Rozdział 27

374 12 1
                                        

Kaia

-Kaia! - Usłyszałam głos taty, wołał mnie z dołu. - Przyjdź tu na chwilkę.

Wstałam od biurka i ruszyłam w stronę drzwi. Akurat byłam w trakcie robienia lekcji, trochę ich dziś zadali. Na szczęście niedługo weekend i można pospać dłużej.

Idąc na dół, słyszałam dużo różnych głosów. Tata nie był tam, kilka głosów mogłam rozróżnić, słyszałam wśród nich Vincenzo i Matthias'a.

Widząc już salon, widziałam nowe twarze, których jeszcze nie spotkałam. Za to zauważyłam jeszcze Caden'a wraz z jego synem oraz Ryan'a, któremu oczy zaświeciły na mój widok.

-Dzień dobry. - Powiedziałam nieśmiało, uśmiechając się do tego lekko.

-Kaia! - Powiedział wesoło Ryan i od razu wstał, by mnie przytulić. - Jak ja cię dawno nie wiedziałem! Wszystko u ciebie w porządku?

Rozluźniłam się w jego ramionach, był w miarę blisko ze mną. Dlatego mu na to pozwoliłam. Oddałam jego uścisk, dawno się nie widzieliśmy. Ostatni raz to w święta.

-Jest dobrze. - Uśmiechnęłam się do niego, gdy się puściliśmy. - A u ciebie?

-Wspaniale! - Powiedział podekscytowany. - Popatrz, zyskaliśmy nowych partnerów.

Wskazał dłonią na nieznane mi twarze, kiwnęli do mnie głową. Wyglądali strasznie, nie podobali mi się, więc złapałam niewidocznie za tył marynarki przyjaciela.

-Coś się stało? - Widząc mój niepokój, od razu zapytał mnie po cichu. Schylając się do mnie.

- Nie podobają mi się. - Wyznałam. - Straszni są.

Po plecach przeszedł mnie dreszcz. Naprawdę, tak wyglądali. Było ich dwóch. Obydwaj byli brunetami, wyglądali podobnie, tak jakby byli braćmi, ale to nie mogło być. Różnił ich wiek, jeden był straszy i to o wiele, czyli można obstawiać, że jednak są jakąś rodziną.

Mężczyzna stojący przede mną, złapał za moją dłoń, trzymającą go i złapał ją w swoją. Poczułam się bezpieczniej.

-Nie musisz się ich bać, dopóki jestem z tobą. - Jego uśmiech nie schodził z jego twarzy. - Obronię cię przed nimi.

-Dawno się nie widzieliśmy. - Odezwał się pan Caden, przerywając naszą rozmowę. - Miło cię widzieć.

Ryan zszedł mi z widoku, by spojrzeć na rozmówcę. Nic się nie zmienił, tak samo było z jego synem. Jak zwykle w garniturach. Wszyscy zebrani byli tu w garniturach, oprócz mnie. Ja byłam w dresie, wyróżniałam się od nich.

-Pana też miło widzieć. - Powiedziałam miło, dalej trzymając dłoń mężczyzny stojącego obok mnie. - Pana syna tak samo.

Apollo nawet nie odpowiedział, za to kiwnął na moje słowa głową. Musiał być uprzejmy, wreszcie był w obecności innych ludzi.

-Kaia, usiądź obok mnie. - W pewnym momencie odezwał się Vincenzo, który poklepał miejsce obok niego. - Ryan może obok ciebie.

Nie odezwałam się, tylko ruszyłam w stronę miejsca, ciągnąc za mną przyjaciela. Był wyższy ode mnie, a i tak za mną podążał, śmiejąc się.

-Przerwałem ci w czymś Kaia? - Nie używał przezwisko na mnie, nie ufał tu wszystkim. - Jeśli tak, to przepraszam, lecz jesteś potrzebna na chwile.

-Nic się nie stało. - Odpowiedziałam przekonująco. - Nic specjalnego nie robiłam.

- Okej, to możemy zacząć. - Klasnął swoje dłonie tata. - Zawołaliśmy cię, ponieważ potrzebujemy twojej opinii, a przy okazji poznasz naszych nowych współpracowników. Panowie przedstawcie się.

I just wanted...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz