Rozdział 21

448 11 2
                                        

Kaia

Święta zbliżały się wielkimi krokami w domu De Luca. Od poranka wszędzie są ludzie, zdobią oni nas dom. Trochę im pomagałam, ale nie za dużo, bo nie dosięgałam.

Za to pomogłam ubrać choinkę, była ona biała pokryta złotymi bąbkami. Światełka były żółte, dawały przyjemny klimat, taki rodzinny. Mimo, że do świąt zostało jakieś cztery dni, to ekscytowałam się już nimi teraz.

Nie mogę się doczekać aż cała rodzina się zbierze w jadalni przy stole. Nie wiem jakie tu mają tradycję świąteczne, lecz zauważyłam, że ubierają stajenkę w salonie. Jest trochę dużo, ale na pomieszczenie przestronne, wygląda na małą.

Chwila, przecież nie mam prezentów dla moich braci! Całkiem o tym zapomniałam. Tylko co by tu zrobić? Może wezmę tatę? Byłyby to dobry pomysł, ale on ma za dużo pracy na głowie, więc nie będę go męczyć.

A może wsiąść Ryan'a? Wspaniały pomysł, tylko jak się do niego dostać. W internecie co jedynie mogą być jakieś numery, ale do sekretarek. Nie wypali to. Lepszym pomysłem jest pojechanie do niego. Do jego firmy, może znajdę go tam.

Tylko jak tam się dostać, zawsze mogę zapytać taty, czy nie mogę pojechać do miasta. Aczkolwiek jest małe prawdopodobieństwo, że puści mnie tam samą. Nawet jeśli będzie ze mną Callum.

Drugie wyjście jest takie, żeby pojechać do Nicholasa i potem zwerbować go razem ze mną do miasta. Tym razem na pewno się zgodzi, ale stówę się przestraszy.

No to postanowione, teraz trzeba tylko znaleźć albo tatę, albo któregoś z braci. Matthiasa nie widziałam dzisiaj w kuchni, ponoć gdzieś pojechał, Vincenzo jest w domy, to może od niego zacznę?

Szybkim krokiem weszłam na piętro, najpierw zobaczę, czy nie ma go w jego pokoju. Zawsze może tam siedzieć, potem pójdę do jego biura, tam jeszcze mogę wejść.

Zanim otwarłam drzwi do pokoju brata, zapukałam. Nikt mi nic nie odpowiedział, więc zrobiłam to drugi raz. Tym razem głośniej. Nic, totalna pustka. Powoli otworzyłam drzwi, by upewnić się, że nikogo tam nie ma. Pusto.

Nie ma co się dziwić, często go w pokoju nie widzę, a ma zwyczaj znikania na całe dni w swoim gabinecie w domu lub w firmie. Nie wiem co on ma z tą pracą, zwyczajnie się przepracowuję. Ma mało czasu dla mnie, dla rodziny. Chciałabym z nim gdzieś wyjść.

Poszłam w głąb domu, gabinet Vincenzo znajdował się na piętrze. Rzadko tam chodziłam, ale robiłam to. Często szukałam u niego jakiegoś przytulasa, czy czegoś. Wreszcie rzadko go widziałam, a potrzebowałam kogoś bliskości.

Ponownie zanim weszłam, zapukałam. Tym razem był odzew, usłyszałam ciche "Proszę". Uśmiech wkradł się na moją twarz. Znalazłam go. Całe szczęście, że tak szybko.

Otworzyłam pomału drzwi, Vini nawet nie popatrzył w moją stronę. Siedział na toną papierów. Był zmęczony, było widać to z kilometra. Dopiero, gdy odchrząknęłam spojrzał do góry.

Zauważając mnie, odłożył długopis na biurko. Zaczęłam powoli do niego podchodzić, czym bliżej byłam, tym bardziej widziałam jaki zmęczony jest.

-Potrzebujesz coś Tesoro? - Nie ważne jaki zmęczony był, to zawsze cieszył się na mój widok.

- Ty to potrzebujesz odpoczynku. - Odpowiedziałam mu, niby przyszłam ty tylko o jedną rzecz zapytać, a drugą mam do zrobienia. - Nie możesz się tak przemęczać.

- Kaia. - Nie lubił, gdy ktoś mu coś kazał. - Wszystko jest w odpowiednim porządku.

Jak z dzieckiem, nie dość, że nie słucha, to jeszcze się kłóci.

I just wanted...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz