i ucałował w czoło.

-Wyglądasz prze pięknie. - Usłyszałam za mną głos mojego ulubionego brata.

- Zgadzam się.

- I ja.

- Ja też!

-Prawda, nasza piękna siostrzyczka. - Bracia zgodzili się z najstarszym z nich, a ich przemowę zakończył Matt. To było takie słodkie z ich strony, że aż zrobiłam się różowiutka i spuściłam głowę w dół.

Ich śmiechy rozniosły się po pokoju, mieli ubaw z mojej reakcji. Nie dziwię im się, moja twarz pewnie teraz śmiesznie wyglądała.

-Uspokójcie się już. - Ich śmiech został przerwany. - Stella, pojedziesz ze mną w aucie.

I just wanted...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz